Najdorodniejsze indyki PGA
Jak dla mnie targi wygrało Agony i 911 Operator, nie oznacza to jednak, że zabrakło innych obiecujących tytułów.
Jedne intrygują pomysłem, drugie stylistyką, jeszcze inne najzwyczajniej w świecie wciągają. Poniżej znajdziecie pięć targowych indyków, o których warto wspomnieć i o nich pamiętać. Bo a nuż szykują się hiciory?Zabijamy w grach mnóstwo ludzi. Najczęściej winnych. Przynajmniej tak lubimy sobie mówić, kiedy kładziemy głowę na poduszce i próbujemy zasnąć. Całkiem dużą przyjemność sprawia nam też oglądanie, jak w filmach to inni zabijają ludzi, najczęściej winnych (jasne). Ale czy zastanawiacie się czasem, kto, do diaska, potem sprząta te wszystkie resztki mózgów, kałuże krwi i odcięte kończyny?
Ktoś musi. Dla niektórych to nawet zawód, o czym wie każdy, kto oglądał "Pulp fiction". Ifun4all z kolei postanowiło zrobić o tym grę.Tak, w Serial Cleaner zbieramy trupy. Ogólnie czyścimy miejsca zbrodni - czy to pucując podłogę z krwi, czy pozbywając się obciążających dowodów. Działamy w latach 70. ubiegłego wieku, jedną połowę naszej twarzy zasłaniają więc okulary przeciwsłoneczne, a drugą sumiasty wąs. Specyficzny czas czuć tez w przygotowywanych przez twórców wnętrzach, modelach samochodów czy prezentowanej muzyce. Oprawa audiowizualna w ogóle jest jednym z najmocniejszych atutów gry. Wystarczy spojrzeć na pierwszy lepszy screen, by zachwycić się stylistyką i obejrzeć zwiastun, by pokochać udźwiękowienie.Sama rozgrywka to czysty arcade. Biegamy naszym "seryjnym sprzątaczem" i próbujemy wyczyścić krew oraz pochować ciała/dowody, unikając przy tym myszkującej wszędzie policji. Gdy zostaniemy wypatrzeni, najczęściej zaczynamy poziom od nowa, ale jest szansa rzucić się jeszcze do jakiejś szafy, żeby się tam schować. Funkcjonariusze zapominają wtedy o naszym istnieniu, co może wydawać się głupie, mnie jednak nie przeszkadzało - realizm czy powaga nie są cechami, w które celowaliby twórcy. Chodzi przede wszystkim o to, żeby gameplay wciągał. I mnie trudno było oderwać się od stoiska.
Szczególnie, że dalsze plansze nieustannie powtarzałem. Poziom trudności szybko podskoczył w górę i podwędzenie ciała kobiety spod nosa stróża prawa nagle stało się naprawdę wymagające. Wraz z większym wyzwaniem w pobrudzonych krwią wnętrzach pojawiły się dodatkowe atrakcje - a to przesuwalne przedmioty, za którymi mogę się ukrywać, a to zwabianie policjantów dźwiękiem. Miejsca zbrodni stały się łamigłówkami logicznymi.Serial Cleaner okazał się pomysłową, wciągającą i pozornie nieskomplikowaną grą o diabelnie atrakcyjnej oprawie. Aktualnie dostępny jest w ramach Wczesnego Dostępu, premierę zaplanowano natomiast na początek 2017 roku. Co ważne, nie będzie to sprzątanie trupów dla samego sprzątania trupów - twórcy zapowiadają, że fabuła zagra tutaj pierwsze skrzypce. I tym to mnie dopiero zaintrygowali.Baśniowe klasyki romansują z cyberpunkiem. Jako niebieskowłosa dziewczyna przenosimy się do świata, gdzie wróżką jest prosiak w żonobijce, a zamiast drewnianych drogowskazów gościńce zdobią neony. Zabawa konwencją, kojarząca się zresztą z Alice VR, zapowiada ciekawą, luźną atmosferę i kusi swoim potencjałem. Gameplayowo będzie to natomiast przygodówka o prezencji platformówki 2D. Decyzja dyktowana jest chęcią stworzenia jak najwygodniejszej rozgrywki na konsolach, na które Alibabe również ostrzy sobie paznokcie.Gra jest w bardzo wczesnej fazie produkcji, ale na PGA można było zagrać w jej początkowy etap. Magiczno-cyberpunkowy styl prezentuje się wyśmienicie, z malowanych teł wylewa się specyficzny klimat. Koślawe animacje bohaterki czy niedbałe dialogi wymagają jeszcze szlifów, ale te z pewnością nadejdą jeszcze w ilościach hurtowych.
