Marketing marketingiem, ale jak na razie widzimy tylko lekkie i niezbyt ładne szturchnięcia. Szef Activision Publishing, Eric Hirshberg, kompletnie zbagatelizował zagrożnie ze strony Battlefield 3, a nawet... podziękował EA za mówienie o MW3.
To zabrzmi banalnie, ale to prawda: robimy co tylko możemy, by zrobić jak najlepszą grę. Nie zwracam za bardzo uwagi na naszych konkurentów. Wiem, że oni są zainteresowani naszymi działaniami... i tyle. (...) Mówią, także prasie, wiecej o naszej grze, niż my. Więc muszę im podziękować za zwiększanie świadomości o istnieniu naszego tytułu. Politycznie... EA z kolei promuje się nieco bardziej agresywnie, nie uciekając od porównań. Miesiąc temu szef John Riccitiello powiedział:
Wiemy, że mamy potężnego przeciwnika, ale nasza gra stanie do walki z Call of Duty - mamy lepszy silnik, lepsze studio i bezsprzeczne dużo lepszą grę. Naszym celem jest zdobycie takiej przewagi na rynku FPS, by zmusić drugi zespół do defensywy. Odważne słowa, ale podobno zamówienia na Battlefield 3 przekroczyły już o 700% zamówienia na Battlefield: Bad Company 2, liczone na tyle samo czasu przed premierą. Wcześniej Riccitello wspomniał, że po prostu chcą wykończyć przeciwnika, a równoczesną premierę obu gier i nadchodzący sezon świąteczny porównał do rywalizacji Microsoftu i Google'a.
Hirshberg pozostał niewzruszony:
Co roku mamy przeciwników dla Call of Duty. Nie było łatwo, w tym gatunku zawsze trwa ostra walka. Rok temu mieliśmy Halo: Reach i Medal of Honor i nie powiem, żeby nie robili ich świetni deweloperzy wspinający się na szczyty swoich możliwości. To samo jest w tym roku - wraca Gears of War i będzie też kilka innych gier. Na pewno więc traktujemy tę rywalizację bardzo poważnie, ale na razie skupiamy się na pracy. Zrobimy najlepszą grę, która umocni naszą pozycję. Daleko mi od zajmowania strony w tych przepychankach, ale patrząc z boku - póki co to jednak kojarzone z agresywnym marketingiem Activision wypowiada się w bardziej wyważony sposób. Zaś EA jak na razie wygląda, jakby chciała rzucić wszystko na jedną kartę i serio traktuje to jako walkę. Nie da się ukryć - to Kotick i spółka mają tort, a EA chce jego kawałek. Ale Activision też będzie spokojne tylko do czasu.
Nie podoba mi się to. Nie mam nic przeciwko kampaniom reklamowym - trailerom, bannerom, reklamom, wiadomościom - wiadomo, że każdy chce dostać uczciwe pieniądze za swoją pracę i przynajmniej odzyskać zainwestowane sumy. Jednak można to robić bardziej lub mniej z klasą. Tu mamy ten drugi przykład. Za chwilę dojdziemy do nagrywania słabych dissów i dorysowywania sobie wąsów na zdjęciach. Czy trzeba z tych gier robić sztandary, tworzyć stronnictwa i pogłębiać podziały?
Co gorsza gracze idą tą drogą, opluwając się na forach i wyzywając, bo ktoś... wybrał inną grę. Dla nich to nie jest być albo nie być, więc co nimi kieruje? '
Przy okazji robią niezłą przysługę specom od marketingu.
W listopadowym pojedynku MW3 kontra B3 stawiam na Skyrim.
Paweł Kamiński