Microsoft uspokaja: nie bójcie się już Czerwonego Pierścienia Śmierci
Z RRoD (Red Ring of Death) miał do czynienia nie jeden użytkownik Xboxa 360 (ha, ja się uchroniłem, a to już mój drugi egzemplarz). Microsoft wydał zresztą konkretną sumę na przedłużenie gwarancji konsoli do trzech lat, firma też co jakiś czas modyfikowała (i dalej to robi) konstrukcję sprzętu tak, aby zminimalizować jego awaryjność. Teraz gigant z Redmond podał dumnie do wiadomości, że Xbox 360 psuje się mniej. I to o wiele mniej w porównaniu do poprzednich wersji. O ile? A tego już Aaron Greenberg z Microsoftu nie chciał zdradzić. A właściwie nie mógł, zasłaniając się ewentualnym gniewem prawników. Trochę to dziwne, wszak ten parametr to świetna reklama dla produktu, tym bardziej dla takiego, który dotychczas padał jak muchy. Podejrzewam więc, że liczbowo "ten niski stopień awaryjności" dalej odbiega od standardów. Ale wiadomo, 3 lata gwarancji w jakimś stopniu minimalizują cały problem (swoją drogą, tego absurdalnego tłumaczenia Petera Moore'a o tym, jak to ważniejszy jest serwis niż jakość produktu, to już chyba nigdy nie zapomnę; obie rzeczy są równie ważne!).
18.02.2009 | aktual.: 08.01.2016 13:49
Wracając jeszcze do Aarona Greenberga. Stwierdził on, że proces naprawy Xboxa 360 ulegnie nieco zmianie. Chodzi o to, że teraz Microsoft będzie mógł wymienić wnętrzności konsoli na nowszy model. Czyli jak ktoś wyśle przykładowo konsolę z pierwszego rzutu bez złącza HDMI, to bardzo możliwe, że z powrotem otrzyma bonusowo dodatkowy port. Niestety z wypowiedzi Greenberga nie wynika, że taki upgrade będzie miał miejsce w każdym przypadku. Tak czy siak, to krok w dobrym kierunku.
[via Edge Online]