LittleBigPlanet (PS Vita) - recenzja
Sony nie kłamało, kiedy chwaliło się, że gry na PlayStation Vita nie będą odbiegać jakością od tych na PS3.
Ocena: 4/5 - Warto: Najnowsze „LittleBigPlanet” to po prostu kolejna odsłona słynnej serii - może jeszcze nie LBP 3, ale LBP 2,5 na pewno.
Czy kogoś zaskoczy fakt, że nowa odsłona „LittleBigPlanet” jest pod wieloma względami podobna do poprzednich?
To nadal baśniowa opowieść o szmaciance ratującej świat. To stworzona z gałganków, rupieci, bambetli i klamotów trochę psychodeliczna rzeczywistość (choć tylko dla dorosłego odbiorcy, bo dziecko uzna pewnie gadające lalki za coś normalnego), w której wszystko jest możliwe, a każda historia musi mieć morał. Najnowsza też oczywiście ma, a gracz, zgodnie z zasadami sztuki, pozna go dopiero pod koniec, gdy powstrzyma już przerażającego Lalkarza, wysysającego radość z całego globu.
Fabuła nigdy nie była w „LittleBigPlanet” najważniejsza - w tej serii liczy się przede wszystkim rozgrywka i teraz też się to nie zmieniło. W porównaniu do niektórych dzieł niezależnych twórców nie jest to może najoryginalniejsza platformówka świata, ale też nie brakuje jej absolutnie niczego, by dobrze bawić. Skakanie po platformach sprawia frajdę, a plansze ciągle potrafią zaskoczyć pomysłowością (szczególnie ciepło wspominam tę rozgrywającą się w ogromnej kuchni. Nie mogłem oprzeć się skojarzeniom z najstarszymi kreskówkami Disneya. Te wielkie, zachowujące się jak żywe sprzęty AGD...). Kolorowe stroje i głupkowate miny szmacianek nadal mają w sobie nieodparty urok, a polska wersja jest równie znakomita jak w poprzednich grach. Najważniejsze jednak, że jeśli chodzi o wykonanie całej gry, to w żadnym momencie nie odbiega ono poziomem od „LittleBigPlanet 2” wydanego na PS3.
Momentami wręcz je przewyższa.
Być może zabrzmi to głupio - choć może wręcz przeciwnie, to truizm? - ale największą zaletą „LittleBigPlanet” na Vitę jest... Vita. Chylę czoła przed tym, jak możliwości tej konsolki wykorzystali twórcy gry. Nie są to może rzeczy przesadnie zaskakujące - czasem trzeba przesunąć coś na ekranie dotykowym, czasem dzięki tylnemu panelowi steruje się pojazdem, czasem należy przechylać konsolkę, by rozpędzić inną maszynę... Największym plusem gry jest to, jak te nowe elementy wpisują się w stary model rozgrywki (i klimat, bo idealnie pasuje to do świata, w którym gracz ma niemal boskie możliwości). Wszystko jest w stu procentach naturalne. Po jakiejś godzinie-dwóch z grą zacząłem się wręcz zastanawiać, jakim cudem poprzednie części mogły się bez tego obyć. I nie wyobrażam sobie już teraz „LittleBigPlanet” bez Vity i jej możliwości. To dla tej marki naturalna ewolucja.
Tony możliwości Skoro wyjaśniliśmy sobie najważniejsze, to przejdźmy do suchych danych. Tryb fabularny dla jednego gracza jest niestety w LittleBigPlanet bardzo krótki. Rozrzucone po pięciu różnych „światach” etapy da się ukończyć na upartego nawet w mniej niż trzy godziny. Oczywiście, jeśli chce się zebrać wszystkie znajdźki, to zajmie to więcej czasu, bo poziomy trzeba będzie powtarzać. To jednak i tak zdecydowanie za mało, zwłaszcza że gra jest dosyć łatwa. Pierwsze LBP słynęło z wysokiego poziomu trudności, ale w najnowszej części nie ma po tym już nawet wspomnienia. Pierwsze jakiekolwiek trudności napotkałem dopiero na dwóch-trzech ostatnich etapach, a i tak nie były specjalnym wyzwaniem.
Tryb fabularny to jednak w „LittleBigPlanet” zdecydowanie nie wszystko. Podczas rozgrywki odblokowuje się rozmaite mniejsze etapy i minigry, które też warto sprawdzić. Czasami są to niekończące się wyzwania, w których trzeba zdobyć jak najwięcej punktów, czasami po prostu poziomy do przejścia, czasami można także trafić na coś przeznaczonego dla kilku graczy - są nawet etapy, w które dwie osoby mogą grać na jednej konsoli, nie tylko przez sieć. Ba! Są też... całe przypominające aplikacje smartfonowe gry, oparte na zupełnie innych zasadach niż normalna rozgrywka, z własnymi tytułami i ekranami menu. Wszystkie dodatkowe etapy nie odbiegają poziomem od reszty, a sprawdzenie i „wymaksowanie” ich może zająć wręcz więcej czasu niż tryb fabularny.
