Na prawdziwe Euro poczekamy rok, ale to nie powód, żeby odpuszczać Euro 2020 w PES 2020
Piłkarze nie mają takiej możliwości, ale my możemy. I warto wybrać się na Euro 2020 w PES 2020.
Znamy już terminarz Euro 2021. Mecz otwarcia odbędzie się 11 czerwca 2021 roku, Polacy pierwsze spotkanie rozegrają 14 czerwca. Odświeżenie kalendarza przez UEFA przypomniało mi, że gdyby nie pandemia, to rozgrywkami Euro emocjonowalibyśmy się właśnie teraz. Na szczęście nie wszystko stracone.
O tym, że o Mistrzostwach Europy zdążyliśmy przez koronawirusa zapomnieć, najlepiej świadczy fakt, że niemal niezauważenie przeszła premiera darmowego dodatku do PES 2020. Pozwala on rozegrać wirtualne Euro 2020. Rozszerzenie pojawiło się na początku czerwca i ze względu na nie naprawdę warto wrócić do piłki od Konami.
Przyznaję, że jeszcze kilka tygodni temu nawet nie żałowałem, gdy Japończycy informowali o przesunięciu dodatku. Nie mogłem też wydobyć z siebie entuzjazmu, kiedy ogłosili nową czerwcową datę. Prawdziwa piłka nie grała, więc nie miałem ochoty na wirtualne rozgrywki. Tym bardziej odgrywanie Euro 2020 z wiedzą, że impreza przesunięta jest o rok, wydawało mi się czymś sztucznym, a może nawet niepotrzebnym.
Nie da się ukryć, że darmowe rozszerzenie do Pro Evolution Soccer 2020 jest trochę… biedne. Po prostu. To nie dziwi, bo od czasów edycji FIFY poświęconej Mistrzostwom Świata 2010 nie doczekaliśmy się godnego odzwierciedlenia najważniejszych piłkarskich wydarzeń.
Niby mamy do wyboru 55 licencjonowanych reprezentacji, ale już nowe stadiony są raptem dwa - Wembley oraz Gazprom Arena. Są odświeżone twarze zawodników, nie ma jednak dodatkowych i kluczowych animacji związanych z imprezą. A przydałoby się choćby lepsze odwzorowanie trybun. Od lat w piłkarskich grach brakuje mi trybu eliminacji, które pozwoliłyby mi dostać się na imprezę. W DLC do PES-a również tego nie ma. I na Euro 2020, jak gdyby nic, może zagrać San Marino. Od razu.
Jest skromnie, tak jak się tego spodziewałem, a mimo to poczułem atmosferę piłkarskiego święta. Pewnie gdyby nie pandemia i gdyby Euro 2020 rozegrano zgodnie z planem, bardziej kręciłbym nosem. Ale teraz siedząc przed telewizorem, cieszyłem się z takich drobiazgów jak zmiana logo, mistrzowskie bandy czy nawet filmik wprowadzający do trybu Euro 2020. Za sprawą tych skromnych, kosmetycznych zmian uzmysłowiłem sobie, jak bardzo brakowało mi piłki i emocji z nią związanych. Po raz pierwszy pomyślałem sobie: "kurczę, szkoda, że na to Euro będzie trzeba tyle czekać".
Pozytywne odczucia na pewno spotęgował fakt, że PES 2020 przypomniał mi, jak świetną wirtualną piłką jest. Miałem przerwę od futbolu, nie grałem więc ani w grę Konami, ani w FIFĘ. Znowu więc zachwyciłem się strzałami, przerzutami, tym, jak ustawia się przeciwnik i reaguje na moją grę. Spokojne rozgrywanie piłki na własnej połowie i czekanie, aż rywal popełni błąd - o tak, PES jest w tym rewelacyjny.
Jeszcze przed pandemią więcej czasu spędzałem w FIFIE, mając świadomość, że gameplayowo PES jest lepszy. Skąd więc ta hipokryzja? Po prostu FIFA wygrywa u mnie licencjami i atmosferą. Lepiej rozgrywało mi się mecze Bundesligi czy Premier League na ładnych stadionach i z prawdziwymi przyśpiewkami w tle. PES po jakimś czasie zaczął nużyć spotkaniami na tych samych arenach. Teraz jednak Konami znalazło sposób, żebym do nich wrócił. I póki co zanosi się na to, że zostanę do końca sezonu.
Prawdziwe Euro zostanie rozegrane w 2021. Czy doczekamy się jeszcze jednego rozszerzenia? Pewnie tak, tym bardziej że całkiem prawdopodobne jest to, iż PES 2021 dostępny będzie na nowej generacji. O ile jednak obecnie na skromność darmowego rozszerzenia można przymknąć oko, będąc spragnionym atmosfery mistrzostw, tak za 12 miesięcy oczekiwania będą dużo wyższe.