Miał być wielki finał sezonu League of Legends, wyszedł wielki skandal
Wyobraźcie sobie mecz piłkarski, który z przyczyn technicznych trzeba w 89 minucie zaczynać jeszcze raz. A potem na nagraniach się okazuje, że i tak wszyscy faulowali.
Od czwartku do niedzieli trwała runda playoffs finału drugiego sezonu League of Legends. Pierwsze dwa dni nie zwiastowały przyszłych problemów. Przejściowe lagi na streamie z transmisją były normalną rzeczą, w końcu momentami liczba oglądających na wszystkich kanałach sięgała 500 tysięcy osób.
Zacznijmy jeszcze raz. I jeszcze raz Sobotni mecz CLG.eu vs World Elite miał być ostatnim meczem ćwierćfinałowym, po nim w kolejce czekały dwa spotkania półfinałowe, sam wielki finał miał się odbyć w przyszły weekend, 13 października. Pierwsze spotkanie wygrało World Elite, drugie zostało przerwane z powodu błędów technicznych.
Naprawa zajęła ponad godzinę. Została zarządzona powtórka, która przyniosła wyrównanie CLG i otworzyła im drogę do ostatniego meczu (grano do dwóch zwycięstw). Trzeci mecz, o przejście dalej, był niezwykle wyrównany. Można byłoby powiedzieć "zacięty", gdyby nie to, że obie drużyny grały niezwykle ostrożnie. Gdy szala zaczęła przeważać na stronę CLG, w 58 minucie jeden z zawodników WE za bardzo się wysunął, co dało Europejczykom sygnał do ataku i ostatecznej, wyczekiwanej od pół godziny bitwy.
A przynajmniej tak się wydawało, bo w krytycznym minucie gra się wywaliła. Reakcje publiczności siedzącej na widowni na miejscu można obejrzeć tutaj:
Osoby siedzące przed ekranami komputerów w domu zobaczyły po prostu czarny ekran.
Już przy pierwszej awarii tysiące widzów popędziło do internetu pytać się, co jest grane, redditowy temat "Stream off?" zebrał 1400 komentarzy w 10 minut i szybko trafił na główną stronę serwisu, strasząc niezorientowanych dziwnym tytułem.
Riot Games postanowiło, że trzeci mecz zostanie powtórzony. Półgodziny później rozstrzygający spotkanie mecz zaczął się raz jeszcze tylko po to, aby paść ofiarą błędu technicznego w 15 minucie.
Błąd techniczny? Oficjalne zawody organizowane przez Riot Games rozgrywane są na specjalnym, turniejowym serwerze. Do serwera trzeba podłączyć się za pośrednictwem sieci, bo gra nie jest hostowana lokalnie. W przypadku krytycznego zerwania połączenia, twórcy nie mają możliwości odtworzenia meczu od konkretnego punktu w czasie.
Organizatorzy postanowili więc, że nie będą ryzykować trzeci raz i ogłosili, że pozostałe mecze zostaną rozegrane innego dnia, w miejscu o "bezpiecznym połączeniu". Co znacznie komplikuje sprawę: miało być show, publiczność, impreza, a trzeba szybko znaleźć jakieś miejsce, aby rozegrać trzy różne spotkania przed sobotnimi finałami. Póki co nie wiadomo, kiedy dokładnie się odbędą, Riot celuje w środę-czwartek.
Oczywiście problemy techniczne podczas imprezy z miejsca wywołały fale spekulacji. W przypadku mniejszych zawodów, często rozgrywanych na publicznych serwerach gry, zdarza się, że dochodzi do ataków DDoS wymierzonych w konkretnych graczy, w wyniku czego mecze są przerywane. Chyba można tu mówić o czymś w rodzaju "cyberpseudokibicostwie".
Riot Games twierdzi jednak, że tym razem do niczego takiego nie doszło. W wydanym kilka godzin temu oświadczeniu organizatorzy stwierdzili, że problemy były wynikiem całego ciągu awarii, wliczając awarie zasilania i sieci. Przyczyny mają być sprzętowe i nie było jeszcze słowa o zewnętrznych czynnikach.
Faule Jakby mało było tego, że impreza właściwie się jeszcze oficjalnie nie zakończyła, to kolejnego tematu do dyskusji dostarczyło specyficzne rozstawienie stanowisk zawodników i wiszących nad nimi telebimów. Okazało się, że jeśli gracz odpowiednio mocno się wychyli, jest w stanie podejrzeć pozycję przeciwników na gigantycznym ekranie. I niektóre drużyny skorzystały z tej możliwości.
Najwięcej emocji wywołała kwestia meczu koreańskiego Azubu Frost z ulubieńcami amerykańskiej sceny - TeamSoloMid. Koreańczycy w dwóch meczach odesłali TSM do domu, wywołując całą falę dyskusji w rodzaju "Polacy nic się nie stało", jakie znamy ze świata piłki nożnej. Być może także i dlatego temat podglądactwa znalazł podatny grunt.
Zebrane przez kibiców dowody jednoznacznie wskazują na to, że Azubu podejrzało minimapę w początkowej fazie gry rozstrzygającego losy TSM meczu, jednakże Riot Games ograniczyło się jedynie do deklaracji, że w przyszłości ekrany zostaną rozstawione inaczej.
Komentarz To właściwie jedno z najgorszych rzeczy, jakie mogły się przydarzyć tego typu imprezie. Nie dość, że nie została rozstrzygnięta, to ciągłe problemy techniczne podważają zdolność organizatorów do udźwignięcia tematu. Kwestia podglądania i kontroli nad tym dalej otwiera pole do spekulacji, który zespół wygrał uczciwie, a który nie. A to bezpośrednio uderza w wiarygodność turnieju.
Po drugiej stronie są też oczywiście kibice. Część z siedzących przed komputerami, gdy usłyszała, że obecni na miejscu widzowie otrzymali darmowe fanty i pizze, jako zadośćuczynienie za opóźnienia, sama zaczęła się domagać wynagrodzenia za stracony szans. Nieliczne głosy nawet postulowały bojkot głównego finału, do czasu, aż twórcy w pełni nie wyjaśnią sytuacji. Riot Games postanowiło ulec i ogłosiło jeden dzień w przyszły weekend z podwójnymi nagrodami punktowymi za mecze.
Ja wszystko co tu wyżej opisałem oglądałem na powtórkach. Ze względu na różnicę czasu, wolałem spać niż czekać na kolejne mecze. I najwyraźniej - dobrze zrobiłem.
Konrad Hildebrand