Mamo! Tato! Daj pad!!! - pierwsze wtajemniczenie
Dwadzieścia lat temu tłumaczyłeś rodzicom, że to tylko gra. Że jeszcze tylko jedna partyjka i zaraz bierzesz się za lekcje. Dziś jesteś po drugiej stronie barykady. To Twoje dziecko dopomina się o pad. Jak to rozegrasz, zależy tylko od Ciebie. Poniżej kilka wskazówek.
Jakiś czas temu na naszym forum zaprosiliśmy Was do dyskusji o graniu z udziałem dzieci, czy też w ich wykonaniu. Dowodem na to, że taka dyskusja jest potrzebna, jest między innymi głos maureda:
Mysle ze to o czym piszesz ma miejsce dopiero w tym pokoleniu bo to wlasnie "my" pokolenie wychowane na c64 nie uwaza gier za zuuuooo i narzedzie szatana. Z waszych wypowiedzi, tak jak i z naszych doświadczeń, jasno wynika, że dopiero obecne pokolenie 20-30-40-latków (i kolejne) mogą zmienić panujący i - co gorsza - powielany praktycznie od zawsze stereotyp:
Gry to zło. Granie w nie to chory nawyk.
Gry kreują piratów drogowych, morderców czy gwałcicieli.
Te zarzuty często padają pod adresem gier jako takich, ich realizmu i tego, co oferują. Samych graczy także. Wychodzą one jednak z ust osób, które całą swoją wiedzę czerpią z takich programów, jak chociażby ostatnie "Rozmowy w toku" albo serial "Na dobre i na złe". Przecież każdy, kto miał w swoim życiu choćby krótki epizod z grami, dobrze wie, że sytuacja nie jest tak czarno biała, jak przedstawiają ją niektóre media.
Wszystkie dzieci nasze są. Sprawy nie można jednak lekceważyć, tym bardziej, jeśli chodzi o nasze dzieci. Tak, nasze dzieci, bo ten tekst jest przede wszystkim skierowany do graczy, którzy między partyjkami w Doom'a, Quake'a a ostatnio Killzone czy Gears of War zdążyli założyć rodziny, a owoce miłości dawno temu przestały korzystać z pieluch na rzecz wyrywania tacie czy mamie pada z rąk. Co wtedy? Bezmyślnie go dziecku nie oddamy, ale zabronić też nie możemy, bo przecież gry też są dla ludzi, a zakazany owoc smakuje dwa razy lepiej. Jeśli sprawę zbagatelizujemy, to może być tak, jak pisze nataniel:
U mnie syn zaczął grać w wieku 2 lat [...]Teraz ma 4 lata[...] Na konsoli bardzo lubi Bad Company - co trochę nas przerażało. Nie pozostaje nic innego, jak wziąć sprawy w swoje ręce i małymi krokami, z ogromną cierpliwością i odpowiedzialnością w doborze adekwatnych do wieku treści wprowadzić naszą pociechę (skoro sama tego chce) w świat elektronicznej rozrywki. Na szczęście przypadek nataniela, ma happy end:
Na szczęście jakiś czas temu odkryliśmy gry kooperacyjne - najpierw Lara Croft and the Guardian of Light, potem gry LEGO i World of Kieflings. Przeszliśmy już LEGO Star Wars, LEGO Batman, LEGO Indiana Jones i niebawem czas na kolejne. Gry kooperacyjne to świetna zabawa dla ojca z synem - naprawdę polecam. Od tego, jak do tematu podejdziemy, zależy, czy za parę(naście) lat będziemy mieli partnera do partyjki w super hiper realistyczne Gran Turismo 8, czy chociażby rodzinnej zabawy przy Buzz AD2020. Dowodem na taki scenariusz niech będzie to, co pisze swayzak77:
No moja 15 letnia pociecha (ja mam 35) gra od 3 roku życia, czyli od 12 lat. teraz to już gramy razem we wszysto i nie zwarzam też tak za bardzo na PEGI od kiedy odkryłem w jego kompie postala jak miał 10 lat przestałem to kontrolować. Oczywiście gusty się różnią, ale znajdujemy wiele radochy grania razem na splitscreenie. W końcu, w oparciu o własne doświadczenia oraz to, co napisaliście na forum, zebrałem garść spostrzeżeń, pomysłów, jak można wprowadzić dziecko w nasz wirtualny świat. Dziś dotknę wielu kwestii w sposób dość pobieżny, tak by nakreślić sytuację jako taką. Kolejne teksty za to przyniosą więcej szczegółów, sytuacji z życia i pomysłów jak sobie z tym wszystkim radzić.
