Mass Effect 3: Lewiatan [recenzja]

Mass Effect 3: Lewiatan [recenzja]

Mass Effect 3: Lewiatan [recenzja]
marcindmjqtx
03.09.2012 15:50, aktualizacja: 08.01.2016 13:20

W czasie desperackiej misji pozyskania zasobów niezbędnych do odparcia ataku Żniwiarzy Komandor Shepard natrafia na informacje o obroni tak potężnej, że mogącej przechylić szalę zwycięstwa na stronę sojuszu. Ale czy tę moc uda się okiełznać? Czy jej użycie nie zagrozi pozostałym rasom? Tego dowiecie się, grając w najnowsze DLC, zatytułowane „Lewiatan”.

Podobnie jak w przypadku dwóch poprzednich części, tak i tutaj do aktywowania nowego DLC wystarczy odebranie wiadomości na prywatnym terminalu Komandora i oczywiście podróż do wskazanego miejsca. Całą przygodę można skończyć w ok. 2,5 godziny, co stanowi wynik zadowalający w przypadku fabularnych dodatków - pod warunkiem, że stosownie wycenionych. W przypadku „Lewiatana” balansowano na granicy dobrego smaku, bo dodatek został wyceniony aż na 800 MSP.

„Niech ją przeklną złorzeczący dniowi, którzy są zdolni obudzić Lewiatana”  (Księga Hioba 3:8) Jako że przedstawione w dodatku wydarzenia odbywają się przed ostateczną konfrontacją ze Żniwiarzami, to graczom towarzyszy to samo uczucie pośpiechu co w podstawowej grze. W związku z czym nowa przygoda to „Mass Effect 3” w pigułce: podróże, dialogi i wymiany ognia. Tematem przewodnim jest oczywiście tytułowy Lewiatan. Na początku przygody istnieje w naszej świadomości tylko jako potencjalna broń w walce ze Żniwiarzami. Z biegiem czasu i każdy kolejnym dowodem jego istnienia rysuje się przed nami obraz tajemnicy większej, niż mogliśmy przypuszczać. Kolejne rozmowy z naukowcami poszukującymi mitycznego Lewiatana i śledztwo prowadzone na własna rękę z czasem dają nam wzgląd w dawno zapomniane wydarzenia, które miały miejsce na długo przed powstaniem Żniwiarzy.

Prowadzone przez Sheparda śledztwo zaczyna się od wizyty w całkiem nowej części Cytadeli. Tam poznaje grupę naukowców przekonanych o istnieniu mitycznej istoty, zdolnej przeciwstawić się Żniwiarzom. Nieznane są ani jej pochodzenie, ani tym bardziej zamiary, ale niechęć do Żniwiarzy Shepard przyjmuje za dobrą monetę. Komandor nie może oczywiście zignorować potencjału tej ewentualnej broni, więc postanawia ją odnaleźć. Wizyty w kolejnych stacjach badawczych, rozsianych po całej galaktyce, utwierdzają go w przekonaniu, że Lewiatan to coś więcej niż tylko mit. Niestety wraz z dowodami potwierdzającymi jego istnienie zaczynają się piętrzyć przesłanki sugerujące, że jego okiełznanie może nie być tak prostym zadaniem.

Spraw nie ułatwia podejrzany wzrost aktywności Żniwiarzy w lokacjach odwiedzanych przez Sheparda. Zupełnie jakby ci próbowali za wszelką cenę nie dopuścić do odnalezienia Lewiatana. Dalsze śledztwo prowadzi do odkrycia coraz to bardziej zaskakujących faktów z finałem rozgrywającym się w niezwykłych okolicznościach. Konfrontacja z Lewiatanem jest przecież nieunikniona.

