Limbo mogłoby trafić jako pierwsze na PlayStation, gdyby Sony nie żądało praw do tytułu
Limbo pojawiło się na Xbox Live Arcade w 2010 roku, a dopiero w 2011 na PlayStation Network. Sytuacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby negocjacje wydawnicze przebiegły innym torem.
17.07.2012 | aktual.: 05.01.2016 16:41
Dave Smith, producent z Sony, przyznał, że koncern był bliski podpisania ze studiem Playdead umowy na wyłączność Limbo, ale naciskał, aby autorzy sprzedali im także prawa do gry. Ci się na to nie zgodzili i w efekcie podpisali umowę na czasową wyłączność z Microsoftem.
W samym tylko 2010 roku Limbo sprzedało się na Xbox Live Arcade w 527 tysiącach egzemplarzy, przynosząc 7,5 miliona dolarów przychodu. Latem 2011 roku gra trafiła zarówno na pecety (za pośrednictwem Steam) jak i PlayStation Network. Pod koniec 2011 roku twórcy informowali, że gra sprzedała się na wszystkich platformach łącznie w 1 milionie egzemplarzy.
Dlaczego Sony chciało mieć prawa do marki? To jeden ze sposobów na zabezpieczenie inwestycji - mają gwarancję, że autorzy nie zrobią gry za ich pieniądze, a następnie wydadzą ją u konkurencji. Dla twórców oznacza to zazwyczaj mniejszą niezależność, ale także szansę na większy budżet promocyjny.
W komentarzu do sprawy Tim Schafer, szef studia odpowiedzialnego m.in. za Psychonauts, Stacking czy Costume Quest, napisał na Twitterze:
Twórcy, którzy oddają swoją markę wierząc, że otrzymają więcej wsparcia od ich wydawcy czeka frustrująca nauczka. Do każdego, który negocjuje właśnie umowę wydawniczą: żądajcie swoich praw do marki! Nawet jeśli wygra 1 proc., to nadal będzie łatwiej następnym twórcom. Nigdy nie mówiłem, że wydawcy są źli. Mogą być świetnymi partnerami. Ale jest lepiej dla obu stron, jeśli twórcy są właścicielami marki. To oznacza lepsze gry! To zdanie Schafera, który swoje z wydawcami się namęczył.
Faktem jest jednak to, że gdyby Playdead podpisało umowę na wyłączność z Sony, to w Limbo nie mogliby zagrać posiadacze Xboksów czy pecetów. I świat byłby pewnie nieco smutniejszy.
Źródło: Edge
Konrad Hildebrand