Tato, ja też chcę obejrzeć tą bajkę! Na forum pojawiły się także takie oto głosy:
Moja siedmiomiesięczna uwielbia bawić się padem. Starsza - cztery lata w lipcu - dopiero niedawno się zainteresowała. Akurat w Crackdowna gralem więc mnóstwo kłopotliwych pytań sie pojawiło. :D syc82pl:
Nie wiem czy moja żona to umiar i zdrowy rozsądek (na pewno przez nią gram mniej i praktycznie wcale przy dziecku), ale wiem że jej wysiłki raczej długo nie powstrzymają syna przed graniem, co mnie przynajmniej na razie, nie specjalnie martwi (szkoła i sport są pierwsze, ale potem? ) :)
Powyższe stwierdzenia pokazują, że ważne jest nie tylko to, w jakich okolicznościach gramy, ale przede wszystkim w co. Dzieci czerpią bowiem radość z gier w dwojaki sposób. Jeszcze zanim tak naprawdę sięgną po pad, to pierwsza ich styczność z nimi to przede wszystkim oglądanie, często ukradkowe, naszej rozgrywki. Dobrze wiemy, że jest wiele gier fabularnych, które dla osób postronnych mogą być jak dobre kino przygodowe. Dlatego też odpowiednie dobranie gry może zastąpić na wiele godzin np. kreskówkę,f a nam pozwoli na wspólne przeżywanie historii razem z dzieckiem, o co raczej trudno, kiedy mamy po raz kolejny obejrzeć przygody np. Scooby Doo. Każdy z Was może na pewno przytoczyć pewnie niejeden taki tytuł. Mi z obecnej generacji przychodzi do głowy przede wszystkim cała seria Ratchet & Clank. Za to z poprzedniej wymieniłbym przygody Jak & Daxter czy i-Ninja.
Jakie fajne kolorowe guziczki! Jednak im dłużej dzieci oglądają naszą rozgrywkę, tym bardziej same chcą sięgnąć po pad. I tu niestety tak łatwo nie jest, bo przed małym "graczem-odkrywcą" piętrzą się kolejne przeszkody. Mimo, iż mój syn podstawowych kolorów i figur geometrycznych nauczył się m.in. dzięki obcowaniu z padem, to zupełnie inną bajką jest jego obsługa, reagowanie z odpowiednim refleksem, czy sam fakt, że dziecięce dłonie są jeszcze małe i trudno im sięgnąć do wszystkich przycisków. I tak, jak pisze na facebookowym profilu Polygamii Szymon Zawartka:
Mój prawie dwuletni synek ma już dość dobre pojęcie o funkcjonowaniu pada do X'a. Wie że to coś ma wpływ na to co się dzieje na ekranie. Ważne jest stopniowe odkrywanie rzeczy poprzez samo obcowanie z nimi. Tym bardziej, że wciąż w wielu domach podejście do dzieci i elektroniki jest w stylu: "Nie ruszaj, bo zepsujesz".
Mając na uwadze, że obsługa pada dla małego dziecka może być wyzwaniem, to najlepszą grą na "dzień dobry" jest taka niewymagająca użycia tradycyjnego kontrolera. Parę lat temu było to jeszcze nie do pomyślenia, ale dziś mamy już kontrolery ruchowe - Kinect czy EyeToy. Jest to o tyle ciekawsze, że oprócz dobrej zabawy, może rozwijać koordynację ruchową całego ciała. I tak, w zależności od platformy - Xbox czy PS3 - do wyboru mamy grę EyePet bądź Kinectimals. Jest jednak jedno "ale". O ile ta pierwsza mówi do naszego dziecka w ojczystym języku, o tyle Microsoft nie postarało się i gra ma tylko lokalizację kinową (napisy). W efekcie nie sposób naprawdę wczuć się w grę - rozgrywka jest co chwila przerywana przez dziecko domagające się od nas informacji "co tam jest napisane?".
Jeśli nasze dziecko jest w wieku, w którym obsługa pada nie stanowi już większego problemu, to sprawa staje się prostsza, ale wciąż niełatwa, bo mimo, że gier PEGI 3+/7+ jest sporo, to niewiele z tych tytułów nadaje się dla dzieci. Z prostej przyczyny - są za trudne. Jeśli chcemy "wychować" sobie partnera do grania nie tylko od święta, to potrzebujemy gier, w których nie spotka się on zbyt szybko z goryczą porażki - sfrustrowane dziecko ciężko jest namówić do kolejnej próby.
