NBA 2K12 - recenzja

NBA 2K12 - recenzja

NBA 2K12 - recenzja
marcindmjqtx
25.10.2011 17:28, aktualizacja: 30.12.2015 13:28

„NBA 2K12” jest w tym roku na razie jedyną szansą na zobaczenie koszykarzy amerykańskiej ligi na parkietach. Lockout sprawia, że rozpoczęcie sezonu wciąż się opóźnia, a konkurencja w postaci EA Sports wywiesiła białą flagę. O dziwo, 2K Sports wcale nie spoczęło na laurach, a podeszło do sprawy ambitnie jak nigdy.

Jeśli chodzi o gry koszykarskie, już od paru lat sprawa jest jasna. Seria 2K Sports zdominowała rynek i wyznacza standardy nie tylko dla tej dyscypliny, ale i dla wszystkich gier sportowych. W moim odczuciu to właśnie od tego studia co roku dostajemy najlepszą, najbardziej dopracowaną i rozbudowaną produkcję traktującą o dowolnym sporcie. Ich gry są genialne, choć bez wątpienia trzeba mieć we krwi miłość do koszykówki, by przekonać się o tym w całej okazałości. W tym roku wcale nie jest inaczej.

W trybie NBA Greatest możemy wcielić się już jednak nie tylko w MJ-a. Na rozegranie czeka 15 meczów, przypisanych do 15 koszykarzy, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w historii NBA. Każde ze spotkań jest wyjątkowe. Po części z uwagi na samych zawodników, których część graczy nie ma szans pamiętać z parkietów. Swoje robią też specjalny komentarz - dzięki rozmaitym ciekawostkom pozwalający lepiej wczuć się w otoczkę spotkania - i filtry graficzne, pogarszające obraz i upodabniające go do ówczesnych transmisji. Oczywiście autorzy gry nie zapomnieli o takich detalach, jak zmieniające się wraz z czasem reguły, dotyczące rzutów za trzy, obrony strefowej czy 24-sekundowego zegara. 2K Sports przygotowało dla graczy prawdziwy wehikuł czasu, ożywiający zmagania dawnych herosów. Czapki z głów, bo efekt jest znakomity i mogą minąć długie godziny, zanim zapałacie chęcią sprawdzenia, co jeszcze oferuje gra.

Koszykarskie abecadło A tradycyjnie oferuje sporo, choć jeśli chodzi o pozostałe tryby, zmiany są  kosmetyczne. Nowicjusze na pewno docenią bardziej rozbudowane opcje treningowe, włącznie z klasycznym tutorialem, którego we wcześniejszych częściach bardzo brakowało. To właśnie w nim, pod okiem najlepszych koszykarzy, poznamy zarówno zupełne podstawy sterowania zawodnikiem, jak i bardziej skomplikowane rodzaje rzutów, zwodów i zagrań w defensywie. To bardzo, bardzo przydatne, ponieważ sterowanie w „NBA 2K12” oferuje mnóstwo opcji, w których łatwo się zgubić, więc warto przemęczyć dość toporny interfejs treningu („gadki” trwają za długo, nie możemy wybrać dowolnego ćwiczenia).

To możesz być ty Trochę inaczej wygląda teraz zabawa w trybie My Player, w którym tworzymy swoje alter ego w nadziei, że kiedyś na palec założy mistrzowski pierścień. Teraz przed draftem rozgrywamy tylko jeden mecz, próbując udowodnić prezesom drużyn, że to właśnie nas chcą wybrać. Trochę żałuję, że nie jest to opcjonalne uproszczenie. Rozumiem, że wielu graczom zależy na dostaniu się od razu do NBA, ale w zeszłym roku polubiłem mecze na obozach treningowych. Pozwalały trochę lepiej poznać możliwości dopiero co stworzonego zawodnika i przetestować go pod kątem stawianych przez trenera wyzwań. Teraz mamy jeden mecz, serię spotkań z przedstawicielami zainteresowanych klubów, którzy zadają nam kilka pytań, i od razu przechodzimy do draftu, by potem walczyć o miejsce w wyjściowym składzie klubów z ogona ligi i późniejszy transfer do lepszych drużyn.

Jeśli nie mamy na to ochoty, możemy wcielić się w skórę dowolnego z prawdziwych koszykarzy i kontynuować jego karierę już z ugruntowanej pozycji. Satysfakcja będzie mniejsza, ale nie każdemu musi pasować cierpliwe czekanie na szansę zaistnienia na zawodowych parkietach. Zwłaszcza że SI kolegów ewidentnie nie zamierza ułatwiać nam sprawy podaniami na czystą pozycję. Wszystko trzeba tu wypracować sobie samemu, a i tak nasze zdobycze nie są oceniane tak wysoko, jak byśmy chcieli. Psuje to trochę radość z zabawy.

