Martwicie się o Cyberpunka 2077? Twórcy wydają oświadczenie, że niepotrzebnie
"Ktoś musiałby być bardzo odważny, by przyszłość RPG-a o skali AAA opierać na jednej osobie (lub kilku)".
Ludzie chcą Cyberpunka 2077. Od klimatycznego zwiastuna z "Bullets" Archive minęły już cztery (!) lata, od tamtego czasu żywimy się więc tylko oczekiwaniami i sporadycznymi, bardzo oszczędnymi wieściami zza kulis. Z tego powodu wszystko co związane z tytułem RED-ów porusza graczy trochę mocniej niż inne wieści ze świata gier. Głośno było choćby o znaku towarowym "cyberpunk" czy wykradzionych ze studia danych. Dużo się dzieje wokół gry, ale mało wiemy o niej samej.
Ostatnio natomiast pojawiło się wiele plotek, że w studiu nie układa się najlepiej - niektórych zaniepokoił fakt, że odeszło kilku deweloperów na wyższych stanowiskach. Do tego spragnieni informacji gracze zauważyli, że opinie na temat CD Projekt RED na portalu Glassdoor, gdzie pracownicy oceniają swoje firmy, są dosyć kiepskie. To w połączeniu z tą ciszą, jaką raczeni jesteśmy od lat, wywołało niezdrowe poruszenie.
Na tyle niezdrowe, że głos postanowił zabrać sam CD Projekt RED. W sieci pojawiło się oficjalne oświadczenie komentujące doniesienia o domniemanych problemach kadrowych. Twórcy uspokajają, że wszystko jest w porządku:
Studio odnosi się też bezpośrednio do kwestii zmian kadrowych i złego PR-u:
W dalszej części oświadczenia studio tłumaczy swoją filozofię tworzenia gier, opartą na nieustannym "wymyślaniu koła na nowo", wymagającą "dużo wiary, oddania i zapału". Cóż, podejrzewam, że to po prostu bardzo elokwentny sposób powiedzenia, że pracy jest bardzo, bardzo dużo i nie każdemu pasuje takie poświęcenie. Nie jest tajemnicą, że tak ogromne projekty w naszej branży rodzą się wśród potu, łez i wielu, wielu crunchów, czyli - w uproszczeniu - growych nadgodzin. Takim intensywnym, wypalającym procesem ostatnio było choćby tworzenie Uncharted 4, co najprawdopodobniej było powodem odejścia jednego z głównych reżyserów Naughty Dog.
Tak czy inaczej dobrze, że Redzi postanowili w ogóle zabrać głos w sprawie. Podejrzewam, że nie musieliby tego robić, gdyby nie ta gęsta cisza wokół gry, która sprawia, że wszyscy robią się niespokojni. Pozostaje trzymać kciuki za wszystkich deweloperów pracujących nad tytułem - żeby dostarczyli nam arcydzieło i żeby nie poświęcili przy tym zbyt dużo własnego zdrowia czy komfortu psychicznego.
Patryk Fijałkowski