Zaprezentowana podczas dema zagadka ze szczeblami drabiny, noktowizorem i maszyną napędzaną chomikami nie była specjalnie trudna, ale też nie obrażała inteligencji gracza. Ot, przyjemna rozkmina na początek - miejmy nadzieję, że ekscytującej oraz pomysłowej - przygody.Lubicie indyki, wyzwania, Bloodborne'a, tajemnice i LSD? To się świetnie składa, bo gdzieś w Polsce pewna niekonwencjonalna gra niezależna właśnie weszła w fazę beta - mowa o Sand is the Soul, dziele jednego dewelopera Michała Neugartena, którego pasja i entuzjazm zarażały na PGA.Sand is the Soul opowiada historię misjonarza mającego zadanie dostarczenia niezwykle ważnej depeszy do miasta CrossHill. Zwiedzana kraina pełna jest jednak niebezpieczeństw. W grę wchodzą intrygi, potwory, duszna, oniryczna wariacja wiktoriańskiej stylistyki oraz tytułowy piasek - magiczny surowiec dający siłę, ale i mącący zmysły. Podczas naszej wędrówki sami wybierzemy ścieżki oraz rozwiązania - ważne będzie na przykład, czy w odpowiednich momentach oddamy hołd naturze albo czy zwiążemy się z pewną niewiastą. System moralności będzie obecny gdzieś pod powierzchnią - nigdy nie będziemy pewni, jak podejmowane działania wpłyną na serce bohatera. I jak zareagują na nas napotkane postacie. Mogę zaoferować pomoc lub bez słowa rzucić się z pięściami/mieczem/paszczą.
Oprócz spacerowania i podejmowania licznych, rozgałęziających przygodę decyzji, czasami przyjdzie nam też powalczyć. Tutaj kłania się bezwzględność gier From Software, gdzie precyzja oraz szacunek do wroga to podstawa. Gra rozgrywa się w świecie 2D, którego oprawa jest czymś absolutnie unikatowym - świat jawi się jako gotycka, narkotyczna wizja dodatkowo podkreślana przez dynamiczną ścieżkę dźwiękową zmieniającą się w zależności od naszych poczynań. Zaprezentowane na PGA fragmenty utworów zapowiadały coś naprawdę dobrego i wprawnie łączącego najróżniejsze style, co nie powinno dziwić, kiedy weźmie się pod uwagę, że autor ma również rozległe doświadczenie muzyczne.Na pewno nie będzie to gra dla każdego. Wiele rzeczy może się w Sand is the Soul nie udać, szczególnie że prezentowane na targach demo nie było jeszcze grywalne, ale potencjał jest olbrzymi. Surrealistyczny sznyt, stawianie na dojrzałego odbiorcę, brak trzymania za rękę i fascynująca sceneria sprawiają, że trudno nie zaintrygować się tym nieznanym jeszcze tworem. A to już dobry start. Autor na targach zapowiadał, że wkrótce będzie miał w pełni funkcjonalną betę i na pewno nie omieszkam mu się przypomnieć, by już samodzielnie zagłębić się w ten dziwnie eteryczny świat i przekonać się, czy piasek faktycznie jest duszą.A gdyby tak z klasycznej dla gier zagadki "ustaw lustra tak, by naprowadzić promień na punkt X" zrobić pełnoprawny tytuł? Tym właśnie jest Archaica - jej twórcy proste założenia obudowują dodatkowo fabułą o starożytnej cywilizacji, przyjemną dla oka grafiką oraz odpowiednio wysokim poziomem trudności. Nie jest łatwo, a zmienne w rodzaju różnokolorowych promieni czy inaczej działających luster szybko komplikują wyzwania.Zaimplementowano też jednak ciekawy, nienachalny system podpowiedzi, w którym musimy wykazać się spostrzegawczością i wyłapać poukrywane na planszy kryształy. Po zebraniu znajdziek możemy sprawdzić, czy na danym obszarze powinno stać lustro. Nie rozwiązuje to jednak zagadki za nas, więc w momencie frustracji pozostaje koić nerwy spokojną atmosferą i zróżnicowanymi krainami.