Antydetektyw Shepard Ilekroć wracamy do Cytadeli, a wracamy często, skupiamy się w pełni na poszukiwaniu śladów mogących doprowadzić nas do tytułowego Lewiatana. To ciekawy pomysł, ograniczony jednak możliwościami interface'u samej gry. Nasze śledztwo sprowadza się bowiem do lizania ścian i klikania wszystkiego na lewo i prawo w celu pchnięcia historii o krok dalej. W zasadzie tylko raz wymagane jest od nas skupienie i podjęcie świadomej decyzji. Trudno nawet ten jeden element nazwać zagadką, bo wymaga jedynie wybrania stosownej kombinacji przycisków. Brak wskazówek i poparcia właściwej kombinacji zdobytymi informacjami tylko potęguje wrażenie całkowitej losowości rezultatów. Komandor nie jest detektywem, lecz jaskiniowcem, który tłucze monitor tak długo, aż ten wyświetli żądaną informację. Mało to subtelne.

Czy wspomniałem już, że badany obszar w Cytadeli to trzypokojowe mieszkanie z balkonem? Całość sprowadza się do absurdalnej sytuacji, w której przy okazji drugiej czy trzeciej wizyty znajdujemy w szafce notes z informacją, która mogła nam oszczędzić podróży. Problem polega na tym, że przy pierwszej wizycie szafka zwyczajnie nie była interaktywna i nie pozwalała się otworzyć.

Do tego to, co graczowi wydaje się oczywiste, dla bohaterów jest nie do pojęcia. Komandor, który miał do czynienia z większą liczbą kontrolowanych przez Żniwiarzy osobników niż ktokolwiek inny, nie potrafi przejrzeć intrygi grubymi nićmi szytej.

To, co Komandor robi najlepiej Jeżeli Shepard nie spisuje się jako detektyw, to może chociaż dobrze radzi sobie z bronią? Radzi sobie z nią dokładnie tak samo jak w podstawowej wersji gry. Mechanizm wymiany ołowiu nie zmienił się na jotę. To w dalszym ciągu chowanie się za osłonami i posyłanie serii z karabinów na przemian z wykorzystywaniem mocy biotycznych lub zdolności technika. W „Lewiatanie” potyczki urozmaicone są przez konieczność ochrony poruszającego się celu i krótki epizod za sterami mecha. Okoliczności tych potyczek, z jednym wyjątkiem - walki na niestabilnej konstrukcji - nie zaskakują niczym nowym.

Jedyną rzeczą, której nie przypominam sobie z podstawowej wersji gry, jest możliwość zamontowania bagnetu na karabinie. Bagnetu na wzór ostrza używanego przez klasy o specjalizacji technicznej. To bardzo ciekawy wizualnie dodatek, ale niestety przegrywa on z bonusami oferowanymi przez dotychczasowe modyfikacje.

Werdykt Dodatek fabularny do gry takiej jak „Mass Effect” może zawalczyć o serca fanów na dwa sposoby: dając wgląd w charakter głównego bohatera, lub wplątując go w wizualnie i mechanicznie (z punktu widzenia kontroli gry) imponujące sytuacje, których szybko nie zapomną. W omawianym rozszerzeniu brak niestety zabiegów z pierwszej grupy, a i zakres tych z drugiej jest niezadowalający. Ostatnie 10 minut dodatku to świeża i interesująca forma prezentacji. Coś, czego w serii wcześniej nie widzieliście, ale to raptem 10 minut w obliczu 2,5-godzinnego pakietu. Dodatek kończy się więc tym co najlepsze, ale to wciąż nie dość, żeby zapomnieć o całej reszcie.

„Lewiatan” to interesujący wgląd w historię uniwersum Mass Effect, jednak tak istotne odkrycie jak to, które przedstawiono w dodatku, powinno mieć znacznie poważniejsze konsekwencje fabularne. Niestety, podobnie jak w podstawowej grze, zostają one zminimalizowane do liczby pozyskanych zasobów wojennych.

Omawiane rozszerzenie to oczywiście gratka dla fanów. Pozostali gracze nie znajdą w nim nic, co mogłoby ich przekonać do odysei Komandora Sheparda.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)