Minister Spraw Wewnętrznych Bawarii twierdzi, że brutalne gry są jak narkotyki i dziecięca pornografia
Niemcy powoli toną w oparach absurdu pod względem krytyki brutalnych gier. Oliwy do ognia dolał ostatnio Joachim Herrman, Miniser Spraw Wewnętrznych Bawarii, wydając oświadczenie zbiegające się z przyznaniem rządowych nagród German Games Award oraz konferencją poświęconą grom wideo w Monachium. Czytamy w nim, że:
04.04.2009 | aktual.: 13.01.2016 17:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Takie gry są jedną z przyczyn przemocy wśród młodzieży oraz szkolnych strzelanin, gdzie obrazy z brutalnych gier stają się rzeczywistością. Coraz więcej i więcej dzieci grzęźnie w tych wirtualnych światach przemocy. Nie mają oni już czasu ani na szkołę, ani na pracę, przez co są straceni dla naszego społeczeństwa. Pod względem swoich bolesnych skutków są one [brutalne gry] na tym samym poziomie, co dziecięca pornografia oraz narkotyki, których zakazu nikt nie kwestionuje.Właściwie nie będę się nawet oburzał, bo z populistami nie ma co dyskutować, sami wystawiają sobie świadectwo. Na szczęście znalazł się w Niemczech rozsądny polityk, Thomas Jarzombek, rządowy Komisarz do Spraw Nowych Mediów, który skrytykował powyższą wypowiedź.
Porównanie jest kompletnie nieodpowiednie... każdy, kto wydaje takie oświadczenia nie ma kwalifikacji by uczestniczyć w dalszej debacie dotyczącej ochrony mniejszości przed złymi skutkami nowych mediów. W zasadzie nic dodać, nic ująć. Herrmanna mogą jednak spotkać inne przykrości niż tylko wykluczenie z dalszej debaty. Trzy stowarzyszenia niemieckich producentów i wydawców gier już zażądały publicznych przeprosin.
[via GamePolitics]