Macie już swoje pre‑ordery Assassin's Creed? Nie, nie gry. Filmu
Drodzy Panowie, kochane Panie, otóż zgadza się - świat powoli się kończy.
Tak, dobrze czytacie. Nie przewidziało Wam się, choć i ja wolałbym, żeby to, co piszę, było jakimś głupim żartem. Ubisoft, niczym jakiś czarny charakter z wielotomowej powieści fantasy, zamierza rozprzestrzeniać mroczne, szyte grubą, smolistą nicią praktyki gildii gier. Owszem, mówię o pre-orderach. Jako gracze klniemy na nie od zarania dziejów, a jakże, już moja babcia i babcia mojej babci ich nienawidziły, wszyscy piętnujemy tę praktykę... Ale co by nie mówić, ona działa i ma się dobrze. Tak dobrze, że wydawcom nawet nie przechodzi przez głowę, by jej zaprzestać. Tak dobrze, że... pre-ordery przechodzą do innego medium.
Kinowa adaptacja Assassin's Creed pojawi się 21 grudnia 2016 roku. Będzie to z pewnością najsilniejszy substytut dla tych, którzy jakimś cudem nie są zadowoleni z tego, że Ubisoft postanowił nie wydawać w tym roku nowej odsłony gry. Cóż, teraz ten substytut staje się jeszcze bliższy naszej branży, bowiem francuski gigant ogłosił na swoim blogu, że rozpoczęła się "przedsprzedaż" biletów na film.
Teoretycznie nie jest to znowu nic niezwykłego - w końcu choćby ostatnio świat kupował bilety na "Przebudzenie Mocy" długo przed jego premierą (choć nawet na oko nie TAK długo). Sęk w tym, że Asasynom bardzo daleko do rangi "Gwiezdnych Wojen" i - przede wszystkim - w przypadku odległej Galaktyki nikt nie kusił chętnych limitowanymi gadżetami. Ubisoft oferuje natomiast pre-ordery na kinowy bilet wzbogacony figurką (oczywiście w ograniczonej liczbie egzemplarzy) czy np. koszulką. Czyli takie zamówienia przedpremierowe na edycję kolekcjonerską biletu do kina. Was też przeszedł dreszcz?
Najdroższa opcja kosztuje 1200$ (około 4670 zł) i dostaniemy za nią replikę XV-wiecznej kuszy, która pojawia się w filmie. Sztuk jest tylko 20, więc zalecam czym prędzej roześmiać się z samej myśli wydawania jakichkolwiek pieniędzy na pre-order biletu do kina i wrócić do rzeczywistości. 600$ (około 2335 zł) kosztuje z kolei wariant, w którym otrzymujemy limitowaną figurkę głównego bohatera filmu. Do każdej opcji dołączana jest też - uwaga - cyfrowa wersja scenariusza filmu i bonusy zza kulis. To co, może jeszcze ludzie zamawiający pre-ordera obejrzą inną wersję filmu, np. taką dłuższą o 15 minut? W końcu DLC w świecie kina to coś, na co czekamy już o wiele za długo.
Pakietów jest dużo, najtańszy za 15 dolców, ale nie będę już się o nich rozpisywał, bo i po co. Jeśli jesteście zainteresowani tym, co Ubisoft chce wcisnąć fanom (bo chyba na tę grupę liczy?) ponad pół roku przed premierą filmu, to zajrzyjcie tutaj. Potem spuśćcie wzrok, przyłóżcie dłoń do czoła i wszyscy połączmy się w wielkim, metafizycznym facepalmie, który pokona czas i przestrzeń.
Pozostaje mieć nadzieję, że pomysłu Ubisoftu nie podchwycą wytwórnie filmowe i że praktyka pre-orderów nie stanie się powszechna również w kinie. Dla osłody przypomnę, że kiedy społeczność chce, to potrafi się zjednoczyć i pokonać zło w krainie. Tak było przecież z absurdalnym, niesmacznym systemem pre-orderdów Deus Ex: Rozłam Ludzkości, w którym trzeba była wybierać bonusy z pewnej puli, a im więcej ludzi składało zamówienia przedpremierowe, tym więcej bonusów przybywało. Program spotkał się z falą ostrej krytyki, dzięki czemu Square Enix postanowił go anulować i przeprosić wszystkich fanów. Przykład ten pokazuje, że jeśli odpowiednio dużo osób wyrazi swoje oburzenie i protest przeciwko pewnym praktykom wydawców, to ci mogą się ugiąć.
A na koniec zostawię Was z mądrymi słowami maga Cartmana na temat pre-orderów.
South Park - Cartman on pre-ordering games (Season 17 - Black Friday)
[źródło: blog Ubisoftu]
Patryk Fijałkowski