Najbardziej wyczekiwane gry 2014 roku - wybiera Paweł Winiarski

Najbardziej wyczekiwane gry 2014 roku - wybiera Paweł Winiarski

Najbardziej wyczekiwane gry 2014 roku - wybiera Paweł Winiarski
marcindmjqtx
29.12.2013 10:02, aktualizacja: 15.01.2016 15:40

Zerkam na swoją listę i przecieram oczy ze zdziwienia. Ani jednej gry na wyłączność dla PlayStation 4, za to aż dwie, a raczej trzy, na Xbox One. Może to sygnał żeby zweryfikować swoje plany zakupu pierwszej prywatnej konsoli obecnej generacji?

W co najbardziej chcemy zagrać w przyszłym roku? Kolejny odcinek naszych typów.

W gronie redakcyjnym podzieliliśmy się typami, by nie powtarzać się w kolejnych częściach cyklu, który publikujemy na Polygamii. Z tego względu każdy z nas musiał wybrać inne produkcje. Oto typy Pawła Winiarskiego

Destiny

Bungie zostanie w sercach fanów Halo już na zawsze. Szanuję również decyzję o porzuceniu tego popularnego uniwersum, które zaczęło twórców Master Chiefa krępować. Tylko dlaczego Destiny wygląda jak Halo bez uniwersum Halo? Słyszałem to pytanie już przynajmniej kilka razy i zawsze odpowiadam na nie tak samo - „ale czy to źle?”. Absolutnie nie - grając w Halo niejednokrotnie myślałem o tym jak mogłoby wyglądać kosmiczne połączenie rpg, strzelanki i mmo w tym klimacie. I takie właśnie będzie Destiny, do tego posypane niesamowitym rozmachem, który bije z praktycznie każdego pokazanego materiału. Podobały mi się Borderlandsy, ale czuję, że to właśnie podobne, choć przecież tak bardzo różne Destiny przyciągnie mnie do konsoli na długie, naprawdę długie godziny, pozwalając trochę uciec od codzienności do wielkiego kosmicznego uniwersum. A w nim będę mógł iść nie tylko na romantyczną randkę przy zachodzącym słońcu, ale także prać się do woli ze znajomymi jak za starych, świetnych czasów Halo 3.

Titanfall

Call of Duty z mechami. To hasło, powtarzane w większości komentarzy pod notkami dotyczącymi Titanfall kompletnie do mnie nie przemawia. Nie rozumiałem też ekscytacji tym tytułem aż do momentu, kiedy twórcy zaczęli zamieszczać w sieci krótkie filmiki dotyczące poszczególnych robotów. Oglądam je z zaciekawieniem zastanawiając się, jak będę się czuł za sterami tej czy innej maszyny. I wtedy właśnie zrozumiałem, że czekam na Titanfall i chętnie wskoczę na pole bitwy, na którym zamiast normalnych żołnierzy będą się ścierać roboty. Bo ja lubię roboty - i te małe i te większe. Nie będą to te same emocje ja przy drugim MechWarrior, ale czuję konkretną rozwałkę. Choć kiedy patrzę na materiały z rozgrywki, chciałbym żeby Titanfall mniej przypominał CoDa, wyglądał lepiej i bardziej efektownie. Ale przecież to nie ma wyglądać, ale dawać frajdę z sieciowej rozgrywki, a właśnie na taką produkcję się zapowiada.

Halo 5

Jestem jedyną osobą w redakcji, u której na dźwięk słowa „Halo” pojawiają się na plecach ciarki. I dokładnie tak było w czerwcu tego roku kiedy pokazano zwiastun piątej części. Pustynia, John-117 ze szmatami na pancerzu i totalny brak reakcji, kiedy pod jego nogami „zaczęło się dziać”. 343 Industries pokazało już, że potrafi zrobić prawdziwe Halo, dlatego o piątkę jestem spokojny. Nie wierzę, że 343 popełni ten sam błąd co twórcy najnowszego Killzone'a wypuszczając piękną, ale niedorobioną i opracowaną fabularnie na kolanie grę. Ale jednocześnie ekscytuję się bardzo mocno, bo firma dostała do dyspozycji naprawdę mocny sprzęt, nic więc nie będzie stać na przeszkodzie, by zrealizować wizje, które nie były możliwe przy okazji Halo 4. Umiecie sobie wyobrazić ten rozmach kiedy sprzęt krzyczy „wyciągnij ze mnie jeszcze więcej”. Moja szczęka chyba potrafi, bo już robi wstępny plan ucieczki po podłodze przed telewizorem.

Quantum Break

Kiedy usłyszałem, ze Quantum Break to połączenie Alan Wake'a i Maxa Payne'a, byłem kupiony. Potem zacząłem oglądać materiały wideo i zbierałem szczękę z podłogi. Do tego podróże w czasie, anomalie czasoprzestrzenne. Tak, to moje klimaty. Quantum Break ma być ponadto napędzany silnikiem Northlight Engine, zaprojektowanym pod kątem potencjału konsoli Xbox One, a to nie tylko wzbudza spore nadzieje, ale musi - zwyczajnie musi - sprawić, że gra będzie wyglądać niesamowicie. A po tym, co widziałem w Ryse wiem, że ekipy tworzące produkcje konkretnie pod konsolę Microsoftu potrafią wyciągnąć z niej świetne rzeczy i tego właśnie oczekuję po Remedy Entertainment. A zdolnych Finów darzę sporym kredytem zaufania, bo choć nie mają na koncie zbyt wielu produkcji, to nie zawiedli mnie ani razu. I wszystko wskazuje na to, że przy Quantum Break będzie podobnie.

Plants vs. Zombies: Garden Warfare

Żaden ze mnie casual, ale Plants vs. Zombies po prostu uwielbiam i łyknę wszystko, co wyjdzie pod tym tytułem. Na początku kręciłem nosem, bo pomysł wydawał mi się absurdalny. Potem przypomniałem sobie bardzo fajne Orcs Must Die i przybiłem pieczątkę akceptacji. Podoba mi się styl PvZ, humor, jednostki - chcę je zobaczyć z innej perspektywy, w bardziej dynamicznej grze, a takie właśnie będzie Garden Warfare. Podczas gdy znajomi będą zagrywać się w kolejne Call of Duty, jeszcze jednego Battlefielda, próbując poczuć się jak prawdziwi żołnierze, którymi nigdy nie byli, ja wcielę się w wesołe roślinki odpierające ataki zombie. Brzmi idiotycznie, ale już nie mogę się doczekać. I obiecuję, że w przyszłym roku będę podlewał te 2 kwiatki, które mam w domu.

Paweł Winiarski

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)