Podczas główkowania odkryłem, że - podobnie jak w przypadku Serial Cleanera - dopadł mnie syndrom jeszcze jednego poziomu. Piętnaście minut później oglądałem się tylko nerwowo, czy ktoś zniecierpliwiony nie potupuje za mną nogą, chcąc samemu poprowadzić promień. Nadszedł też jednak czas, że od komputera odszedłem z ulgą, bo przez jedną z łamigłówek zaczęła mnie ćmić głowa.
Archaica ma wyjść jeszcze w tym roku na PC. Wszyscy fani gier logicznych powinni o tym pamiętać.Pamiętacie te stare, kultowe numery Badass Hero, na które polowało się przy stoiskach z komiksami? Nie pamiętacie, bo Badass Hero to seria fikcyjnych komiksów wymyślona przez twórców gry o tym samym tytule. A teraz jej uniwersum jest w poważnych tarapatach.
Kontinuum czasoprzestrzenne komiksów zostało rozbite, dzieją się złe rzeczy i nasz Badass Hero musi wędrować po kadrach z poszczególnych numerów i rozwalając hordy wrogów, zbierać tusz potrzebny do naprawienia swojej przebojowej historii. Tak prezentuje się tło fabularne oraz ogólny kontekst tego polskiego roguelike'a. Pomysłowo, prawda? Klasyczna komiksowa stylistyka idealnie współgra z wybranym przez autorów gatunkiem. Przebijanie się przez kolejne ramki, znajdowanie bonusów (Kapelusz Mafiosy z "Badass Hero #66"! Piracka opaska, której Badass Hero użył w 34. numerze!) i oglądanie rozpoczynających poziomy wstawek skutecznie potęguje klimat.Cały ten motyw umierania, rozpoczynania od nowa i losowo generowanych poziomów nigdy specjalnie do mnie nie przemawiał, ale wydaje mi się, że fani rogalików na Badass Hero powinni rzucić okiem. Rysunkowa grafika cieszy, główny bohater to absurdalny twardziel, którego wygląd możemy modyfikować, a prosta mechanika - choć jeszcze niezbalansowana - zaprasza do kolejnych prób przebicia się coraz silniejszą postacią przez watahy zróżnicowanych wrogów.
Mamy różne bronie, umiejętności specjalne, bonusy, ataki przeciwników możemy wykorzystywać na własną korzyść, a za uzbierany tusz rozwijamy statystyki. Na takiej zasadzie zwiedzimy trzy różne scenerie i skopiemy tyłek ogromnym bossom i trochę mniejszym minibossom. Nie będzie to skomplikowana, niezwykle rozbudowana gra, ale jej prostota, rogalikowe założenia i komiksowy, jajcarski klimat to coś, co może skusić niejedną osobę. Premierę zaplanowano na 2017 rok, twórcy planują też umieszczenie Badass Hero we Wczesnym Dostępie, by z pomocą graczy jak najlepiej doszlifować mechanikę.