Najlepsza gra pierwszego półrocza? Niby proste, ale konkurencja jest mocna [część II]
Redakcyjne głosowanie na najlepszy tytuł początku roku okazało się bardzo jednostronne. O przedstawienie trzech najlepszych gier pierwszej połowy 2015 roku poprosiliśmy więc przedstawicieli mediów, branży i zapalonych graczy. Wczoraj opublikowaliśmy pierwszą część zestawienia, więc dziś dokładamy drugą. Ciekawych typów wciąż nie brakuje.
Maciej Kowalik, redaktor Polygamia.pl: Trzeba pokłonić się przed arcydziełem CD Projektu. I robię to z przyjemnością, choć nie wierzyłem w Dziki Gon. Nie padłem na kolana przed poprzednim Wiedźminem, a przecież "trójka" miała otworzyć przed nami cały świat. O ileż trudniejsze musiało być to zadanie. Czy ktoś tego od nich wymagał? Nie. Mogli machnąć kolejny sequel i też byłoby ok. Ale Polacy pokazali, że mają jaja i nie chcą spocząć na laurach. Wyszło.
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Ogrom świata powala. Nie liczbą kilometrów kwadratowych, a liczbą zaszytych w nich mniejszych i większych przygód. Przy czym nawet te mniejsze potrafią rozrosnąć się do rozmiarów małego opowiadania. Nie wiem czy w grudniu zagłosuję na Wiesia rozliczając cały rok. Może trafi się jeszcze coś, co zrobi na mnie większe wrażenie. Ale w kategorii "gdybym miał przez te 12 miesięcy kupić tylko jedną grę" Dziki Gon na pewno nie będzie mieć sobie równych. Można utopić w nim dziesiątki godzin i wciąż mieć widoki na kolejne dni w skórze Geralta.
Ryszard "Rysław" Chojnowski, tłumacz, podcaster, człowiek-orkiestra [jego kanał na YT]" 1. Wiedźmin - rewelacyjna fabuła, świetne zadania poboczne, kapitalne teksty, z których sam Andrzej Sapkowski mógłby zapewne poczuć się dumny, wspaniale opracowany, tętniący życiem świat, cudowne wschody i zachody słońca i niezwykła przygoda. Gry jeszcze nie skończyłem, bo delektuję się każdą chwilą, zaglądam w każdy kąt, czytam wszystkie teksty (ciesząc się jak dziecko z odnajdowanych nawiązań do książek, filmów i innych gier) i ogólnie świetnie się bawię. Najprawdopodobniej gra roku.
2. Bloodborne - wszechobecna aura tajemnicy, odkrywanie tajemnic, zmagania z bossami, ciężki klimat, który można czerpać łyżkami, świetny, agresywny system walki, doskonale i przemyślanie zaprojektowany świat gry, frustracja i ogromna satysfakcja ze zrobienia platyny. Grę skończyłem 5 razy i mam ochotę na jeszcze. Przed pojawieniem się Wiedźmina kandydatka do gry roku.
Broken Age
3. Z miejscem trzecim miałem sporo problemów - chciałbym wpisać Batmana, ale za krótko grałem. Chciałbym Hearthstone (bo gram ciągle), ale pewnie zdążę jeszcze nie raz coś powiedzieć. Tak więc zdecydowałem się na klasyczna przygodówkę z Double Fine, czyli Broken Age. Ciekawa historia w uroczej oprawie graficznej, rewelacyjna gra aktorska, świetne (i logiczne) zagadki i mnóstwo zabawy przywodzącej na myśl złote lata Lucasarts. Bardzo polecam.
Adam Badowski, Szef Studia CD Projekt RED: The Order 1886 - bo pomimo oczywistych braków, gra wygląda fenomenalnie i pokazuje, że dużo jest do osiągnięcia na obecnej generacji konsol.
Bloodborne - bo From Software to jeden z ostatnich prawdziwie oryginalnych japońskich developerów.
Wiedźmin 3: Dziki Gon - bo RPG'ów nigdy za wiele :)
Beniamin Durski, były redaktor Polygamia.pl Nie, nie ma Wiedźmina. Wiadomo przecież, że każdy będzie miał go na swojej liście plus tak się akurat złożyło, że nie miałem jeszcze przyjemności w grę CD Projekt RED zagrać.
