Lumines Electronic Symphony - recenzja

Doskonale pamiętam Lumines, które było tytułem startowym podczas japońskiej premiery PlayStation Portable. Ostatecznie gra pojawiła się na kilku większych lub mniejszych platformach, hipnotyzując kolejnych graczy. Tym bardziej ucieszyłem się na wieść o wydaniu „Lumines Electronic Symphony” na PlayStation Vita.

Lumines Electronic Symphony - recenzja
marcindmjqtx

Ocena: 4/5 - Warto Hipnotyzująca przygoda, w której głównymi bohaterami są kolorowe klocki. Uwaga, strasznie wciąga.

I znów dałem się zahipnotyzować. Ale po kolei.

Sposób prowadzenia rozgrywki, jak również podstawowe zasady rządzące „Lumines Electronic Symphony” nie różnią się niczym od tego, do czego przyzwyczaiła nas odsłona na PlayStation Portable. To wciąż logiczna, przypominająca „Tetrisa” gra, w której wszystkie klocki mają ten sam kwadratowy kształt, różnią się jedynie kolorami. A tych są dwa, choć w obrębie jednego kwadratu pojawiają się one w różnych konfiguracjach. Założenie jest proste - elementy jednego koloru muszą tworzyć kwadrat, wtedy się „zbijają”. Ale nie same - powoduje to pionowa linia, która cały czas pokonuje po ekranie trasę od lewej do prawej strony. Im więcej jednokolorowych figur ze sobą połączymy, tym więcej punktów zdobędziemy. Mnożniki podwyższają wynik, warto więc planować z wyprzedzeniem.

Co jakiś czas pojawiają się na ekranie specjalne kryształki - jeden kasuje wszystkie stykające się ze sobą klocki tego samego koloru, a drugi zmienia losowa kolor układu, którego akurat dotknie. Czasami może to uratować sytuację na ekranie. Podobnie jak w „Tetrisie”, nie można dopuścić, by klocki sięgnęły „sufitu” - wtedy kończymy zabawę.

Muzyka, która porywa Skoro zasady zabawy są tak proste, to gdzie tkwi siła „Electronic Symphony”? W muzyce. Nie jest to gra rytmiczna, ale melodia stanowi jeden z najistotniejszych elementów rozgrywki. Muzyce i dźwiękom podporządkowano tu w zasadzie wszystko - od szybkości przesuwania się linii, przez prędkości spadania poszczególnych klocków, aż po uzupełnianie melodii dźwiękami wydawanymi podczas zbijania serii kolorów. Granie bez fonii jest grzechem, także koniecznie podłączcie słuchawki.

Choć muzycznie nie jest to w żadnym wypadku moja szufladka, to podczas grania w „Lumines: Electronic Symphony” bujałem głową i wystukiwałem nogą rytm. Fani elektronicznych brzmień będą dopieszczeni. W grze usłyszymy bowiem takie utwory (lub ich remiksy) jak „Windowclicker” autorstwa Aphex Twin, czy „Rocket” od Goldfrapp, zremisowany przez Tiesto.  Pobujacie się tu również przy „Hey Boy, Hey Girl” i „Dissolve” Chemical Brothers. Ani przez chwilę nie poczujecie, aby muzyka leciała gdzieś z boku. Zawsze, absolutnie zawsze, nuty w naturalny sposób łączą się z rozgrywką. Zmiana rytmu wymusza zmianę sposobu grania i nie chodzi tylko o szybsze spadanie kloców przy zaliczaniu kolejnych etapów w trybie „Voyage”. Musicie ten rytm poczuć i zgodnie z nim ustawiać kolejne klocki.

