W jednym z magazynów komputerowych przeczytałem ostatnio, że gry konsolowe są wtórne i odtwórcze, że ich autorzy zapominają o innowacjach i powielają panujące na rynku standardy. Takiego wała! To gry na PC cechuje wtórność, zaś chwyty uznane za rewolucyjne (spowolnienie akcji w Max Payne, nieliniowość Baldur's Gate bądź możliwość przestrzelenia się przez ścianę w Red Faction, pochodzącym przecież z konsol) są jedynie drobnymi nowinkami dotyczącymi samego przebiegu sztampowej gry. Przecież zarówno fabuła Maxa Payne, jak i wspomnianego Baldur's Gate, są osadzone w doskonale znanych światach, znanych z tanich książek i sztampowych, hollywoodzkich filmów. Jednocześnie pierwsza gra to zwykłe TPP, a drugie - RPG z widokiem z góry, jakich na Playstation tysiące.W ostatnim półroczu na konsolach pojawiły się co najmniej dwa programy prawdziwie odkrywcze! Wnoszą do świata gier nie tylko nowe pomysły na rozrywkę, ale i nowe światy, oryginalnych bohaterów i niekonwencjonalne, bardzo zaskakujące pomysły dotyczące samej rozgrywki. Mówię tu o słynnym już Rez, który niedawno trafił do polskich sklepów, i opisanym poniżej Mr. Moskeeto. Gra ta pojawiła się w Japonii blisko rok temu. Odniosła tam umiarkowany sukces, na tyle jednak duży, by zainteresować sobą brytyjską firmę Eidos. Została ona europejskim wydawcą Mr. Moskeeto i to właśnie dzięki niej lada dzień zobaczymy tą grę w sklepach. Czy to dobrze? To zależy od tego, czy lubisz komary!W omawianej produkcji Sony Japan gracz wciela się właśnie w komara. Nie muszę chyba nikomu mówić, że zwierzątko to przypomina klasyczną muchę z tą różnicą, że - niczym rasowy wampir - gustuje w ludzkiej krwi. W grze posiada też wielgachne oczy, fachowe buciki i baniaczek na krew. Jednym słowem to wielce sympatyczny owad, nie mający wiele wspólnego z robakami, które kłują nas w upalne, letnie popołudnia, pozostawiając cholernie swędzące gule... Nasz pan Moskit wybiera się do rodzinnego domu państwa Yamada, by tam pożywić się, nabrać tężyzny fizycznej i zebrać trochę jakże cennej krwi. Kierujemy nim oczywiście my. Musimy zadbać, by odnalazł odpowiednią osobę i załatwił swoją sprawę, tzn. ukąsił w z góry określony punkt ciała, przykładowo w szyję, ramię czy nogę. Zadanie to jednak nie należy do najprostszych. Delikwent łazi bowiem po domu, zajmuje się jakąś pracą, bądź po prostu śpi wiercąc się niemiłosiernie. Jedna z uroczych dziewcząt z rodziny Yamada potrafi na przykład zacząć się kąpać - a przecież powszechnie wiadomo, że moskicie skrzydełka nie przepadają za wodą. Nie jest lekko! Zresztą... nawet jak już się człowiek, przepraszam - komar, wpije w dawcę, ssać musi niezwykle ostrożnie. Gdy sprawi ból, rozpocznie się prawdziwa wojna! Pogryziony sieknie owadem o ścianę, zgniatając na miazgę. Czasem też sięgnie po spray na komary, włączy lampkę antymoskitową tudzież zapragnie zabawić się z nami w klaskane. Cóż... Wówczas należy spieprzać.Zaletą gry Mr. Moskeeto jest odpowiednio wyważony poziom trudności, sprawiający, że zabawa daje autentyczną przyjemność. Mocnym punktem programu jest też przyzwoita, choć nie rewelacyjna grafika. Postacie ludzkie są w niej wyjątkowo duże, zaś perspektywa komara sprawia, że niektóre rzeczy, np. spray czy dłonie, wydają się być olbrzymimi i szczególnie niebezpiecznymi. Fajnie wypada też dźwięk oraz zwyczajowa już mini-gra, pozwalająca odetchnąć po trudach fruwania pod sufitem. Tym samym Mr. Moskeeto uznać należy za oryginalny pomysł w dobrej oprawie, mający w sobie naprawdę sporo grywalności. Ekologom na pewno się spodoba.