Najtańszy model iPhone'a SE kosztuje 2149 zł, ale to VR jest drogie
Apple pokazało wczoraj światu nowego 4-calowego smartfona, iPhone'a SE. Z miejsca stał się on "tanim iPhonem". Chociaż jest droższy od gogli VR od Sony, o rozwiązaniu Samsunga już nie wspominając. I weź zrozum tu internet.
Adam Bednarek po wczorajszej konferencji Apple trafił na Twitterze w punkt:
VR w wydaniu Sony, kosztujące 1 769 zł, jest drogie. Oculus Rift i HTC Vive to nawet dwukrotność tej kwoty, a więc w ogóle już straszna drożyzna. I co z tego, że wszystkie trzy odpowiadające za nie firmy chcą wprowadzić gaming na nowy poziom. Nie wiem czy lepszy, mimo kilku nieudanych poprzedników VR, jednak przełomowy. Gogle VR jeszcze nigdy nie były tak rozwinięte technologicznie, tak łatwo dostępne, tak szeroko wspierane przez twórców gier, a także... tanie. Wciąż kosztują jednak więcej niż konsola (nie takiej już) nowej generacji, a w przypadku gogli dedykowanych PC, więcej niż kilka konsol. Nawet jeżeli dla uproszczenia na potrzeby tego artykułu przestawimy się z PLN-ów na dolary, pozbywając się różnych marż i przeliczników na naszą walutę czy nawet euro, to wciąż są to w powszechnym odbiorze wysokie ceny.
PlayStation VR to 400 dolarów, Oculus kosztuje 600, a HTC Vive 800. Oczywiście wszystkie ceny zaokrągliłem do pełnych setek. Można też się czepiać, że "prawdziwa" cena PlayStation VR za pełny zestaw to 500 dolarów, Oculus też nie ma w zestawie kontrolerów ruchu, które są w paczce z HTC Vive. Posługując się nawet tymi uproszczonymi wartościami reklamowymi, można zauważyć pewne paradoksy. Najprostszy model iPhone'a SE, z pamięcią 16GB, kosztuje 400 dolarów. Tyle co PlayStation VR. Nowa wersja kolejnego już smartfonu w kojarzącej się z iPhonem 4 obudowie kosztuje tyle co pionierskie gogle VR. Pierwsze zdaniem internetu jest jednak tanie (klik, klik), a drugie drogie.
Apple przyzwyczaiło nas do naprawdę zaporowych cen. Sony z kolei po strzale w stopę ze zbyt drogą konsolą PS3, wydało w całkiem przystępnej cenie PS Vitę, tanią jak na 2013 rok i swoje możliwości konsolę PS4, czy jeszcze wcześniej kosztujące zaledwie kilka stów kontrolery PS Move. Problemem jest tutaj to, że tani PS Move w przesłaniu marketingowym Japończyków miał być mesjaszem gamingu, tak samo jak teraz VR. Koniec końców został fajnym gadżetem, który na jesień będzie można odkurzyć do gier na PlayStation VR. Problemem nie są więc ceny, ale nasze przyzwyczajenia i skojarzenia z daną firmą/marką.
Druga sprawa, Apple na każdym "tanim iPhonie" zarabia. I to nie mało, koszt wyprodukowania iPhone'a 6 to dla przykładu 200 dolarów. Reszta to różne marże i podatek za posiadanie telefonu "z japkiem". Sony do gogli natomiast dopłaca, pytanie tylko ile. Bo skoro jeszcze przed cenowymi zapowiedziami Oculus Rifta analitycy przewidywali, że przy 450 dolcach za sprzęt, Facebook będzie dokładał stówkę do każdego egzemplarza, to teraz musi być jeszcze więcej. U każdej firmy. I ludzie grymaszą, ustawiając się w kolejkach po nowe iPhone'y, które rewolucyjne już nie są. A VR jednak tak. Kto nie miał na nosie żadnych okularów tego typu ten nie zrozumie, o co chodzi.
Rozmowy o cenach są o tyle niebezpieczne, że ludzie dosyć szybko zaczynają zaglądać sobie nawzajem do kieszeni albo przeliczać zachodnie zarobki na te polskie. Chciałbym uniknąć tego typu rozmów i po prostu podkreślić, w jak dziwny sposób odbieramy wartość różnych urządzeń, ulegając hype'owi i reklamie.
Paweł Olszewski