Może remasterując stare mapy, PUBG odzyska pozycję w starciu battle royale’i
Zaczynają od Erangel.
Fortnite już dawno przestał być wyłącznie grą, a zaczął istnienie jako fenomen na skraju wielu mediów. Apex Legends rośnie w siłę i jeśli mnie pamięć nie myli, przekroczył niedawno 50 milionów użytkowników. Zatem jest na dobrej drodze do przyszłego króla gatunku. A co z „biednym” PlayerUnknown’s Battlegrounds, od którego wszystko się zaczęło daaawno, daaawno temu, w 2017 roku? Próbuje pozostać w dyskursie. Na różne sposoby, tu jakimś crossoverem, tam… zmianami. Na przykład remasterem swojej oryginalnej mapy. Przekopujemy zatem fundamenty battle royale’i.
Rzecz, jaką dzielni Redditerzy odkryli już jakiś czas temu - PUBG Corp będzie eksperymentować ze swoją pierwotną wysepką. Przede wszystkim - zwiększą liczbę miejsc, na które spada najlepszy loot. Powyższe zdjęcie, wykopane przez dataminerów, nie zostało oficjalnie potwierdzone. Ale post samej firmy jest dość jednoznaczny:
Same zwiększenie miejsc ze sprzętem interesuje mnie najmniej, bowiem nie byłem (i już chyba nie będę) w stanie się uzależnić od jakiegokolwiek battle royale. Cała reszta zmian, która może dotyczyć przecież ułożenia terenu, liczby obiektów, a finalnie nawet poprawy oprawy wizualnej lub wprowadzenia nowych efektów pogodowych, to jednak mój konik. Bardzo lubię, gdy któryś deweloper się na to decyduje. Nigdy nie zapomnę, jak wielkiemu przeobrażeniu uległo swego czasu Ubisoftowe The Crew. Albo co do DriveCluba wrzucało śp. Evolution Studios. Albo - żeby zakończyć w odpowiednim gatunku - jak ogromne poruszenie wywołuje każdy nowy sezon Fortnite’a oraz towarzyszące mu wydarzenia.
Czy to jednak wystarczy, aby ocalić PUBG od zapomnienia?