Więzy krwi czyli idziemy ramię w ramię Tu ponownie zacytuję nataniela:
Na szczęście jakiś czas temu odkryliśmy gry kooperacyjne - najpierw Lara Croft and the Guardian of Light, potem gry LEGO i World of Kieflings. Przeszliśmy już LEGO Star Wars, LEGO Batman, LEGO Indiana Jones i niebawem czas na kolejne. Gry kooperacyjne to świetna zabawa dla ojca z synem - naprawdę polecam. Świetna zabawa, ale co ważne, maluch czuje się też częścią sukcesu, naprawdę gra, a nie tylko biernie ogląda. Jednocześnie też oswaja się z padem, wykonuje proste zadania itp. Pierwszym tytułem, który w moim przypadku sprawdził się bez zarzutu, była adaptacja filmu Odlot (Up!), która w Polsce została wydana z pełną lokalizacją, co dodatkowo umilało rozgrywkę. Jeśli uważacie tę grę za zbyt infantylną, to mistrzostwem kooperacji jest cała wspomniana seria Lego - poczynając od Star Wars, a na ostatnio wydanych przygodach Harry'ego Pottera skończywszy. Może z małym wyjątkiem, bo bądź co bądź, ale Lego Batman jest trochę mroczny i nie każdemu do gustu przypadnie.
Mamo, tato - idę na swoje! Trochę inaczej sprawa wygląda, jeśli dziecko chce pograć samo. Tu, jak wcześniej wspomniałem, za wszelką cenę trzeba unikać tytułów mogących wywołać frustrację. Mimo, że większość gier sportowych posiada klasyfikację PEGI 3+/7+, to niestety na przykład różnej maści wyścigi nie sprawdzają się. Z prostej przyczyny - w przypadku 4-5 latka wygranie wyścigu graniczy z cudem. I to nawet w tak "dziecięcych" tytułach jak np. Sonic & SEGA All-Stars Racing. Z wyścigowych tytułów mogę polecić tylko jeden, w którym zwycięstwo to poniekąd loteria, a sama gra jako taka daje dużo frajdy. Mam tu na myśli Modnation Racers, które podobnie jak Odlot jest w pełni zlokalizowane. Do niedawna nie spotkałem się z grą idealną dla dziecka. Idealną, czyli taką gdzie mamy:
- proste sterowanie
- możliwość cofania postępu w grze w dowolnej chwili o dowolną ilość czasu
- brak presji czasu
- przystępny poziom trudności
- minimalne wymagania jeśli chodzi o refleks czy czas reakcji
Do niedawna, bo kilka miesięcy temu na PSN zawitała prosta, przyjemna gierka czyli Funky Lab Rat, która zawiera wszystkie wyżej wymienione wymagania, a do tego jest na swój sposób wciągająca i ciekawa. Wszystko jednak zależy od dziecka, bo jak pisze truten_org:
Kumpel, który ma pięciolatka pocina z nim w Lego Indiana Jones i mały daje radę na luziku.
Android is ready to play, czyli dziecko z padem urodzone Dlatego trzeba obserwować postępy dziecka i podsuwać tytuły adekwatne do jego umiejętności - nie za łatwe - czytaj: nudne i nie za trudne - czytaj: frustrujące. Ja w tym miejscu polecam wszystkim multiplatformowe Mini Ninjas, gdzie sterowanie jest łatwe do opanowania, fabuła wciągająca, a przemoc w grze sprowadza się do odczarowywania biednych zwierzątek. Także "bossowie" jako tacy większej przeszkody nie stanowią. I najważniejsze - w tej grze możemy wybrać poziom trudności! Następna pozycja to Little Big Planet - pierwsza część w wersji Game of the Year, a druga po prostu, bo od samego początku wydana została ze 100%, doskonałą lokalizacją. W tej grze często jest tak, że to dziecko ma celniejsze pomysły na przejście etapów niż my, doświadczeni, często pełni rutyny gracze. Dowodem na to jest to, co pisze annholy:
Pierwszą grą mojego syna Adama było Little Big Planet. Miał wtedy pięć lat i po kilku miesiącach przeszedł jako pierwszy tę grę (przeszedł Bunkier na którym poległem ). Teraz ma siedem lat, świetnie gra i czasami wydaje mi się, że z padem się urodził . W odróżnieniu od gier fabularnych, które mogą przykuć nie tylko na wiele godzin, ale i dni, są też tytuły, po które można sięgnąć niezależnie od momentu i są gwarantem dobrej zabawy. Tu wymieniłbym takie gry, jak Super Stardust HD, Flower czy LocoRoco. Sięgnąłbym tu też po jeszcze jedne wyścigi, mimo iż wcześniej praktycznie przekreśliłem tą kategorię. Jako odskocznię od gier logiczno-zręcznościowych poleciłbym Burnout Paradise ze względu to, że wyścigi i rywalizacja w tej grze z punktu widzenia dziecka są sprawą drugorzędną, a liczy się otwarta przestrzeń miasta po którym można do woli się dosłownie rozbijać. Na forum wspomina o nich ezronymius:
Moj w wieku 3 latek w need for speed underground 2 na pececie, potem TDU i MMO Tales of the Pirates. Jak mial 4 lata kupilem PS3. I bylo: burnout paradise, seria Lego, LBP[...] I dalej pisze tak:
Teraz ma 7: oczywiscie LBP2, wszystkie tony hawki i skate (realną deskę juz opanowuje) i ma swira na punkcie parkoura (tak, pozwalam mu grac w infamousa). Efekt uboczny grania - obsluga youtube i nauczyl sie robic animacje poklatkowe ludzikami Lego. Żona uszyla mu tez dwoch sackboyow. Czyli na początku był piec, potem konsola, a granie ewoluowało w zamiłowanie do aktywności skąd do prawdziwego sportu już niedaleko.. A to wszystko przy nieprzypadkowym i świadomym udziale rodziców.