Batman: Arkham Knight - wierzyłem w Rocksteady nawet wtedy, gdy kolejne materiały promocyjne skupiały się tylko na czołgu i nie zawiodłem się. Po pierwszej godzinie gry było już pewne - to jest produkcja, która powalczy o najwyższe laury w tym roku.
Ori and the Blind Forest
Batman to wspaniałe, widowiskowe zwieńczenie trylogii (nie liczmy Origins) z mistrzowską reżyserią i sprawdzonym, ale wciąż świetnym systemem walki, który był inspiracją dla wielu innych tytułów. Nie da się też nie wspomnieć o oprawie graficznej, bo Arkham Knight to ścisła czołówka, jeśli nie najładniejsza gra na obecnej generacji konsol. Wielki szacunek dla dewelopera za ogrom pracy włożony w ten tytuł, widać to praktycznie w każdym nawet najdrobniejszym szczególe. Może jedynie troszkę mniej zabaw z czołgiem i byłaby perfekcja.
Ori and the Blind Forest - od czasu pamiętnej prezentacji na konferencji Microsoftu podczas E3 w 2014 wiedziałem już, że ten tytuł muszę mieć na oku. Spodziewałem się jednak, że poza przepiękną oprawą otrzymam raczej ckliwą opowieść, której głównym celem będzie wycisnąć ze mnie kilka łez, zgodnie z dość popularnym trendem wśród twórców niezależnych.
Rzeczywiście Ori to malownicza bajka, którą trudno się nie zachwycić widząc ją w ruchu, ale jednocześnie jest to metroidvania z krwi i kości, czyli gra z gatunku słynącego ze swojej mechaniki. Poczynając od bardzo precyzyjnego sterowania, po doskonałe projekty poziomów czy zabawę z tempem rozgrywki, wszystko to wpływa na nasz odbiór tej przygody. Chłoniemy atmosferę tytułowego lasu i zastanawiamy się, co jest takiego w tym magicznym tytule, że przestajemy mieć ochotę wracać do szarej rzeczywistości.
Her Story - Her Story jest nietuzinkowe, bo w końcu kto w 2015 roku wypuszcza grę opartą na oglądaniu wstawek FMV, ale to nie dlatego zrobiło na mnie takie wrażenie. Zadecydowało o tym poczucie dowolności w dojściu do rozwiązania. Naprawdę czujemy się jak detektyw, łącząc kolejne fakty, notując w głowie pytania i prawdopodobne odpowiedzi, zwracając uwagę na poszczególne zwroty czy słowa.
Her Story
Za często gry w pogoni za interaktywnością zapominają, że nie chodzi w nich tylko o szybkie wciskanie kombinacji przycisków. Her Story jest świetnym kontrprzykładem pokazującym, że prawdziwa gra może dziać się w naszych głowach, a satysfakcja z rozwiązania zagadki będzie tutaj niewspółmiernie większa niż pokonanie trudnego bossa w niejednej topowej produkcji. Gry dorosły już do takich eksperymentów, a ja jestem ich wielkim fanem.
Oskar Śniegowski, redaktor Polygamia.pl Powinniśmy porozmawiać o najgorszej grze półrocza. Wtedy można by podebatować o różnych tytułach, a tak będzie bardzo jednolicie. Pytać o najlepszą grę ostatnich 6 miesięcy, to jak zapytać Henry'ego Forda czy możesz sobie wybrać kolor swojego Forda T. "Oczywiście! Pod warunkiem, że będzie to czarny". Tak samo jest z tytułem gry półrocza i Wiedźminem 3. Nie da się dokonać innego wyboru. No, chyba że chcesz komuś zrobić na złość.
CDP RED odwalił kawał GENIALNEJ roboty. Dziki Gon to gra, która przez lata będzie służyła jako skala oceny dla innych RPG-ów. Stałą się pryzmatem, przez który rozbijane będą na składniki pierwsze wszystkie inne gry tego typu od teraz do... Hmm... Dobre pytanie. Czy na obecnej generacji ktoś będzie w stanie wejść wyżej, zaoferować więcej? Jeżeli ktoś stworzy role-play'a lepszego od trzeciego Wiedźmina, to zrobi to chyba tylko samo CDP RED. Może przy okazji Cyberpunka?
