Metal Gear Solid V: Ground Zeroes - recenzja

Big Boss wraca, ale nie w nowej grze. Wraca co najwyżej w płatnym demie.

Metal Gear Solid V: Ground Zeroes - recenzja
marcindmjqtx
SKOMENTUJ

Metal Gear Solid V: Ground Zeroes to nie pełnoprawna część serii, lecz prolog do „właściwej” piątej odsłony, która pojawi się prawdopodobnie w przyszłym roku. Trudno nie mieć ambiwalentnych uczuć wobec tego zagrania. Bo to niby nowy emgiees, ale jednocześnie „ledwie” demo, za które Konami życzy sobie niemałe pieniądze. Co zrobić z tym fantem?

Przede wszystkim nie wierzcie w głupoty w sieci, że Metal Gear Solid V: Ground Zeroes to gra na 12 minut. Oczywiście jeśli poświęcicie kilka godzin na rozpracowanie marszruty strażników, to później będziecie w stanie przejść tę nibygrę w kwadrans. Tyle że Morrowinda da się przejść w 4 minuty, a Obliviona w 11 minut - czy w związku z tym są to słabe, krótkie gry? Umówmy się, że w recenzji skupię się na faktach, a nie na słabiutkiej propagandzie i wyciąganiu kiepskich wniosków ze speedrunów.

Metal Gear Solid V: Ground Zeroes Fakt jest natomiast taki, że kiedyś Ground Zeroes pojawiłoby się jako demo w pudełku z inną grą Konami. Na przykład z Castlevanią: Lords of Shadow 2, gdzie pasowałoby jak ulał. Demo Silent Hill znajdowało się na płycie z pierwszym MGS-em, demo MGS2 trafiło do pudełka z Zone of the Enders, zapewne znacząco zwiększając jego sprzedaż. To praktyka, którą można zaakceptować. Nie sądzę, by fani Halo narzekali, nabywając kod na betę Halo 3 z Crackdownem.

Świat się jednak zmienia. Metal Gear Solid V: The Phantom Pain to duży i drogi projekt, a wrzucenie Ground Zeroes do innej gry na osobnej płytce raczej się nie kalkuluje finansowo. Do dema dorzucono więc spulchniaczy i wrzucono na rynek w cenie 110-130 zł w zależności od wersji.

Ground Zeroes nie za zero złotych Przejście głównej misji zajęło mi 100 minut. Rozgrywa się w jednej lokacji, Camp Omega, obozie z kilkoma wieżyczkami wartowników, lądowiskiem, kilkoma budynkami i łącznie ok. 40 strażnikami. Większą część historii znacie już ze zwiastunów. Big Boss rusza odbić Chico i Paz z obozu na południu Kuby. Nie ma tu bossów ani fabularnych uniesień - druga po początkowej scenka ma miejsce na końcu i robi wrażenie, ale jest w zasadzie pomijalna w kontekście historii całego uniwersum. Rozmowy na kasetach magnetofonowych raczej uzupełniają, niż rzucają nowe światło na wydarzenia z poprzedniej części, MGS: Peace Walker. O losach Big Bossa możecie przeczytać tutaj.

Metal Gear Solid V: Ground Zeroes

To jednak nie koniec zawartości Ground Zeroes. Po zaliczeniu głównego zadania dostajemy dostęp do 5 kolejnych misji, z których jedna, Deja Vu Mission, jest dostępna tylko dla konsolach Sony i nawiązuje do pierwszego MGS-a (posiadacze Xboksów dostali Jamais Vu z Raidenem). W dodatkowych zadaniach znów eksplorujemy Camp Omega, ale o innej porze dnia i przy innej pogodzie oraz z innymi celami - np. zabicia dwóch konkretnych osób lub zdobycia kasety magnetofonowej. Cóż, Konami mogłoby naprodukować i 25 misji w tej lokacji, ale nie zmieniłoby to faktu, że mamy do czynienia z chytrym recyklingiem. Wyjątkiem jest Deja Vu Mission, w którym naszym zadaniem jest odtwarzanie słynnych scen z MGS-a, a nagrodą jest... co jest nagrodą, odkryjecie sobie sami.

Wszystkie misje przeszedłem w mniej więcej 6 godzin i bawiłem się bardzo dobrze, bo odmienne cele zadań wymagają zupełnie innych zachowań. Na dodatek gra zasugerowała, że i tak mam raptem 28% postępu. Resztę mogę zdobyć przechodząc misje na wyższym poziomie trudności, odkrywając drobne smaczki w ich obrębie, zbierając kasety i plakietki XOF (które są niezbędne do odblokowania Deja Vu Mission). Tyle że w ten sposób można sztucznie pompować każdą małą grę. Konkluzja jest prosta - Ground Zeroes to zabawka przede wszystkim dla fanów, którzy skończą każdą misję dwukrotnie na obu poziomach trudności i odkryją każdy sekret. Dla osób, które fanami nie są, uczciwą kwotą za tę produkcję wydaje się 50-60 złotych.

Gra wygląda świetnie, ale namalowane,"płaskie" kable Hideo mógł sobie podarować

Skradanie nowej generacji Rachunek finansowy mamy za sobą, spójrzmy więc, co gra oferuje. A oferuje przede wszystkim świetną grafikę z 60 klatkami na sekundę w 1080p (i 720p dla Xboksa One). Pierwsze wrażenie jest fantastyczne - wichura, deszcz, noc rozświetlana lampami na szczytach wartowni. Czuć moc nowych sprzętów (grałem w wersję na PS4, ale ta na poprzednią generację również wygląda ładnie). Chwilę później z lornetką lustrujemy rozległy obóz - widzimy, co dzieje się po jego drugiej stronie i zaznaczamy przeciwników, co pomoże obserwować ich marszrutę. Ta nie zawsze jest oczywista, a niektórzy twardziele w ogóle się nie ruszają, sprawiając że przemykanie po terenie obozu bywa problematyczne. Żaden MGS tak mocno nie polegał na obserwacji otoczenia. Tutaj jest podstawą przeżycia.

