Myszka bez myszy
Na Massachussets Institute of Technology stworzono prototypowe urządzenie pozwalające na pracę jak myszką - ale bez fizycznej obecności myszki.
Użytkownik kładzie rękę na stole i porusza nią jak przy poruszaniu myszy, a komputer śledzi ruchy jego ręki i palców i przesuwa kursor po ekranie. Działający prototyp kosztował około 20 dolarów, składa się z lasera podczerwonego z końcówką rozpraszającą promień do poziomego "wachlarza" tuż nad stołem oraz z prostej kamery na podczerwień, która widzi punkty dłoni podświetlone przez laser. Dzięki temu jest w stanie śledzić ruch ręki, przesuwając kursor, a także pozycję palców, pozwalając na klikanie lewym i prawym przyciskiem, a także na inne, bardziej złożone gesty, takie jak przeciąganie przez "uszczypnięcie" palcami czy przewijanie tekstu przez ruch wszystkimi palcami na raz.
Oczywiście, można zapytać, po co komu takie urządzenie wbudowane w laptopa, jeżeli może mieć ekran dotykowy czy touchpad. Jednak ekran dotykowy nie jest w stanie zastąpić myszy z powodów ergonomicznych - trzymanie ręki przy ekranie laptopa jest na dłuższą metę męczące i zasłania tekst. Myszka może być precyzyjniejsza i szybsza od touchpada lub trackpointa - co idealnie widać na przykładzie gier FPP czy RTS. Oczywiście, można razem z laptopem nosić myszkę - Project Mouseless również wymaga dużej, poziomej powierzchni, po której będzie można przesuwać dłoń (poruszanie nią w powietrzu byłoby męczące) - ale to kolejne urządzenie, o którym trzeba pamiętać i które trzeba podłączyć albo ładować.
Jednak aby "mysz bez myszy" sprawdziła się w rzeczywistości konieczne będzie poprawienie jej precyzji i czasu reakcji, patrząc na umieszczony na stronie kierującego zespołem Pranava Mistry film demonstracyjny. Podejrzewam, że będzie to wymagało trochę lepszej kamery niż takiej za kilkanaście dolarów, a to z kolei mocno podroży koszt laptopa. Stąd też nie podejrzewam, żeby pomysł ten przyjął się w najbliższej przyszłości... ale jakość zminiaturyzowanych kamer z każdym rokiem się poprawia, więc może za kilka lat?
Leszek Karlik