Misje poboczne w pierwszym Assassin's Creed to zasługa... kilkulatka?
Anegdota z cyklu: przychodzi szef z synem do pracy.
Wyobraźcie to sobie. Pracujecie nad grą, która lada moment zmieni branżę. Jesteście z niej naprawdę dumni, a robota wydaje się być skończona. Wtedy przychodzi prezes ze swoim synem. Młodzian zasiada do gry i, jak to dziecko, wali prosto z mostu: nuuuuda.
Taką historię przytoczył na swoim Twitterze Charles Randall, człowiek odpowiedzialny za projekt sztucznej inteligencji do sytemu walki w Ubisofcie. Opowieść, którą przytoczył, dotyczy natomiast pierwszego Assassin's Creed.
- Przychodzi mój szef i mówi: "trzeba dorzucić kilka aktywności pobocznych do gry. Mamy plan od Patrice'a, ale nie zgodzę się, jeśli ty w to nie wejdziesz". Poprosiłem o czas do namysłu, podkręciłem głośność muzyki i zdrzemnąłem się przy biurku – pisze i po chwili dodaje - Zapomniałem o najważniejszej części. Powiedział: "musimy umieścić wszystkie misje poboczne w ciągu pięciu dni i muszą być wolne od błędów".
Następnych kilka dni Randall wraz z kilkuosobowym zespołem rzucił się w wir pracy. Bez błędów się nie obeszło, a w zasadzie bez jednego. Jeden z Templariuszy znikał ze świata gry, przez co był uznany za SI za martwego, ale nie przypisywał zasługi graczom.
Dokładnie opisuje to sam Randall. - Jeśli zbliżyłeś się do niego z niewłaściwego kierunku, wpadał w podłogę i znikał – tłumaczy. Efekt? Brak możliwości zdobycia 1000 punktów w grze (Gamerscore - punkty potrzebne do zdobycia 100 proc. na konsolach Xbox). Co bardziej cierpliwi musieli podchodzić do zadania kilkukrotnie, za co Randall przy okazji przeprasza. Przyznaje jednocześnie, że nie pamięta nic z tego działo się podczas tych kilku dni wytężonej pracy.
Po publikacji tych wspomnień Randall zaczął tłumaczyć swoją opowieść. Twierdzi, że nie ma całkowitej pewności, czy zmiany były podyktowane znudzenie syna prezesa. - Wiem tylko to, co mi powiedziano. To mógł być komentarz rzucony z frustracji – pisze.
Randall dodał również, że zaproponowane zmiany poprawiły jakość samej gry, a przy okazji sama praca była jedną z najłatwiejszych i najmniej obciążoną nadgodzinami w jego karierze.