Dotąd w MGS-ach mieliśmy aż za dużo zabawek i z większości w zasadzie nie korzystaliśmy, bo często pełniły te same funkcje. W Ground Zeroes po raz pierwszy poczułem, że brakuje mi gadżetów. Na misję ruszamy jedynie z usypiaczem i karabinem, uwagę przeciwników możemy przyciągać ciskając pustymi magazynkami. Nie ma podkładania gazetek, uzdrawiających racji (zdrowie regeneruje się samo), znikło ikoniczne przemykanie w kartonie. Najwyraźniej Hideo Kojima wydoroślał i uznał, że pole boju to nie miejsce na cudowanie. Ground Zeroes jest poważniejsze i  bardziej ponure, choć w kolejnych misjach nie brakuje easter eggów, gagów i nawiązań do poprzednich odsłon.

Camp Omega w całej (no, prawie) okazałości

Nową, ważną mechaniką jest wzywanie śmigłowca w celu zabrania odbitych jeńców. Ciekawe o tyle, że w zależności od tego, gdzie skierujemy transport, może on zostać ostrzelany w trakcie załadunku i próby uniesienia się w powietrze. Warto więc oczyścić okolicę przed zasygnalizowaniem flarą swojej pozycji. Przymykam oko na fakt, że już w Peace Walkerze Big Boss potrafił ratować jeńców z użyciem balonów Fulton, ekspediując ich w przestrzeń powietrzną, skąd zgarniał ich samolot. Najwyraźniej technologia nieco się cofnęła i teraz trzeba znów ratować prymitywnie.

Istotne jest przesłuchiwanie strażników. Zachodzimy delikwenta od tyłu, zakładamy dźwignię i zdobywamy informacje. Zazwyczaj przydatne - o patrolach (zostają zaznaczone na mapie), zbrojowni, ukrytej amunicji lub miejscu przetrzymywania jeńców. Cicha eliminacja bez użycia broni to najpewniejszy sposób, bo pistolet usypiający działa bardzo chimerycznie. Niekiedy trzeba w głowę przeciwnika wpakować nawet i 3 strzały, a niekiedy wystarczy jeden. Nowością jest Reflex Mode, przypominający spowolnienie ze Splinter Cell: Conviction - gdy spostrzeże nas przeciwnik, mamy kilka sekund na oddanie w niego strzału (można to wyłączyć). Co byłoby bardziej przydatne, gdyby każdy pocisk posłany idealnie - w naszej opinii - w głowę faktycznie w nią trafiał. Jeśli chybimy, cały obóz zostaje postawiony w tryb alarmowy. Ground Zeroes naprawdę potrafi karać za nieuwagę. Ale równie dobrze możemy wyruszyć na regularną wojnę z całym obozem - rozjeżdżać strażników jeepem, a nawet zasiąść za sterami pojazdu opancerzonego i sadzić do wszystkich z działka. To nowa, otwarta wersja uniwersum MGS, w którym swobody jest znacznie więcej, nie ma ekranów ładowania, a my mamy do obserwacji znacznie więcej niż tylko jednego, samotnego strażnika.

Metal Gear Solid V: Ground Zeroes

Dziękuję za przystawkę, poproszę główne danie Nie wiem, jak będzie w The Phantom Pain, ale po Ground Zeroes czuć, że Kojima nieco zmienia kierunek rozwoju serii. Nie wątpię, że wciąż będzie chciał opowiadać historię, w każdym razie tu jej nie ma. Nie ma nawet rozmów przez Codec, a podpowiedzi Kaza Millera możemy wysłuchać bez wchodzenia do menu, naciskając jeden przycisk. Nie ma też Davida Haytera, bo jego miejsce w roli "głosu" Big Bossa zajął Kiefer Sutherland. I o ile jestem fanem jego chrypy (w końcu w "Telefonie" zagrał tylko nią, bo na ekranie niemal w ogóle się nie pojawia), jego występ w MGSV:GZ jest nijaki i bezbarwny. Nie angażuje się tak jak w roli Jacka Bauera w serialu „24” i mam wrażenie, że "przechodzi" obok roli. Po cichu liczę, że za odsunięciem Haytera stoi coś więcej. Może w Phantom Pain będzie Solidem?

W Metal Gear Solid V: Ground Zeroes naprawdę warto zagrać. Ale za darmo, pożyczając grę od kolegi, bo za demo nie powinno się płacić takich pieniędzy. Sens wydatku widzę tylko w przypadku zagorzałych fanów uniwersum, bo oni wycisną ten prolog jak cytrynę, bawiąc się dobrze nawet i 10 godzin. I choć gra podkręca chęć na The Phantom Pain, to ja widzę też niepokojące elementy - skromna, nieistotna fabuła, proste zadania, brak charakterystycznych, oryginalnych rozwiązań w rozgrywce i brak bossów. Sama rozgrywka, klimat i grafika stoją na wysokim poziomie, ale nie można zapominać o tym, że to tylko demo, na którym Konami próbuje zarobić.

Marcin Kosman

Platformy: PS3, PS4, Xbox 360, Xbox One Producent: Kojima Productions Wydawca: Konami Dystrybutor: CDP.pl Data premiery: 20.03.2014 PEGI: 18

Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PS4. Screeny pochodzą od redakcji.

Wybrane dla Ciebie

Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne