Możecie być spokojni o save’y w chmurze Nintendo
Pół roku to chyba wystarczający czas, by odnowić subskrypcję.
Jednym z podstawowych oczekiwań wobec płatnej usługi Japończyków (Nintendo Switch Online) była możliwość przerzucania zapisów z gier do chmury. Wiadomo, Pstryczek to sprzęt przenośny, może ulec zniszczeniu, nagle zniknąć, albo rozpłynąć się na deszczu niczym łzy androidów - to, że maniacy bali się o swoje 60-godzinne sesje w Breath of the Wild, nie dziwi. Jednym z fundamentalnych rozczarowań, gdy usługa wystartowała w zeszłym tygodniu, była zaś sugestia, że zapisy miałyby zniknąć z cyfrowego nieba dokładnie w momencie, w którym przestaniemy płacić za abonament. Szczęśliwie, zamieszanie było spowodowane wyłącznie niedokładną informacją od samego Nintendo.
Oczywiście, w przypadku Switcha nie rozwiązuje to całego problemu. System nadal nie będzie pozwalał wysłanie do e-nieba niektórych save’ów z naszego systemu. Niechlubnymi wyjątkami są obecnie Splatoon 2 i nadchodzące Pokemony, gdyż, jak twierdzi korporacja, taka opcja umożliwiałaby również eksploatowanie pewnych mechanik (popularnie nazywane „chamskim czitowaniem”). Podejrzewam, że to kwestia czasu, nim i w tej sprawie coś ruszy. O wstępnych plusach i minusach Nintendo Switch Online pisałem dość obszernie w zeszłym tygodniu. A teraz zbieram chętnych do podpisania się ze mną jako „rodzina” i zrzutki na roczną subskrypcję (120 zł, absolutnie do przełknięcia).