Na publiczny pokaz Labo nie wejdziesz bez dziecka
Nintendo zdecydowanie podkreśla, do kogo kierowana jest nowa zabawka firmy.
18.01.2018 | aktual.: 18.01.2018 22:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po wczorajszym ujawnieniu Nintendo Labo komentarze są różne. Pozytywne, negatywne, zależnie pewnie od tego, w jakiej kto bańce siedzi. Moja, składająca się jednak głównie z entuzjastów elektronicznej rozrywki, jest dość jednoznacznie niezadowolona. Że głupie. Że za drogie. Że to tylko karton. Że, że, że...
Jakby nie rozumieli tego, co przecież powinno być jasne (i jest jasne dla naszego Adama Piechoty, jednak typ się zna na rzeczy). To jest zabawka dla dzieci, nie dla nas. Nie dla 20-30-40-latków, którzy grają na sprzętach Nintendo z poczuciem nostalgii, ironicznie czy jakkolwiek tam jeszcze. Japońska firma nie przestała być przede wszystkim producentem zabawek dla dzieci i Labo dobitnie to pokazuje.
First Look at Nintendo Labo
Do tych, którzy mogą mieć jeszcze wątpliwości, Nintendo kieruje bezpośredni przekaz. W dniach 14-17 lutego w londyńskim South Kensington odbędą się warsztaty, na których zaproszeni będą się mogli zapoznać i pobawić Labo. Zapisy są otwarte dla wszystkich, wystarczy wypełnić aplikację na oficjalnej brytyjskiej stronie Nintendo.
Haczyk? Żeby w ogóle być branym pod uwagę przy rozdzielaniu zaproszeń, trzeba się zgłosić z dzieckiem w wieku od 7 do 15 lat. W górną część widełek załapaliby się już pewnie dość samodzielni fajni japońskiej firmy, ale jest i drugi haczyk - jeżeli jest się dzieckiem według tej definicji, trzeba się zgłosić z rodzicem.
Można przeczytać na wspomnianej stronie.
To fajna inicjatywa z dwóch powodów. Po pierwsze od początku jasno i bezpośrednio pozycjonuje Labo jako zabawę dla najmłodszych, w której rodzice mogą najwyżej pomóc. Po drugie - właśnie to podkreślenie rodzinnego charakteru imprezy po raz kolejny dobitnie pokazuje, co jest wciąż najważniejsze dla firmy z Kioto. Dziecięca frajda, rozrywka, zabawa.
W świecie, w którym gry wideo bardzo często traktowane są zdecydowanie za poważnie, coś takiego jest bardzo odświeżające. A że karton drogi? No przecież wiadomo, że nie o koszt kartonu tu chodzi, a o cały idący za nim pomysł i jego realizację. Ktoś nad tym pracował, ktoś to zaprojektował, to wszystko kosztowało, a ostatecznie - kupować nie trzeba.
Dominik Gąska