Kolorowo i energetyzująco „Lumines: Electronic Symphony” nie wykorzystuje mocy PS Vita, ale wygląda bardzo dobrze. Mnóstwo tu kolorów, rozbłysków, fajnie animowanych teł. Obraz hipnotyzuje równie mocno, jak muzyka, choć jeśli macie problemy z epilepsją, koniecznie na siebie uważajcie. Od nadmiaru wizualnych wrażeń może zakręcić się w głowie. W jednej z rozgrywek specjalnie wyłączyłem światło, żeby zobaczyć, jak „Lumines Electronic Symphony” zaleje sufit mojego pokoju tęczą barw. Jakość ekranu Vity jest tak dobra, że wraz klockami tańczyło całe otoczenie. Piękna sprawa.

Trybów zabawy jest kilka. Podstawowa „kampania” pozwoli Wam się zaznajomić ze sterowaniem i sposobem prowadzenia rozgrywki, a także zabierze Was w podróż, w której nie tylko posłuchacie kolejnych utworów muzycznych, ale również odkryjecie nowe skórki. Kolejne etapy zupełnie zmieniają otoczenie - nie tylko kolory i fakturę klocków, ale również teledysk lecący w tle. Świetnie nadaje to rytmu rozgrywce i nie pozwala się nudzić. Niby wciąż robimy to samo, ale czujemy się zupełnie inaczej. Jak się to twórcom „Electronic Symphony” udało? Nie mam pojęcia.

PS VITA || LUMINES ELECTRONIC SYMPHONY FIRST IMPRESSIONS

Nowością w tej odsłonie jest awatar gracza, który ma dwie moce. Za jego pomocą można zamienić najbliższy klocek w klocek specjalny lub zwolnić szybkości pionowej linii wędrującej po ekranie. Awatarów jest kilkadziesiąt, choć moce niektórych się powtarzają. Nie wszystkie są odblokowane od początku, aby odkrywać kolejne, należy nabijać pasek doświadczenia. Można również porównać swoje osiągnięcia ze znajomymi z listy kontaktów, choć kiedy zobaczyłem wyniki takiego Miela z „Neo Plus”, bardzo chciałem, żeby moje były dla świata niewidoczne. Wielka szkoda, że w trybie versus można pograć jedynie z drugim graczem mającym Vitę. Świetnie bawiłem się w „Lumines” na XBLA, walcząc ze znajomymi w sieci - tu niestety twórcy nie zaimplementowali tego przydatnego rozwiązania.

W trybie Voyage, o którym pisałem wcześniej, zaliczamy kolejne skórki, jest jeszcze czasówka oraz trudny i wymagający tryb Master, w którym tempo zabawy jest naprawdę szybkie i nie pozwala nawet na najmniejsze błędy. World Block to natomiast stadna zabawa, w której gracze z całego świata wspólnym wysiłkiem demontują wielki klocek. Jednak przy liczbie osób, jaka aktualnie gra w „Electronic Symphony”, nie stanowi on przesadnie dużego wyzwania.

Gra nie wykorzystuje dobrodziejstw Vity. I tym razem całkowicie się z tym wyborem twórców zgadzam. Nie jest tu potrzebne ani wykorzystanie żyroskopu, ani kamery, ani któregokolwiek z ekranów dotykowych.

Werdykt Nie każdy lubi tego typu gier, ale w przypadku nowej odsłony „Lumines” warto zaryzykować i spróbować. Bardzo trudno się nie wciągnąć i nie spędzić przynajmniej kilkudziesięciu minut, wpatrując się w spadające ciągle klocki. Jeśli „Tetris” ma mieć duchowego spadkobiercę, to jest nią właśnie ta seria, której najnowsza odsłona udowadnia, że tego typu gry nie mogą się nudzić. Śliczna oprawa, elektryzująca muzyka, hipnotyzująca rozgrywka. Nie przypuszczałem, że tytuł tego typu będzie jedną z najlepszych gier na Vitę, ale tak właśnie jest. Idealny zabijacz czasu na wszelkiej maści podróże.

Ocena: 4/5 - Warto (Ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów).

Paweł Winiarski

  • Deweloper: Q Entertainment
  • Wydawca: Ubisoft
  • Dystrybutor: Ubisoft Polska
  • PEGI: 3

Grę do recenzji udostępnił dystrybutor.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
recenzjeubisoftsony
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.