NBA 2K14 w wersji PS4/Xbox One - slam dunk z linii osobistych czy niedolot?
LeBron James drugi raz w tym roku wyprowadził drużynę 2K Sports na parkiety NBA. Zmiany widać gołym okiem, ale nie wszystkie wyszły grze na lepsze.
23.12.2013 | aktual.: 30.12.2015 13:26
Marcin Kosman: Na pierwszy rzut oka NBA 2K14 na Xboksie One wygląda bardzo ładnie - przynajmniej do czasu pierwszego chrupnięcia. Chrupie stanowczo zbyt często. Twarze zawodników wyglądają doskonale, ale na ich tle tym gorzej prezentują się wyraźne przejścia między fazami animacji. Są nienaturalne i niweczą pozytywne odczucia.
Gra się pięknie - podobnie jak na odchodzącej generacji konsol. Zmieniło się głównie menu - widzimy w nim na przykład ekran w stylu tablicy diodowej znanej z koszykarskich hal, na której wyświetlane są rzeczywiste wyniki z NBA i kolejność drużyn w dywizjach.
NBA 2k14
To czerpanie z sieci ma też swoje złe strony, które odkryłem nieco przypadkiem. Otóż okazuje się, że gdy grając mecz z konsolą stracimy połączenie sieciowe, gra wyrzuca do menu. Z uwagi na ustawienia redakcyjnego łącza wyrzucało mnie po paru sekundach meczu. Gra zaciąga w tle wyniki, które później pokazuje w przerwach - i to jest powodem tego dziwnego zachowania. Gdy zaczynamy mecz będąc offline - problemu nie ma. Warto to mieć na uwadze.
Chciałoby się powiedzieć: pierwsze koty za płoty. Czekam na NBA 2K15, które będzie napisane od początku do końca na nową generację. Trochę boję się, że przy okazji uszczerbku dozna grywalność (tak jak to było, gdy seria PES przechodziła z PS2 na PS3), ale lepiej nie martwić się na zapas. Póki co mamy wersję "w rozkroku" między generacjami, ale next-genowe NBA 2K14 wychodzi z tego szpagatu zwycięsko.
NBA 2k14
Różnica wizualna względem PS3 i X360 jest tu znacznie większa niż w przypadku Battlefielda 4 czy Call of Duty: Ghosts i bez wahania można powiedzieć, że to jedna z najlepszych inwestycji jeśli chodzi o soft na PS4 i Xboksie One. Nawet jeśli wycięto z niej tryb "LeBron: Path to Greatness" (który i tak nie porywał). I nawet jeśli tryb online nie domaga podobnie jak na poprzedniej generacji.
Maciej Kowalik: NBA 2K14 na nowej generacji (w moim przypadku mowa o PS4) pokazało moc drzemiącą w nowych konsolach. Pierwsze momenty na parkiecie zafundowały mi odpad szczęki, którego nie doświadczyłem już dawno. Jedno wielkie WOW - nie wiedziałem gdzie patrzeć i co tak naprawdę dzieje się na boisku. To więcej niż chwilowe zauroczenie i efekt, którego zabrakło mi na przykład w Fifie.
Ciekawym pomysłem jest dodanie fabularnych elementów do kampanii MyPlayer, w której tworzymy zawodnika, by później przejść razem z nim drogę od draftu do przyjęcia do Galerii Sław. Fabularne wstawki idą tu dalej, niż scenki w trakcie pomeczowych wywiadów czy negocjacji kontraktów. Bardziej osobisty przebieg kariery wynika z rozmaitych sytuacji, w których gra wymaga od nas zajęcia jakiegoś stanowiska, ot chociażby czy zgodzimy się na to, by weterani wysługiwali się naszym żółtodziobem czy postawimy się.
NBA 2k14
Szkoda, że takie scenki wyglądają paskudnie. W zależności od ich rodzaju, często musimy też zadowolić się jedynie wyświetlanymi dialogami. Inna sprawa, że głos mojego zawodnika śni mi się po nocach. Przydałoby się tu więcej opcji do wyboru.
O ile kariera zawodnicza idzie w dobrym kierunku, to załamałem się biorąc odpowiedzialność nad Lakersami, jako ich menedżer. 2K Sports każe w niej płacić zarabianą w trakcie meczów walutą za takie podstawy jak chociażby możliwość zmiany rotacji w drużynie. Na każdym kroku nadziewamy się na konieczność sięgnięcia do wirtualnego portfela. Jeśli dotyczyłoby to tylko specjalnych umiejętności (np. motywująca pogadanka), które znacząco wpływają na morale czy statystyki zespołu byłoby to zrozumiałe. Ale płacić za podstawowe opcje? W dodatku wirtualna waluta jest wspólna dla całej gry, co oznacza że ciągle musimy wybierać pomiędzy dopakowaniem naszego zawodnika w MyPlayer czy rozwojem jego menedżerskiego alter ego w MyGM. Przez takie zaprojektowanie obu trybów, odeszła mi ochota na zabawę którymkolwiek. Zabrakło mi tu szacunku dla czasu gracza.
Jeśli chodzi o przebieg samego meczu, to NBA 2K14 na PS4 wydaje się grą kompletną. Każdy sport powinien dostać pozycję, która oddaje wszystkie jego niuanse pozostając jednocześnie grywalnościowym potworem.
NBA 2k14
W tym roku zmiany nie są wielkie, najmocniej rzuca się w oczy dopracowanie bloków i jeszcze większe utrudnienie podań, przez co na punkty trzeba pracować jeszcze bardziej i kontrolować zbyt szaleńcze pomysły. O jakości rozgrywki serii NBA 2k nikogo specjalnie przekonywać nie trzeba, ale i tu kilka drobnostek działa mi na nerwy - do wywołania szybkiej rozgrywki potrzeba teraz o jedno wciśnięcie przycisku więcej, niż poprzednio. Automatyczny wybór zagrania przez wciśnięcie L1 to niepotrzebny gest w kierunku amatorów. Denerwuje też słabiutkie podsumowanie pierwszej połowy i potem całego meczu kiedyś było to efektowniej zrobione.
Moja przygoda z NBA 2k14 na PS4 była dużo krótsza niż się spodziewałem. Początkowo zachwyciłem się grafiką i z różowymi okularami na oczach rzuciłem się w dwa tryby kariery. Miesiąc miodowy szybko się skończył, gdy zacząłem denerwować się mikrotransakcje. Powodem ostatecznego rozstania się z grą było jednak przede wszystkim wyraźnie odczuwalne opóźnienie pomiędzy wciśnięciem przycisku, a akcją, w trakcie meczów sieciowych. Lag był tak duży, że zabawa przestała mieć sens. Nie mogłem ustawić się w pozycji obronnej, bo gracz zatrzymywał się 5 metrów za daleko. Nawet naciskają przycisk bloku w idealnym momencie patrzyłem tylko, jak mój zawodnik wyskakuje do niego, gdy piłka była już w innym sektorze boiska. Opóźnienie nie pozwalało myśleć o jakimkolwiek zaplanowanym dryblingu.
NBA 2k14
2K Sports mocno pracuje nad łatkami, ale póki co skupiają się one na wyeliminowaniu błędów z trybów kariery. O naprawieniu laga, nikt nie wspomina. A skoro w grach sportowych tryb sieciowy jest dla mnie podstawą, to musiałem pożegnać NBA. Z żalem.
Marcin Kosman i Maciej Kowalik