Tryb Association, czyli wielosezonowa kariera, w której możemy zajmować się w klubie absolutnie wszystkim (lub scedować mniej interesujące funkcje na asystentów), nie doczekał się w „NBA 2K12” specjalnej przebudowy czy uproszczeń. W moim odczuciu wcale ich nie potrzebuje, bo mamy w nim absolutnie wszystko, co potrzebne jest każdemu fanowi NBA do utopienia w grze niezdrowych ilości godzin. Niewiele gier i trybów wystarcza do zabawy przez okrągły rok, ale magicy z 2K Sports odkryli w tej serii złotą formułę. W tym roku jedynym problemem jest brak uzupełniających składy pierwszoroczniaków i zamrożone przez lockout składy. Jeśli władze ligi dogadają się z koszykarzami, 2K Sports szybko wprowadzi potrzebne transfery.

Cztery kwarty Różnorodne tryby rozgrywki to jedno, ale żadna gra sportowa nie jest w stanie obronić się tylko nimi. Zawsze najważniejsze jest to, co dzieje się na boisku/parkiecie/korcie czy dowolnym innym miejscu rozgrywania zawodów. To właśnie tam 2K Sports zdetronizowało konkurencję i systematycznie doszlifowuje swoje pomysły.

W zeszłym roku autorzy wprowadzili kilka wizualnych pomocy, ułatwiających czytanie gry i odrobinę odświeżyli system zwodów. W tym wzięli się głównie za grę tyłem do kosza i animacje, które poprzednio potrafiły „uwięzić” zawodnika w niepotrzebnym ruchu i spowodować stratę. Efektem jest jeszcze większa kontrola nad każdym ruchem, zwodem i zagraniem, jakie chcemy wykonać.

Opanowanie rzutów prawą gałką, czy oduczenie się myślenia o prawym spuście pada jak o turbodopalaczu wymaga rzecz jasna ćwiczeń, ale kilka kwadransów na boisku treningowym otworzy Wam dostęp do arsenału zagrań, który jeszcze niedawno był nie do pomyślenia. Jeśli dołożymy do tego potężnie rozbudowane opcje ustawiania zagrywek, czy to drużynowych, czy ustawionych pod konkretnego zawodnika, które w tym roku wykonuje się dużo bardziej intuicyjnie, dostaniemy symulację tak bliską ideału, jak to tylko możliwe.

Na szczęście pedantyczne oddanie niuansów koszykówki nie czyni z „NBA 2K12” niegrywalnego potworka. Gra się świetnie, a patrząc na to, jak poruszają się koszykarze, jak przygotowują kolejne zasłony, wychodzą na czyste pozycje czy biegają do kontr, można naprawdę nie dowierzać, że na wszystko mamy wpływ. Że nie jest to wcześniej zaprogramowane show. Poziom prezentacji sprawia, że inne gry sportowe (wliczając w to „FIF-ę 12”) wyglądają jak z poprzedniej generacji. Wystarczy spojrzeć na to, jak poruszają się różni koszykarze, jak każdy z nich kozłuje piłkę, biega czy rzuca. Rozejrzyjcie się po żyjących halach, obejrzyjcie popisy tancerek w przerwie meczu, zobaczcie, jakimi efektami wzbogacane są powtórki najlepszych zagrań. Aż dziw, że to wciąż mieści się na jednej płytce...

Zawsze musi być jakieś „ale”

Nad geniuszem „NBA 2K12” mógłbym się jeszcze długo rozpływać, ale jest w tej grze jeden element, za który muszę objechać autorów. Co roku historia się powtarza i przez długi czas po premierze rozgrywki sieciowe są na dobrą sprawę niegrywalne, a takiej serii to po prostu nie przystoi. W ostatnich dniach dołączanie do serwerów i wyszukiwanie gier jest już mniej denerwujące, niż zaraz po premierze, ale wciąż trudno mówić tu o stuprocentowym komforcie. Uwierzycie, że wciąż nie działa internetowy portal NBA2k.com, który miał być sercem sieciowej aktywności, dawać dostęp do multimediów czy internetowego trybu Association? Ciekawe, czy 2K Sports pozwoliłoby sobie na takie zaniedbania, gdyby w kark dmuchała im konkurencja...

Werdykt Co tu dużo mówić - „NBA 2K12” to najlepsza gra koszykarska wszech czasów, a moim skromnym zdaniem również najlepsza gra sportowa w historii. 2K Sports jak żadne inne studio potrafi połączyć realizm rozgrywki z rozbudowanym, dającym graczowi mnóstwo możliwości sterowaniem i uzależniającymi trybami. W tę produkcję można grać od świtu do nocy i nie poczuć nawet chęci do ziewnięcia, a tym bardziej zmiany płyty w napędzie. Od lat zachęcam niedowiarków do spróbowania „NBA 2K” i poznania mniej zręcznościowego oblicza koszykówki. Na początku jej rozbudowanie może onieśmielać, ale z meczu na mecz satysfakcja będzie rosła, a gdy już złapiecie bakcyla, oderwanie Was od telewizora będzie graniczyło z cudem. Nie ma gier idealnych, ale „NBA 2K12” jest już bardzo, bardzo blisko.

Ocena 5/5 - Koniecznie! (Ocenę 5 otrzymują gry bardzo dobre, dopracowane, urzekające - po prostu świetne.)

Deweloper: Visual Concepts Wydawca: 2K Sports Dystrybutor: Cenega Data premiery: 7 października 2011 PEGI: 3

Grę do recenzji użyczyła firma Cenega.

Maciej Kowalik

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)