Mobilny Mario Kart Tour na razie nie przekonuje
I te mikrotransakcje!
Bo gra trafiła do betatestów, a w sieci pojawiają się pierwsze fragmenty rozgrywki. Nintendo nigdy nie pokazało z tego tytułu czegokolwiek poza logiem, zatem to nasza pierwsza okazja, by zobaczyć, jak jedna z najpopularniejszych serii w dziejach gierkowa zniesie tłumaczenie na język mobilny.
Zacznę od problemów własnych, odciętych od przyjętego modelu biznesowego. Trasy, ich szczegółowość, dynamika rozgrywki. Cofamy się w rozwoju do czas Mario Kart DS/3DS, niestety. Co jest tym bardziej dołujące, gdy przypomnimy, że OD LAT nie dostaliśmy nowego Mario Kart. Domyślacie się pewnie, jak całość działa - postać trzyma nogę na gazie sama, my musimy tylko skręcać i używać dopałek. Gra brzmi jak MK, a pewnie po pierwotnym grymasie da się MK również wyczuć w smaku, ale wciąż - o wiele lepszą jakość zabawy miałem dawno, dawno temu w „siódemce”. Tak mi się przynajmniej wydaje. To właśnie problem z oglądaniem gameplayów w internecie.
A teraz problemy najważniejsze w oczach zachodnich mediów. Tour będzie darmową aplikacją. Oznacza to, że mikrotransakcje, których nie sposób ominąć, wyjdą albo „tak sobie agresywnie”, albo „agresywnie”. Niestety, będzie tak sobie. „Pay-to-win” w systemie gacha, czyli płać tak długo, aż dostaniesz najlepsze maszyny i w każdym wyścigu będziesz miał przewagę. Internauci stopują kanonadę bluzgów, bo przecież na razie widzimy tylko, jak to działa w fazie beta. Do „lata”, bo to wciąż oficjalna data premiery aplikacji, coś mogą zmienić. Mogą, nie muszą. Gacha’owanie dało im sporo zielonych w telefonowym Fire Emblemie.
Cóż. Czekamy. Może dostaniemy jakiegoś koda wcześniej. Jeśli nie, i tak zrecenzujemy. Ale chwilowo polecam wstrzymać entuzjazm. Za winklem przecież również mobilny Dr. Mario :D