Nawet twórcy Pokemon Go nie chcą, by gracze wychodzili z domu
Koronawirus sieje coraz większe spustoszenie. Jedni mają problem, drudzy zacierają ręce.
Przez Pokemon Go tłumy wyszły na ulice. Coś, co kilka miesięcy temu było największą atrakcją, w dobie pandemii jest olbrzymim zagrożeniem. Twórcy zdają sobie sprawę i zmieniają zasady.
Od niedawna w Pokemon Go łatwiej grać w domu i okolicach. Dzięki aktualizacji więcej potworów będzie się pojawiało w bliższym otoczeniu gracza.
Oprócz tego twórcy zdecydowali się obniżyć ceny pakietów zwiększających liczbę wrogów. Niektóre kosztują nawet 99 proc. mniej. Ten ruch na pewno cieszy, choć można doszukiwać się drugiego dna - logiczne, że w tym czasie spadałby sprzedaż płatnych rozszerzeń, więc imponująca przecena jest szansą na zminimalizowanie strat.
Dobrze jednak, że twórcy reagują, mimo że mają w tym swój interes - Pokemon Go nadal musi przyciągać, by po pandemii nie okazało się, że bez gry można spokojnie sobie poradzić.
Problemów nie mają za to twórcy CS:GO. Wręcz przeciwnie - gra bije rekordy popularności. Jak odnotował Rod Breslau, strzelanka Valve po raz pierwszy w historii przekroczyła barierę miliona graczy obecnych na serwerach jednocześnie. Efekt kwarantanny widać jak na dłoni.
Rekord pobił też Steam - przynajmniej według statystyk steamdb. W tym samym czasie zalogowanych było przeszło 20,3 mln użytkowników.
Dla sieciowej infrastruktury to wielki test. Włosi odnotowali aż 70 proc. wzrost ruchu po tym, gdy zamknięto szkoły i inne publiczne miejsca. Krajowy operator zwracał uwagę na to, że spora w tym zasługa sieciowych gier, takich jak Fortnite czy Call of Duty. Activision idealnie wstrzelił się z premierą darmowego CoD-a.