Minirecenzja: Zombrex Dead Rising Sun
Na Xbox Live pojawiły się dziś trzy pierwsze odcinki Zombrex Dead Rising. Keiji Inafune próbuje w nich swoich sił jako scenarzysta i reżyser starając się stworzyć zabawny i kiczowaty horror klasy B. Cały problem w tym, że w tej konwencji chce przekazać nam prawdy objawione, na jakie wpaść mógł tylko japoński twórca.
05.08.2010 | aktual.: 15.01.2016 15:47
Serial ma fabułę prostą jak konstrukcja cepa, dlatego też zabiegi z zaburzoną chronologią wydarzeń nie sprawdzają się - brak tu jakiegokolwiek elementu zaskoczenia, poszczególne sceny nie zazębiają się w całość, bo prawie cała akcja rozgrywa się w jednym miejscu. Owszem, można z tego uczynić atut jak w Rezerwowych Psach, ale nie mamy do czynienia z dziełem tej miary. Zombrex przedstawia historię dwóch braci, co istotne jeden z nich jeździ na wózku inwalidzkim, z natury jest więc bezbronny, za to wyszczekany, drugi robi wszystko, by ratować brata i siebie przed inwazją zombie, z jaką mają do czynienia w mieście. Pech chce, że nie mogą znaleźć miejsca w żadnym z przewidzianych schronów, a magazyn do jakiego trafiają by przeczekać noc pilnowany jest przez psychopatów, w których za grosz nie ma ludzkiej solidarności. Nachalne przesłanie serialu sprowadza się więc do tego, że ludzie potrafią być gorsi niż krwiożercze zombie. Gdyby ktoś nie wpadł na to sam na pewno pomogą mu przemyślenia głównego bohatera naiwnością dorównujące japońskim RPG (pojawia się nawet muzyka w stylu z jakim kojarzony jest Nobuo Uematsu), a jeśli komuś i tego mało, to przekaz ten wyjaśnia też sam Inafune po trzecim epizodzie.
Niestety z zamierzonego śmiesznego kiczu w serialu widać jedynie kicz, podkreślany jeszcze przez fatalny pomysł dubingowania japońskich aktorów po angielsku. Gra aktorska kunsztem dorównuje dokonaniom braci Mroczek, choć tutaj mamy do czynienia z amatorską produkcją robioną po godzinach (coś jak piłka nożna w San Marino) i można to zrozumieć. Szkoda, że akcja toczy się jak krew z nosa, a oglądanie walki z psychopatyczną bandą z magazynu szybko staje się nudne. Co gorsza, Zombrex również nie straszy, zombiaki budzą raczej uśmiech politowania. Całości nie ratują nawet długie sekwencje FPS i ujęcia z ręki, choć początkowo robią dobre wrażenie.
Po trzech pierwszych odcinkach zupełnie nie mam ochoty na kolejne. Jednak ponieważ materiał filmowy dostępny jest za darmo i powstał w zasadzie z chęci dobrej zabawy i eksperymentu, można mu wiele wybaczyć. Mimo to, poza największymi fanami Dead Rising reszta pewnie poczuje, że zmarnowała swój cenny czas. Dobrze chociaż, że Inafune ma świadomość, iż nie może się mierzyć z profesjonalnymi reżyserami.
Marcin Lewandowski
PS Rozpiskę premier kolejnych odcinków znajdziecie we wpisie Konrada, to dla tych, których swoim marudzeniem nie zniechęciłem.