Marketing daje dużo więcej niż oceny gier

Marketing daje dużo więcej niż oceny gier

Marketing daje dużo więcej niż oceny gier
marcindmjqtx
17.11.2009 11:29, aktualizacja: 15.01.2016 13:41

Badania firmy EEDAR potwierdzają po raz kolejny smutną prawdę, mówiąc iż nakłady poniesione na marketing dają wydawcom dużo większy zysk niż pozytywne recenzje wydawanych przez nich gier. Jakość nie ma znaczenia.

Podczas Montreal International Games Summit Jesse Divinch z wspomnianej już firmy EEDAR przedstawił wyniki badań przez nią przeprowadzone. Przeanalizowano wyniki sprzedaży gier pod kątem wydawanych na ich reklamę pieniędzy. Brano pod uwagę zarówno gry na wyłączność, jak i te wychodzące na wiele platform. Na konsole stacjonarne i przenośne. Wyniki dla nas - graczy - niestety nie były najlepsze.

Możecie zrobić najlepszą grę na świecie i nie będzie to mieć znaczenia. [ ] Odpowiedni marketing przynosi 3 razy więcej zysków niż oceny w recenzjach. [ ] Możecie pracować najciężej jak się da nad swoją grą i uczynić ją tak dobrą, jak to tylko możliwe, ale jeżeli nie ma wsparcia marketingowego, to produkt się nie sprzeda Divinchi mówi, że wpływ recenzji to mit. Skąd się on bierze? Przywoływany został przykład ocen GTA i Call of Duty, które możemy zobaczyć chociażby na Metacritic. Patrzymy na oceny tych produkcji i utwierdzamy się w naszym mylnym - wg EEDAR - przekonaniu.

Najgorzej jest z DSem. Badania mówią, że można zrobić najgorszy chłam i jeżeli zostanie on dobrze rozreklamowany, to gra się sprzeda. Oceny i recenzje nie mają tu znaczenia. I tu niestety trudno się z tym nie zgodzić.

Divinch podczas swojego wystąpienia mówił też, że marketing to jednak nie wszystko. Nie, nadal nie chodzi o jakość gier, a o dobre określenie docelowego odbiorcy.

Podobno to właśnie było odpowiedzialne za nie najlepszy start PS3 miał być spowodowany złą reklamą. Nie z wysoką ceną, nie dość ograniczoną ofertą i nie rozwiniętymi wówczas możliwościami, ale złym marketingiem, na który wydano wówczas 150 milionów dolarów. Za przykład podano tu reklamę z demonicznym płaczącym dzieckiem. Jako przeciwwagę Divinchi wymienił nową kampanię reklamową PlayStation 3, która pojawiła się razem z obniżką ceny konsoli. Miała  ona mieć większy wpływ na wysoką sprzedaż nawet niż niższa cena.

Analityk wytknął też, że agencje reklamowe obsługujące wydawców pochodzą zwykle z poza branży i na grach się nie znają, stąd i rozmaite porażki różnych tytułów i produktów.

Ostatnie cięcia i zmiany strategii takich wydawców jak EA, Ubi, które zapowiedziały zwiększenie produkcji tytułów na Wii i DSa wydają się potwierdzać tezy stawiane przez analityków z EEDAR.

Smutne, prawda? Cały czas chce mi się wierzyć, że jakość ma znaczenie i ludzie szukają po prostu dobrych gier, patrząc jedna na coraz większe nakłady kładzione na marketing i na wyniki sprzedaży tych głośnych tytułów nie sposób nie przyznać choćby w części Divinchiemu racji. W jednym ze swoich felietonów odnosił się też do tego zjawiska Zygmunt.

Patrząc zaś z drugiej strony - czy są w pełni obiektywne recenzje? Nie. W końcu recenzenci to też ludzie, mają swoje gusta, upodobania itp. Jeżeli przez koszta marketingu będziemy tu rozumieć również dokładne określenie potrzeb ludzi kupujących (czy też mających kupować) gry, to być może cała branża wyjdzie na tym lepiej?  W końcu nie zawsze to, co podoba się recenzentom, trafia do tak zwanego Generała Publicznego. Poza tym większość ludzi dowiaduje się o grze nie z recenzji w fachowej prasie, której nie czytają, a z reklam właśnie.

Jak mówi Michał Madej z Ubisoft Szanghaj

Problemem rynku gier nie jest sprzedawanie gier ludziom którzy JUŻ grają, ale tym co nie grają - a to zapewnic może jedynie marketing. Czy napiszesz dobrą recenzję np. symulatora szydełkowania? A przecież może to się sprzedać w milionach dla starszych babć, ale te babcie nie kupią tej gry bez reklamy, bo nie czytają recenzji gier. Czy możemy znaleźć gdzieś analogie? Patrząc na to co się dzieje w innych gałęziach rozrywki w sumie widzimy tę samą prawidłowość - filmy które przynoszą masę zysków wcale nie muszą być tymi najlepszymi wg krytyków. Rzecz jednak w tym, że bilet do kina nadal jest dużo tańszy od kosztu zakupu gry. Co więcej, nie angażujemy się tam na wiele godzin, ale poświęcamy te standardowe 2 godziny i tyle.

Pewnym problemem jest też czas życia gry na półkach sklepowych. Odejmując tytuły takie jak WoW, których po prostu nie da się skończyć, dla większości gier nastawionych na pojedynczego gracza jest on bardzo krótki. Po tygodniu pojawiają się używane kopie i wydawca nagle przestaje zarabiać na swoim produkcie. To stąd ten nacisk na DLC, dodatki do premierowych edycji itd. Wydawcy nie chcą, byśmy za szybko oddali swój egzemplarz. Czy może to wpływać to na przeniesienie zasobów z deweloperów na marketingowców?

Cały czas jednak wierzę, że dzięki wzrostowi znaczenia stron społecznościowych znowu jakość będzie nabierać wartości. Już teraz seria negatywnych opinii na Twitterze, gdzie ludzie w 140 znakach mogą jednoznacznie określić, czy dany film im się podobał tuż po jego premierze może wpłynąć na zyski, jakie będzie on generować. Mam nadzieję, że podobnie zadziała to w grach i jakość znowu nabierze znaczenia.

Gry dają nam masę frajdy, dostarczają niesamowitych przeżyć i emocji. Jest to też jednak ogromny biznes wart miliardy dolarów i nie należy o tym zapominać.

Pełny tekst z większą ilością cytatów i przykładów do znalezienia na GI.biz. Warto przeczytać.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)