Mateusz Morawiecki chce wspierać twórców gier, ale niewiele z tych gier rozumie
Do tego chce, żeby perełka stała się perłą.
10.09.2018 19:57
Zgodnie ze starym powiedzeniem, że sukces ma wielu ojców, wizję naszego kraju jako światowego potentata w dziedzinie gier wideo i plany na jego dalszy rozwój w tym zakresie snuł ostatnio premier Mateusz Morawiecki.
Jak donoszą Wirtualne Media, podczas odbywającego się w Krynicy-Zdroju Forum Ekonomicznego szef polskiego rządu snuł tam wizję polskiej "perełki eksportowej", która ma rosnąć i stać się perłą zagranicą. Dobór tych słów jest dość dziwaczny i świadczący o pewnym niezrozumieniu przez premiera polskiej frazeologii, ale ogólnego sensu można się domyśleć - jest dobrze, Mateusz Morawiecki chce, żeby było lepiej. W porządku.
Ciekawie robi się za to dalej. Premier stwierdził bowiem również:
Dodając, że życzyłby sobie, aby następny Wiedźmin, który dziś jest na ustach całego świata, powstał na podstawie Wańkowicza, Fiedlera, Sienkiewicza. I tutaj pojawia się problem, bo wypowiedzi te świadczą nie tylko o tym, że premier nie rozumie źródeł sukcesu polskich gier (który tkwi między innymi w zrozumieniu tego, że nasze "polskie sprawy" i polscy "wielcy artyści" nikogo poza nami nie obchodzą), ale też nigdy w żadną grę nie zagrał.
Bo takie bajki o tym, jak to młodzież będzie się uczyć polskiej literatury czy historii przez granie i wplatanie w to wszystkiego Sienkiewicza, astronomii czy fizyki może sprzedawać tylko ktoś, kto gier kompletnie nie zna i nie rozumie, ale z góry zakłada ich niższość od innych dziedzin kultury, sztuki czy nauki - skoro ich istnienie musi tłumaczyć i uzasadniać nimi.
Tak że dziękujemy bardzo, poradzimy sobie bez tego.
Dominik Gąska