Wiedźmin 3: Dziki Gon
To nie jest tak, że ta gra jest idealna, czy ma wszystko o czym można zamarzyć (choć ma zdecydowaną większość). Ta produkcja ma duszę, ta historia żyje własnym życiem, my jesteśmy jedynie jednym z jej składników, mieczem przeznaczenia, który jest jak curry dla kurczaka z warzywami i ryżem - nadajemy jej smaku, ale nie stanowimy o jej istnieniu. Mam poczucie, że to wszystko mogłoby się wydarzyć bez nas. W tym wypadku, to nie świat przedstawiony jest bohaterem tła, to my nim jesteśmy. I choć bardzo ważni, to tak naprawdę stanowimy jedynie dodatek.
Zakochałem się w Wiedźminie po uszy. To piękna, młodzieńcza miłość, bo naszym jedynym problemem jest aby znaleźć dla siebie jak najwięcej czasu.
Tymon Smektała, Techland Wiedźmin 3: Dziki Gon: Wiadomo - tyle słów już na ten temat padło, że nie ma się co rozpisywać. Wspaniały, dojrzały świat z setkami opowieści to coś, co z oczywistych względów podoba się graczom. Kilka gameplayowych rzeczy w nowym Wieśku zrobiłbym pewnie inaczej, ale nie ma wątpliwości, że Dziki Gon to równie wspaniała wizytówka polskiego gamedevu na świecie jak Dying Light.
Elder Scrolls Online: Wiem, że były problemy przy premierze; wiem, że oceniane trzeźwym okiem ESO to właściwie „Skyrim 1.5 z przypadkowymi ludzikami biegającymi dookoła” - jest jednak w fantazji zwiedzania dziwnego świata Tamriel coś takiego, że chce się w to pakować kolejne godziny.
Elder Scrolls Online
Payday 2: Crimewave Edition: Uwielbiam co-opowe shootery, a w tym gatunku Payday 2 to jedna z trzech - obok Halo i Left 4 Dead- czołowych pozycji. I choć Crimewave Edition to tyle reedycja na nowe konsole zamierzam najbliższe tygodnie poświęcić na wszystkie te moralnie dwuznaczne rzeczy, na które Payday pozwala. Moc!
Piotr Bajda, redaktor Polygamia.pl Na pytanie o najlepszą grę pierwszego półrocza nie da się odpowiedzieć inaczej: Wiedźmin 3: Dziki Gon. Uwierzcie mi, próbowałem. Podobnie będzie także z pytaniami o najlepszą grę całego roku.
Wiedźmin 3 to bowiem coś więcej, niż tylko gra doskonała. Jej premiera odbiła się w branży głośnym echem. Świetna sprzedaż, zjednoczenie graczy cieszących się po prostu jednym z najlepszych RPG-ów w dziejach, podzielenie na kilka równie durnych obozów krzykaczy z wyssanymi z palca problemami (Anita, weź już przestań płacić rachunki za internet) i wreszcie "polski trop". Wiedźmin 3 to zwieńczenie dobrej passy gier znad Wisły oraz hołd dla naszej kultury, języka i dziedzictwa. Wiedźmin 3 to wydarzenie kalibru, jaki obserwujemy raz na kilka lat. Nie mogę nie nazwać Geralta najlepszą/najważniejszą grą pierwszego półrocza. Nawet pomimo faktu, że w nią nie grałem. I grać nie zamierzam.
