Mario, Final Fantasy, Metal Gear Solid. Ćwierć wieku na karku, a wciąż rozdają karty
W branży gier utrzymać się na topie tak długo to niełatwa sztuka.
11.09.2014 | aktual.: 07.01.2016 13:04
25 lat w grach wideo to szmat czasu. W końcu ich historia trwa niewiele dłużej. 25 lat temu świat grał na komputerach i konsolach 8-bitowych, kierując postaciami składającymi się z kilku pikseli. Mimo to wiele gier, które powstały ćwierć wieku temu, wciąż utrzymuje się na topie.
Cesarz gier Trudno nie rozpocząć tego zestawienia od rozpoznawalnego pod każdą szerokością geograficzną hydraulika Mario. Zaczął od gościnnego występu w Donkey Kong (1981), jeszcze pod ksywką Jumpman. Gra o ratowaniu księżniczki z łap wielkiej małpy (za którą Nintendo było później pozywane przez twórców filmowego "King-Konga") zrobiła na automatach w Japonii i Ameryce Północnej taką furorę, że Mario szybko doczekał się własnej gry. Wydane w 1983 roku Mario Bros., znane również doskonale polskim fanom, jako że na przełomie lat 80. i 90. święciło triumfy na Pegasusie, zapoczątkowało świetną passę Mario.
Mario (1983)
Tamta platformówka do dziś uchodzi za najważniejszą dla gatunku. Ale również ważne było Super Mario 64 (1996) na konsolę Nintendo 64. To był czas, gdy znane serie przechodziły z 2D do 3D i wiele z nich tej transformacji nie przeżyło - tworzenie trójwymiarowych postaci i środowisk było dla twórców ogromnym wyzwaniem, któremu nie zawsze potrafili sprostać (a niekiedy, jak w przypadku serii bijatyk Street Fighter, zbawieniem okazał się powrót do 2D). Nintendo poradziło sobie wybornie.
Lata mijają, a Mario wciąż jest maskotką kolejnych konsol Nintendo i trudno sobie wyobrazić, by miało go zabraknąć. Regularnie firmuje wyścigi gokartów (Mario Kart), gra w golfa (Mario Golf), tenisa (Mario Tennis) i bierze udział w bijatyce z innymi bohaterami japońskiej firmy (Smash Bros.). A w przyszłym roku na Wii U każdy będzie mógł stworzyć własną grę z Mario dzięki Mario Maker.
Mario Maker
Długowieczni Japońska firma potrafi pielęgnować swoje marki. Kolejnym przykładem jest The Legend of Zelda. Pierwsza część gry wyszła w 1986 roku. Od tego czasu przygody Linka ratującego tytułową księżniczkę pojawiają się na każdej konsoli Nintendo. Może nie z taką częstotliwością, jak produkcje z Mario, ale za każdym razem są to produkcje ważne, ładne i grywalne. Miłośnikiem serii był aktor Robin Williams, który swojej córce dał na imię Zelda.
The Legend of Zelda również świetnie zniosło przenosiny w trójwymiar, co najwyraźniej stało się znakiem rozpoznawczym Nintendo, bo również inna seria, Metroid, w 3D zyskała na atrakcyjności. A tutaj zadanie było wyjątkowo trudne, bo z gry w dużej mierze platformowej stała się platformową strzelaniną w widokiem z oczu. Trylogia Metroid Prime zrobiła furorę na GameCubie i Wii, choć w ostatnich latach o przygodach Samus trochę ucichło.
Castlevania (1986)
Nie tylko gry Nintendo są długowieczne. Już blisko 30 lat rynek podbija Castlevania od japońskiej firmy Konami, mroczna saga o rodzie Belmontów (zazwyczaj) walczących z wampirami (zazwyczaj). Ona z kolei miała problemy z przejściem w 3D i mimo upływu lat najlepiej czuła się w "płaskiej" perspektywie, zachwycając na PlayStation i Nintendo DS. Zmieniło się to dopiero w 2010 roku wraz z Castlevania: Lords of Shadow, pięknej, mrocznej produkcji ze świetnym systemem walki i intrygującą historią. Cykl zyskał drugi oddech. Co ciekawe, dopiero po tym, jak pieczę nad nim powierzono hiszpańskiemu studiu Mercury Steam.
