NBA 2K18 przegięło w temacie mikrotransakcji, więc inne gry muszą się tłumaczyć
Ile czasu upłynie, zanim informacja, że gra jest od nich wolna stanie się cytowaną na okładce zaletą?
Tak Michał Piwowarczyk pisał o swoim małym buncie w naszej recenzji 2K18. Serwis Sixthaxis wystawił grze jedynie 3/10, opierając swoją argumentację w dużej części na tym, jak mikrotransakcje kaleczą doświadczenie grającego. 2K Games odezwało się potem do redakcji w sprawie tej oceny, ale nie została ona zmieniona.
Sporo innych serwisów poświęciło temu problemowi akapit w swoich recenzjach lub osobny tekst. Wydawca musi zauważyć, że miarka się przebrała. Choć jak wspominałem - dla niego ostatecznym wyznacznikiem będą wyniki sprzedaży. A zajmujące się Europą GfK Chart-Track odnotowało, że na naszym kontynencie NBA 2K18 miało najlepszy premierowy tydzień w historii gier koszykarskich. Zadebiutowało co prawda na drugim miejscu, za Destiny 2, ale wyprzedziło PES-a 2018. W Europie, która jednak jest raczej piłkarska niż koszykarska.
Wielu recenzentów tegorocznych basketów wspominało, że powrót NBA Live może wyjść graczom tylko na dobre, m.in. właśnie z powodu lekkości z jaką NBA 2K rok w rok zamyka kolejne elementy za mikropłatnościami. W tym kontekście na pewno warto trzymać kciuki, by seria EA trwała. A póki co, inne gry sportowe będą przed premierą odpytywane o status swoich mikrotransakcji. Nie wątpię też, że w recenzjach ten element będzie mocniej brany pod lupę. Niestety, nie sądzę by poniższa odpowiedź w ciągu najbliższych lat znów stała się normalnością.
Maciej Kowalik