Wróćmy na chwilę do wspomnianego grania wieloosobowego. Jeśli tylko jesteśmy podłączeni do Internetu, cały czas widzimy, na jakich aktualnie etapach bawią się inni. Dołączyć do nich, jeśli tylko wyrażą zgodę, możemy w każdej chwili. To bardzo łatwy i intuicyjny system. Z graniem w kilka osób wiąże się też spory zarzut wobec „LittleBigPlanet”. Zupełnie nie rozumiem, czemu kamera dla wszystkich graczy pokazuje to samo. To jest, jeśli jakaś szmacianka się wysforuje, gra podąża za nią. Jeśli akurat jest się z tyłu, trudno, wszystko przepada, odrodzisz się w najbliższym punkcie kontrolnym. Tak, to działa w ten sposób na PS3, także w zabawie sieciowej, gdy każdy ma własny ekran, ale różnica polega na wielkości obszaru działania. Telewizor jest duży i pokazuje dużo. Vita jest mała i często kilka szmacianek musi zmieścić się na naprawdę malutkiej przestrzeni.
Momentami gra wyraźnie zresztą nie daje sobie z tym rady, kamera potrafi szaleć, jeśli jakiś gracz na chwilę zostanie z tyłu. Twórcy prawdopodobnie chcieli w ten sposób sprawić, by gracze trzymali się blisko siebie, ale uzyskany efekt jest co najmniej dziwaczny. Nie wyszło to najlepiej.
Ale to i tak tylko wstęp... Tak, tak, wszystko to, co opisałem, stanowi w gruncie rzeczy jedynie preludium do tego, czym LBP naprawdę jest. Wiedzą o tym fani poprzednich części - to tak naprawdę zaawansowany edytor pozwalający tworzyć nie tylko własne poziomy, lecz także filmy animowane, czy nawet całe... gry. Pod tym względem również wersja na Vitę nie tylko nie odbiega w żaden sposób od poprzednika na PS3, ale znów wręcz go przewyższa, bo daje przecież także możliwości najnowszego sprzętu Sony.
Oczywiście - podobnie jak w przypadku poprzedniej części, tak i teraz, to co dla jednych będzie największą zaletą gry, innych w ogóle nie zainteresuje. Edytor jest bardzo, ale to bardzo skomplikowany - dość powiedzieć, że rozmaitych samouczków mamy w „LittleBigPlanet” prawie siedemdziesiąt. Często dotykają też takich aspektów jak programowanie sztucznej inteligencji czy podstawy logiki. To nie jest rozrywka dla każdego. Sądzę wręcz, że choć LBP stara się być pod tym względem jak najbardziej przystępne, to jednak jest to zabawa tylko dla relatywnie małej grupki graczy.
„Zwykli ludzie” jednak też mogą z niej sporo wyciągnąć. To, że inni robią własne poziomy (czasami wręcz nawet kampanie czy minigry) oznacza, że udostępniają je innym. Historia poprzednich części na PS3 uczy, że gra szybko zapełni się godnymi uwagi dziełami społeczności. Warto będzie wracać do niej od czasu do czasu i sprawdzać, czy nie ma w niej czegoś nowego. Pod tym względem zabawa może się wręcz nigdy nie kończyć.
Werdykt Parę lat temu „LittleBigPlanet” doczekało się już jednej przenośnej wersji - na poprzedniczkę Vity, konsolę PSP. Fani na pewno jednak doskonale pamiętają, że była to gra mocno okrojona względem oryginału - dużo brzydsza, mniej rozbudowana, po prostu gorsza. Jeśli ktoś obawiał się, że podobnie będzie i tym razem, to, cóż, srogo się mylił. Najnowsze „LittleBigPlanet” to po prostu kolejna odsłona słynnej serii - może jeszcze nie LBP 3, ale LBP 2,5 na pewno. Gra może wygląda trochę słabiej, ale i tak nie zauważa się tego z uwagi na mniejszy ekran Vity. Poza tym ma wszystko to, co powinno mieć LBP - znakomitą, różnorodną oprawę dźwiękową, klimat rodem z zakręconej, psychodelicznej baśni opowiadanej w teatrzyku lalek, dwuwymiarową, platformową rozgrywkę na wysokim poziomie i kosmicznie skomplikowany edytor dla zapaleńców. To bez dwóch zdań jedna z najlepszych gier na PSV.
Ocena: 4/5 - Warto (Ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów.)
Tomasz Kutera
- Deweloper: Double Eleven, Tarsier, XDev
- Wydawca: Sony
- Data premiery: 19 września
- PEGI 7
Grę do recenzji dostarczył wydawca