McPixel [pararecenzja zdradzająca zakończenie]
Pewnie wiele z Was zagrało w McPixel. A ile osób go skończyło, wymaksowało i zobaczyło zakończenie? Nie widzę... Pozwólcie, że Wam opowiem, gdyż jest... cóż... wybuchowe.
Jeśli spróbować odrzucić absurdalny humor i oldskulową oprawę, to z McPiksela zostanie prosta przygodówka o klikaniu wszystkim na wszystko w celu rozbrojenia bomby. Zastanawialiście się choć przez chwilę, po co główny bohater to robi?
Mnie oświeciło przy zakończeniu własnie - a dokładniej, przy ostatnim, gdzie trafiamy do domu głównego bohatera. Na ścianach są życzenia śmierci, a podłogę zaściełają rozmaite ładunki wybuchowe, z którymi zetknąłem się wcześniej.
Bombowa imprezka, zostaję do środy
Wtedy mnie oświeciło. McPixel jest tajnym agentem! Jak 007 Bond, choć raczej wstrząśnięty niż zmieszany. Albo jak McGyver - nie tylko nazwisko, ale i fryzura się zgadza! Tylko McPixel nie nazywa się Angus.
Kurna, sklonowany!
Całą grę bohatersko ratuje obywateli przed zamachami i perfidnymi pułapkami, które zastawia Profesor Z/Doktor X/inny złoczyńca z obowiązkowym białym kotem. Jest bohaterem.
To tylko ułamek możliwości herosa.
I jeśli zgodzić się na taką interpretację tej gry, to zakończenie staje się jasne. McPixel został zdemaskowany i namierzony przez Profesora Z/Doktora X/innego złoczyńcę z obowiązkowym białym kotem. Niczym w ostatniej scenie kasowego filmu ostatnich tygodni, którego tytułu nie wymienię, by nie psuć niespodzianki tym, którzy nie widzieli, McPixel musi walczyć o życie w swym własnym domu. Zamiast sześciu różnych plansz trafia na sześć identycznych - każda to jego pokój z takim samym rozkładem bomb.
Podpis, bzdurny podpis
Co oczywiste - na każdej planszy trzeba rozbroić inną bombę, reszta to podpucha.
Co lepsze - każda z tych fałszywych wywołuje inną absurdalną animację.
Co niezmienne - na rozwiązanie każdej zagadki jest 20 sekund.
Wpadłem więc w szał klikania - na początku losowo, w każdą bombę, obserwując zachowania głównego bohatera i chichocząc jak Profesor Z/Doktor X/inny złoczyńca z obowiązkowym białym kotem. Niepoważne zachowania.
To się wyklepie
'Nieśmieszny żart o dziurze w beczce.' Na pewno jakiś znacie.
Idiotyczne wręcz.
Is that a rocket in your poc...ekhm?
'nuff said...
Potem jednak zacząłem klikać metodycznie. Najpierw bombę atomową na każdej planszy, potem dynamit, potem granat, aż w końcu rozbroiłem wszystkie, nie przestając się śmiać z gagów odkrywanych po drodze. Ostatnia plansza to idealne streszczenie i podsumowanie całej gry.
A potem? Potem jest Prawdziwe Zakończenie.
Nie, McPixel nie pokonuje Profesora Z/Doktora X/innego złoczyńcy z obowiązkowym białym kotem. McPixel robi to po swojemu*.
Jedno z lepszych zakończeń w tym roku. Jedna z lepszych gier.
977/1000 - Grałbym znów.
Paweł Kamiński
* Ok, to nie wszystko, potem jest jeszcze filmik, który zupełnie nic nie wyjaśnia. Zobaczycie sami.