Mobilne produkcje Nintendo generują ogromne zyski
Aż dziw, że wielkie N tak długo opierało się wejściu na ten rynek.
To znaczy wcale nie jest to dziwne, bowiem twórcy Zeldy i Maria od lat koncentrowali się na swoich platformach, nie podążając za branżowymi trendami i rozpieszczając tym samym swoich fanów. Pogłoski o dużych zyskach z gier mobilnych dotarły w końcu i do Nintendo, ale mało prawdopodobne, by zmieniło to długofalowe działania firmy. Firmy, która jak żadna inna dba o swoich graczy, karmiąc ich kolejnymi odświeżonymi klasykami czy kontynuacjami już znanych marek. Nostalgia to potężny instrument, a Nintendo zaczęło z niego korzystać jeszcze zanim stało się to modne.
Ale przejdźmy do cyferek, w końcu po to kliknęliście w ten wpis. Gry mobilne, jak to gry mobilne – generują ogromne przychody przy minimalnych nakładach czasu i środków własnych. Weźmy takie Fire Emblem Heroes (spin-off głównej serii), które od premiery w lutym 2017 roku wygenerowało 656 milionów dolarów zysków. Nie tak wysokim, ale równie dobrym wynikiem mogą pochwalić się również Animal Crossing: Pocket Camp i Dragalia Lost, które zarobiły kolejno 131 i 123 milionów dolarów.
Z wyliczeń SensorTower wynika, że od początku wejścia na rynek mobilny, gry Nintendo zostały pobrano łącznie 452 milionów razy, a łączny dochód z ich monetyzacji przyniósł wielkiemu N już miliard dolarów.
Bartek Witoszka