Might & Magic: Clash of Heroes HD, czyli prawie jak "hirołsi"
"Prawie" w tym wypadku wcale jednak nie oznacza "gorzej".
Clash of Heroes to w zasadzie nie jest nowa gra. W 2009 roku miała swoją premierę na Nintendo DS, a teraz trafiła do cyfrowej dystrybucji na 360 i PS3. Ciężko mi stwierdzić, jak dokładnym portem jest obecna wersja, bo nie miałem przyjemności grać w tamtą, ale jeśli chodzi o same wrażenia wizualne, to nic nie wskazuje, by była to produkcja z konsoli przenośnej. Grafika jest śliczna i, zgodnie z tytułem, HD. Lekko mangowa, co mi akurat średnio pasowało, ale na szczęście w stopniu, który mnie nie odrzucał.
Zgodnie z nazwą, gra dzieje się w świecie Might & Magic. Oczywiście w tym "nowym", Ashan, który pierwszy raz pojawił się w piątej odsłonie HoMM. Miłośnicy tamtego tytułu z pewnością rozpoznają realia, niektóre artefakty czy bohaterów. Zasadniczo jednak nie ma to wielkiego znaczenia. W porządku, formalnie jest to prequel HoMM V, ale fabułka jest na tyle miałką pulpą fantasy, że naprawdę nie ma się o czym rozpisywać. Ot, jest, ale nie gra większej roli, bo tu chodzi przede wszystkim o grywalność.
Jak się w takim razie w Clash of Heroes w ogóle gra? Wyobraźcie sobie HoMM skrzyżowane z Puzzle Quest. Bohater porusza się po mapie, gdzie kupuje jednostki, zdobywa skarby, znajduje zadania i tak dalej. Tu toczy się też praktycznie cała warstwa fabularna. Najważniejszym elementem są jednak bitwy. W ich czasie gracz przenoszony jest na ekran, którego górę zajmują jednostki wroga, a dół - własne. Ataki wykonuje się przestawiając odpowiednio swoje wojska i ustawiając z nich jednokolorowe linie. Dodatkowych zasad jest tu całkiem sporo, bo są i jedostki zajmujące więcej miejsca niż inne, ataki można łączyć, można także formować mury i tak dalej, i tym podobne. Nie ma sensu się specjalnie teraz w to wgłębiać. Najważniejsze jest to, że to się absolutnie świetnie sprawdza i sprawia mnóstwo, mnóstwo frajdy. Nie przesadzę, jeśli powiem, że grywalnością Clash of Heroes przebija wiele dużych, pudełkowych gier wydanych ostatnimi czasy.
Bardzo dużą zaletą jest też długość gry. Sam mam już za sobą sporo godzin, a końca nie widać. Frakcji jest pięć, każda ma swoją kampanię i grania jest naprawdę duuuużo. Prędzej się można znudzić, niż Clash of Heroes skończyć (choć to prędko, z uwagi na grywalność, także raczej nie nastąpi). Do tego dochodzi tu jeszcze tryb wieloosobowy, gdzie można rozgrywać bitwy jeden na jednego bądź dwóch na dwóch, także na jednym telewizorze. Naprawdę jest w co grać.
Werdykt Clash of Heroes kosztuje obecnie 55 zł/1200 MSP, w zależności od konsoli. Jeśli bawią Was tego typu produkcje, to zaopatrzcie się w tę grę koniecznie. Momentami zastanawiam się czy nie lepszym wyborem byłaby jednak wersja na DS-a (aż chciałoby się w tę grę grać w autobusie czy na przystanku, jest stworzona do takich pięciominutowych rozgrywek), ale nie zmienia to faktu, że jest świetna. Warto.
Tomasz Kutera