I tak powinno być!
Mission possible Nas - dorosłych, świadomie dorastających na grach, jest wciąż garstka. Musimy nie tylko walczyć ze stereotypami, o których pisze maured. Także tylko od nas zależy, czy świat gier dla dzieci naszych, czy też znajomych, będzie zakazanym owocem, odkrywanym w tajemnicy przed rodzicami, czy po prostu będziemy jego częścią, jednocześnie trzymając rękę na pulsie, uważnie obserwując nasze pociechy i wspierając je w ich dorastaniu.
Ciąg dalszy nastąpi - przeczytacie m.in. o:
- mobilnym graniu - a jakże - przez dzieci, o którym wspomina Alek Pakulski:
mój trzyletni brat zna kilka wyrażeń, między innymi: mobilność, głupcze. zagrywamy się w rozmaite produkcje mające coś wspólnego z lotnictwem - na iPhone ;-)
- wpływie obecności dziecka na nasze granie, czyli zapomnijcie o partyjce w Crysis 2 po śniadaniu czy przed obiadem;
- zdroworozsądkowym podejściu do grania - parę słów o klasyfikacji PEGI.
Paweł Kuflikowski
"U mnie syn zaczął grać w wieku 2 lat [...]Teraz ma 4 lata[...] Na konsoli bardzo lubi Bad Company - co trochę nas przerażało.”
Nie pozostaje nic innego, jak wziąć sprawy w swoje ręce i małymi krokami, z ogromną cierpliwością i odpowiedzialnością w doborze adekwatnych do wieku treści wprowadzić naszą pociechę (skoro sama tego chce) w świat elektronicznej rozrywki. Na szczęście przypadek nataniela, ma happy end:
"Na szczęście jakiś czas temu odkryliśmy gry kooperacyjne - najpierw Lara Croft and the Guardian of Light, potem gry LEGO i World of Kieflings. Przeszliśmy już LEGO Star Wars, LEGO Batman, LEGO Indiana Jones i niebawem czas na kolejne. Gry kooperacyjne to świetna zabawa dla ojca z synem - naprawdę polecam.”
Od tego, jak do tematu podejdziemy, zależy, czy za parę(naście) lat będziemy mieli partnera do partyjki w super hiper realistyczne Gran Turismo 8, czy chociażby rodzinnej zabawy przy Buzz AD2020. Dowodem na taki scenariusz niech będzie to, co pisze swayzak77:
"No moja 15 letnia pociecha (ja mam 35) gra od 3 roku życia, czyli od 12 lat. teraz to już gramy razem we wszysto i nie zwarzam też tak za bardzo na PEGI od kiedy odkryłem w jego kompie postala jak miał 10 lat przestałem to kontrolować. Oczywiście gusty się różnią, ale znajdujemy wiele radochy grania razem na splitscreenie”
W końcu, w oparciu o własne doświadczenia oraz to, co napisaliście na forum, zebrałem garść spostrzeżeń, pomysłów, jak można wprowadzić dziecko w nasz wirtualny świat. Dziś dotknę wielu kwestii w sposób dość pobieżny, tak by nakreślić sytuację jako taką. Kolejne teksty za to przyniosą więcej szczegółów, sytuacji z życia i pomysłów jak sobie z tym wszystkim radzić.