N++ - recenzja
N++ ma do zaoferowania dokładnie to samo, co wcześniejsza odsłona - serię tysięcy bezkompromisowych wyzwań, które przetestują waszą zręczność i wytrzymałość pada.
I tak jak poprzedniczka, N++ nie będzie się cackać. To po prostu nie są gry, które na wstępie głaszczą nas po główce, dziękując za zakup. Nie, tu od raz się ginie. A potem jeszcze raz. I kolejny. Do momentu, aż wczujesz się w patyczakowatego ninję i zapanujesz nad jego ruchami. Wtedy zaczyna dziać się magia. To tak, jak ze szkołą i najbardziej surowymi nauczycielami, których później, po latach, doceniamy najbardziej. N++ to jedna, wielka - nie, nie wielka - GIGANTYCZNA zawodówka dla ninja. Do której codziennie ktoś dobudowuje nowe piętra.
Ninja nie ma wielu przyjaciół. Ich listę wyczerpują w zasadzie zwinność i pęd. Opanowanie obu elementów jest kluczem do odstawiania najefektowniejszych akcji, które nie są tu sztuką dla sztuki, a wymogiem ukończenia poziomu. Im dalej w zestawy plansz, tym częściej będziecie zastanawiali się, czy projektanci poziomów nie popełnili aby błędu. No bo nijak nie wygląda, by do wyjścia dało się dojść. A jednak - projekty plansz to mistrzostwo balansowania na granicy niemożliwego. Tego samego wymaga się zresztą od graczy.
Oceniana jest prędkość oraz ilość złotych kulek zebranych po drodze. Samo przejście planszy to często kwestia kilku sekund przedstartowej rozkminki nad położeniem przełączników oraz przeszkód, a potem kilka sekund na wykonanie planu. Do wyjścia dotrwa każdy. Poziom trudności powoli, powoli, ale jednak rośnie. Zaliczenie planszy z zebraniem całego "złota" to już zupełnie inna para klapków ninja i odróżnia prawdziwych wojowników od ciężkostopych rozczarowań.
N++
Patrzycie na obrazki i myślicie sobie - nie no, taka grafika w 2015 roku? Ale ten minimalizm to zdecydowanie najlepszy wybór dla gier takich jak N++. Tu liczy się przede wszystkim czytelność i kontrolowanie bohatera z dokładnością do kilku pikseli. Po kilkunastu poziomach zaczną na niego polować drony, wyrzutnie rakiet, klony, lasery i ciężarówki min porozkładane na każdej planszy. Po kilkunastu następnych zorientujecie się, że właśnie w pocie czoła ukończyliście tutorial. A przez następne 1000 plansz polować będą na Was tak przeszkadzajki, jak i sami autorzy projektujący coraz bardziej wymagające poziomy. Wymagają one jednak nie cudów, tylko zręczności. Każde podejście jest natomiast lekcją, z której powinniście wyciągnąć naukę.
Śmierć jest tu zresztą kompletnie pomijalna. W ułamku sekundy nasz patyczak znów jest gotów do odbijania się od ścian, skakania nad laserami i wykorzystywania każdej sztuczki, jaką oferuje mu stara dobra fizyka, by przechytrzyć wrogów.
Plansze zgrupowane są w zestawach po 5, co jest sprytnym sposobem do zachęcenia gracza, by nie odpuszczał. No dalej, jeszcze tylko dwie. Takie zestawy są z kolei grupowane w rzędach, więc... Sami rozumiecie. Do kontynuowania rozgrywki zachęca dodatkowo fenomenalny soundtrack, który potrafi wprowadzić gracza w stan bliski hipnozie.
N++
Muzyka zajmuje ostatnie ośrodki mózgu, które jeszcze nie zostały przejęte przez samą rozgrywkę, ratując nas od rozproszenia nowym sms-em czy porą obiadową. Stajemy się stuprocentowo zaangażowani. Miałem tu skojarzenia z podobnym oderwaniem od rzeczywistego świata, jakie towarzyszylo mi w REZ-ie, choć tamta gra była dużo bardziej hałaśliwa. Ale w N++ tak samo każda śmierć - których naprawdę nie brakuje - to też dodatkowy sampel na ścieżce dźwiękowej naszej przygody.
Wspomniałem wcześniej o dobudowywaniu do szkoły pięter. N++ oddaje graczom do dyspozycji edytor poziomów, które potem każdy może ściągnąć z sieci. Społeczność dziarsko wzięła się do roboty, a opcje sortowania twórczości użytkowników pozwalają nie zaprzątać sobie głowy marnymi projektami w kształcie genitaliów. Trafiają się też ciekawostki z innej bajki - jak poniższa plansza, która przechodzi się sama. Zegarmistrzowska precyzja projektanta zasługuje na brawa.
Sieciowy edytor przedłuży żywotność gry w nieskończoność - jestem o tym przekonany. Niestety z trybów wyleciała kooperacja online. Została tylko ta lokalna - dla czterech graczy. I znów - projekty poziomów zaprojektowano i dopracowano genialnie. Są zagadkami nieco większego kalibru niż solowe wyzwania. Trzeba pogłówkować te kilka sekund więcej, bo każdy z graczy ma coś do zrobienia. Nawet jeśli musi dostać się w trudne miejsce tylko po to by umrzeć. Jeśli ktoś dotrze do wyjścia - plansza jest zaliczona. To prawdziwa kooperacja, a nie singlowe plansze z kilkoma graczami - rzecz warta docenienia, choć wycięcie z N++ grania online jest rozczarowaniem.
N++
Zawiedziony sprawdziłem kooperację w trybie Share Play i okazało się, że jest całkiem nieźle. Lag jest wyczuwalny, ale da się go opanować. Nie jest idealnie, ale to zawsze coś. Oprócz współpracy, N++ oferuje też rywalizację graczy w ramach wyścigu po planszy. Ale w to w Share Play już nie pogramy, bo sieciowe opóźnienia byłyby czymś więcej niż tylko słabą wymówką.
Werdykt N++ to perła dla fanów zręcznościówek. Ale to też gra, która nie oferuje więcej niż stopniowe podnoszenie trudności i jeszcze mocniejsze ciśnięcie gracza. Nie nabędziecie tu specjalnych umiejętności, nie nauczycie się nowych ruchów i nie kupicie butów pozwalających skakać wyżej, choć będzie się to wam udawało - dzięki praktyce. Gdy po kilku godzinach wrócicie do pierwszych poziomów, zbieranie kompletu złota będzie śmiesznie proste. Atakujcie śmiało, jeśli lubicie gry zręcznościowe w najczystszej formie. Takie, które naprawdę Was przetestują i nie będą próbowały udawać niczego innego.
Maciej Kowalik
Platformy: PS4 Producent:Metanet Wydawca:- Dystrybutor: - Data premiery: 29.07.2015 PEGI:7
Grę do recenzji udostępnił producent. Screeny pochodzą od redakcji.