Life is Strange
"A ulubiona gra pierwszego półrocza?" - spytacie. Tu też nie mam wątpliwości: Life is Strange. Nie wierzyłem w tę grę po zmarnowaniu przez Dontnod potencjału tkwiącego w Remember Me. "Zachciało im się podrabiać Telltale" - myślałem. Byłem (nie pierwszy raz zresztą i na pewno nie ostatni) głupi. Podczas gdy Telltale stoi swoimi grami w miejscu (prawdopodobnie nie mają dla nich czasu przy podpisywaniu tych wszystkich umów na nowe licencje), małe studio z Francji utarło mistrzom gatunku nosa. Life is Strange to gra dojrzalsza i lepiej przemyślana od wszystkiego, co stworzyło do tej pory Telltale zwiniętego w kulkę. Znacznie lepiej wychodzi jej także opieranie się pokusie tanich zagrywek. A nie widzieliśmy jeszcze przecież wszystkiego, co przygotował odważniejszy z odcinka na odcinek zespół.
Telltale nie traktuje raczej Dontnod jako bezpośredniej konkurencji. Mam jednak nadzieję, że ktoś dostrzeże Life is Strange przez uchylone okno wysokiej wieży studia. Zauważy, że pewne rzeczy da się w opowiadaniu historii w kawałkach zrobić inaczej. I lepiej.
Paweł Kamiński, były redaktor Polygamia.pl Kiepskie półrocze sobie wybraliście na start tej akcji, bo wpisy będą mocno monotematyczne. Mam nadzieję, że za pół roku to powtórzymy. Nie zagrałem jeszcze w kilka rzeczy: w Batmana, w Bloodborne, czy Magickę 2. Ale i tak świetnych gier nie brakowało.
Po zagraniu w część trzecią zacząłem już w pełni uważać dwójkę za najgorszą część serii: zbyt rozpolitykowaną, wtłaczającą Geralta na wąską ścieżkę fabularną. Dziki Gon daje mi wreszcie szansę bawić się na moich zasadach - minęło ze 30 godzin, a ja nie spotkałem ani Yennefer, ani Triss, ani prawie nikogo innego. Jeżdżę po wsiach i miasteczkach, rozpytuję o zadania po karczmach, wdaję się w bójki, zabijam potwory za marne grosze od wieśniaków, gram w Gwinta, znajduję skarby i odkrywam kolejne tajemnicze miejsca na mapie.
Nowa gra CD Projekt pozwala mi pędzić żywot wiedźmina poczciwego. Czuję się jakbym był bohaterem wszystkich opowiadań o Geralcie naraz. I choć wiem, że gdzieś tam czeka też saga: fabuła, spiski, wojny i intrygi, to wcale mi do nich nie śpieszno. Upajam się tymi pobocznymi - które nie są zrobione na odwal się, opowiadają ciekawe historie i nie brakuje w nich zapadających w pamięć postaci i sytuacji.
Ronin
Dying Light także urzekło mnie swobodą. W Dead Island nudziłem się strasznie chodząc niby po wyspie, ale tak naprawdę korytarzami. Nowa produkcja Techlandu zerwała z tym schematem. Ile razy w grach o zombie myśleliście, że zamiast użerać się z nadgniłymi trupami wystarczyłoby po prostu uciec na dach pobliskiego domu? W Dying Light można - w końcu tak zachowałby się człowiek w obliczu zombie - wiał i unikał kontaktu. Ta niekonieczność walki połączona z miodnym parkourem po wielkim mieście sprawia, że choć to kolejna gra o zombie, to zupełnie inna od pozostałych. I gram sobie od pół roku z przerwami, jeszcze mi się nie znudziła.
Trzecia gra też jest z Polski. Ronin - sympatyczna taktyczna skradanko-zręcznościówka z turową walką mieczem. Bardzo spodobał mi się ten pomysł na zostanie nieuchwytnym ninją. Można tu odstawiać akcje rodem z filmów, gdy od wybicia okna z kopa, do odgłosu uderzenia ostatniego ciała o ziemię mija kilkanaście sekund, a przeciwnicy nawet nie wiedzą, co ich trafiło. Polecam.
Muszę jeszcze wspomnieć o Terrarii i Docie 2, z którymi spędzam równie dużo czasu, co z wymienionymi. To nie nowe gry, ale obie dostały ostatnio spore aktualizacje. Darmowe.
--
Pod koniec roku w rozmaitych plebiscytach będzie tłoczno. I bardzo się z tego cieszymy. Zwłaszcza, że i Polacy będą mieć kilka argumentów, by w nich powalczyć.
Redakcja