Dekady z fabułą Niezwykłą historię ma 27-letnia seria Metal Gear. Dwie części wydane w 1987 i 1990 były skradankami z dość symboliczną rolą historii. W 1998 roku Hideo Kojima przygotował na pierwsze PlayStation grę-legendę - trójwymiarową grę stealth z niesamowicie rozbudowanym, pełnym niezwykłych postaci i wydarzeń scenariuszem. Metal Gear Solid nie uciekało jednak od miniatur fabularnych z pierwszych dwóch części, lecz umiejętnie do nich nawiązało. I wciąż, mimo upływu lat, nawiązuje.
Metal Gear Solid (1998)
Niebawem ukaże się piąta część gry, Metal Gear Solid V: Phantom Pain. Nie wdając się w fabularne zawiłości: najnowsza część połączy wątki z najstarszej odsłony serii z Metal Gear Solid 3. Zamiast startować na nowo lub tworzyć alternatywną rzeczywistość, Hideo Kojima konsekwentnie rozwija uniwersum, które zapoczątkował blisko 3 dekady temu. I cały czas pozostaje na topie, pozostając jednym z niewielu twórców, którzy potrafią nadać swojej grze rozpoznawalny sznyt.
Innym japońskim hitem jest Final Fantasy. Wszystkich odsłon i odłamów tej serii nie sposób zliczyć. Sam główny nurt serii dorobił się już czternastu części (a niektóre dodatkowo kontynuacji). A gdy debiutowała pierwsza część gry, w 1987 roku, producent - firma Squaresoft - nieco z przekory nazwała produkcję "Ostateczną Fantazją", wszystko bowiem wskazywało na to, że firma się zamknie. Projekt miał być ostatni również dla jego twórcy, Hironobu Sakaguchiego. Jeszcze tylko ostatnia wędrówka do świata magii i powrót do pracy na uniwersytecie.
Final Fantasy VII (1997)
Gra odniosła jednak sukces, a Sakaguchi spędził z serią długie lata. Z wisienką na torcie w postaci słynnej siódmej części, która na dobre spopularyzowała gatunek japońskich gier RPG na Zachodzie.
Nie tylko Japończycy Wcześniej wymienione serie ani na moment nie znikły z horyzontu. Ale w niektórych przypadkach wracają po długiej nieobecności. Na kolejną, czwartą część kosmicznej przygodówki, strategii i symulatora w jednym o nazwie Elite przyszło czekać blisko 20 lat. Ale wreszcie się pojawi. Prawdopodobnie jeszcze w tym roku, zdąży więc uczcić 30. urodziny serii Davida Brabena. Co będzie możliwe dzięki fanom, bowiem to właśnie oni ufundowali nową odsłonę na Kickstarterze.
Platforma finansowania społecznościowego stała się dla graczy szansą na nostalgiczny powrót do lat minionych. Dzięki niej odkurzono i odrestaurowano niejeden klasyk sprzed lat. Innym przykładem jest Wasteland 2 od Briana Fargo, współtwórcy m.in. kultowego Fallouta. Dość powiedzieć, że na drugą część przyszło nam czekać aż 26 lat. Druga część będzie miała premierę na dniach. Ciekawe, ilu graczy pamięta pierwowzór, który ukazał się między innymi na Commodore 64.
Wasteland 2 - film otwierający 3 października ćwierćwiecze będzie obchodziła seria SimCity. Niezwykle ważna dla rozwoju strategii ekonomicznych i wciąż żywa, chociaż zamieszanie wokół zeszłorocznej odsłony zrobiło jej raczej kiepską reklamę. Wymóg podłączenia gry do sieci i morze błędów sprawiło, że w SimCity bardzo długo nie dało się normalnie pograć. Raczej nie tak rolę swojego dziecka przewidywał twórca cyklu Will Wright. Zostawił je zresztą już dawno temu na rzecz innego, może nawet większego hitu - The Sims. Ale im jeszcze do ćwierćwiecza sporo brakuje.
Przy popularnym nurcie gier retro nie może dziwić, że wobec starych serii czuje się taki sentyment. Dobrze, że te cały czas chcą się zmieniać i ewoluować, nawet jeśli po drodze zdarzają mi się potknięcia. 25-tka już za nimi, a do 50-tki coraz bliżej...
Marcin Kosman