Kiedy wczoraj pojawiły się pierwsze informacje o tragedii w Winnenden zacząłem się zastanawiać, ile minie czasu, zanim na arenę wejdą brutalne gry. Pierwsze było Associated Press, dość oszczędne w komentarzu. Padła jedynie informacja, że morderca grał w CSa. Jego koledzy mówili, że był w tym dobry. Polska prasa zaspała i dopiero dzisiaj pojawiły się pierwsze informacje. Za to w trochę innym tonie.
Rzecznik policji Klaus Hinderer powiedział agencji dpa, że napastnik od miesięcy spędzał wiele czasu grając w brutalne gry komputerowe. Znaleziono je na twardym dysku jego komputera. Jednym z hobby Tima K. było też strzelanie z broni pneumatycznej. Media informują również o dużej kolekcji horrorów, które znaleziono w domu rodzinnym zamachowca. Donosi PAP a za nim wszyscy od Interii po Gazetę. Z informacji AP wyleciał poker, za to pojawiły się horrory.
Politycy dyskutują tymczasem o tym, jak zapobiec kolejnym podobnym tragediom. Wracają apele o zaostrzenie przepisów dotyczących posiadania broni oraz zakazu rozpowszechniania brutalnych gier komputerowych, a także położenia większego nacisku na właściwą pracę z młodzieżą.Ani słowa o zakazie rozpowszechniania brutalnych filmów. Dlaczego?
Młodzi ludzie grają w gry wideo. To chyba już wie każdy. Część z nich gra naprawdę dużo i jest to chyba dość normalne. Należy zwrócić uwagę na to, by dane tytuły nie trafiały do odbiorcy, do którego nie są przystosowane. No a jeżeli komuś ma odbić i ma zacząć strzelać, to może to być zarówno pod wpływem sesji w Call of Duty 4, obejrzenia Rambo 4, czy włączenia wiadomości i sprawdzenia co się dzieje na świecie lub zobaczenia gołębia. Zwalanie wszystkiego na "brutalne gry komputerowe" jest po prostu bardzo wygodne. W końcu łatwiej napaść na dewelopera gry, niż na przykład na producenta broni, która w jakiś sposób znalazła się w rękach młodocianego zabójcy.
Ech, następnym razem chyba nie będzie mi się już chciało po raz kolejny tego samego pisać.
PS No proszę, GameCorner też o tym napisał.
