Life is Strange - recenzja
Czy znacie to uczucie, gdy kończycie czytać książkę albo grać w grę i jest Wam smutno, że to już koniec? Nawet nie chodzi o to, by była dłuższa, ale chcielibyście być w skórze kogoś innego, kto jeszcze jej nie zna i znowu móc przeżyć ją po raz pierwszy. Gdyby tylko dało się cofać czas...
Max Caulfield ma już osiemnaście lat. Żegna się z rodzicami i wyjeżdża z Seattle, by w niewielkim Arcadia Bay uczyć się w prestiżowej Akademii Blackwell, gdzie wykłada Mark Jefferson, jeden z najlepszych współczesnych fotografów. Z jednej strony robi więc krok w nieznane, ale z drugiej wraca na stare śmieci, do miasteczka, w którym się wychowała i gdzie zostawiła najlepszą przyjaciółkę z dzieciństwa.
Pierwszy miesiąc nie idzie jednak do końca po jej myśli. Max jest i trochę zamkniętą w sobie artystką, i geekiem, uwielbia indie folk i "Donnie Darko", woli trzymać się na uboczu niż brylować na imprezach organizowanych przez szkolny Vortex Club. Ciężko jej odnaleźć się w nowej rzeczywistości, wśród licealnych klik i tajemnic. Gdy pewnego razu robi sobie w klasie selfie analogowym aparatem, uchodzi jej to co prawda płazem w oczach przystojnego Jeffersona, ale wśród uczniów furorę zaczyna robić zwrot "fuck your selfie". Max ma już jednak wtedy inne problemy - dręczą ją wizje ogromnego tornada zmiatającego z powierzchni ziemi Arcadia Bay; odkrywa także, że potrafi cofać czas.
Tak zaczyna się Life Is Strange i uwierzcie mi, że to wszystko, co mogę Wam zdradzić bez psucia zabawy. Scenariusz to największa zaleta gry, która zaskoczy Was przynajmniej kilka razy, będzie wielokrotnie trzymać w napięciu, wzruszy - może do łez - rozbawi perfekcyjnie napisanymi i zagranymi dialogami i nie raz, nie dwa każe podjąć taki wybór, że wyjdziecie do drugiego pokoju, zrobicie herbatę, poczekacie kilka minut... A potem i tak nie będziecie wiedzieli, czy zrobiliście dobrze. I to mimo tego, że po większości podjętych decyzji można cofnąć czas i sprawdzić pozostałe opcje. Zwykle żadna nie wydaje się idealna, a prawdziwe konsekwencje i tak ujawniane są o wiele, wiele później.
Takich mechanik gra ma w zanadrzu więcej. Wyciągneliście z kogoś interesujące informacje i chcielibyście porozmawiać z nim jeszcze raz? Nie ma problemu. A jako że Max cofa czas, ale sama się przy tym nie przemieszcza, to jej zdolności pozwalają również na pewnego rodzaju "teleportację". Life Is Strange udaje się kilkukrotnie pozytywnie zaskoczyć oryginalnymi pomysłami, choć ogółem rzecz biorąc zwykle najsłabsze jest właśnie wtedy, gdy przestaje być interaktywnym filmem, w którym podejmuje się decyzje, a zaczyna być bardziej klasyczną przygodówką. Owszem, pewne zagadki są bardzo oryginalne, ale zbyt często sprawiają wrażenie wymuszonych, jak choćby wtedy, gdy na wysypisku śmieci znaleźć trzeba pięć ukrytych butelek.
Na szczęście gra nigdy nie robi się irytująca, bo, i to akurat zaleta, nie jest szczególnie trudna. Przeciwnicy stylu wypracowanego przez Quantic Dream i Telltale Games będą się krzywić, bo wiele tu momentów, w których jedynym zadaniem gracza jest chodzenie po mocno ograniczonej okolicy, rozglądanie się i rozmawianie z kolejnymi postaciami - i jakichkolwiek zagadek zwyczajnie brak. Kwintesencją tego pozbawionego większych wyzwań podejścia obranego przez twórców są momenty - całkiem częste - w których Max może na chwilę przysiąść, odpocząć i w spokoju pomyśleć, czy to pod drzewem przed szkołą, czy to na sofie w swoim pokoju; także z gitarą, przygrywając do kawałka puszczonego na wieży. Żadna z tych rzeczy nie ma bezpośredniego wpływu na rozgrywkę, ale niesamowicie buduje sentymentalny, nostalgiczny nastrój gry.
Life is Strange
Bo Life Is Strange to gra dla wrażliwców, którzy docenią jej jesienny klimat i niespieszne tempo. Nie jest oczywiście tak, że nic się tu nie dzieje, bo Arcadia Bay skrywa mroczne tajemnice, ale w ogólnym rozrachunku to nie thriller, ale obyczajowa opowieść o przyjaźni i zaufaniu, o dorastaniu, o pierwszych miłościach i zdradach, o tym, że nie ma dobrych decyzji, a z ich konsekwencjami trzeba żyć; o tym, że ludzi nie należy oceniać po pozorach. Żadna oparta na tej samej formule produkcja nie weszła mi tak mocno w głowę, jak Life Is Strange - nawet genialny przecież pierwszy sezon The Walking Dead. Twórcy ze studia Dontnod doskonale wiedzieli, co chcą przekazać i udało im się to w stu procentach. Nawet jeśli to wbrew pozorom bardzo liniowa produkcja, w której podejmowane decyzje nie wpływają na sam przebieg zabawy - bo najważniejszy jest kontekst, w jakim stawiają kolejne wydarzenia.
Owszem, Life Is Stange wygląda średnio i czasami straszy animacjami, a i ten tak chwalony przeze mnie scenariusz też miewa słabsze momenty. Owszem, zakończenia udało mi się w pewnym stopniu domyślić dużo wcześniej (choć i tak zrobiło na mnie ogromne wrażenie, a finalny wybór przysporzył sporo problemów). Wszystko to nie ma jednak znaczenia, gdy myślę o grze jako całości - o fenomalnie niejednoznacznych postaciach i GENIALNEJ ścieżce dźwiękowej; o tych chwilach, gdy twórcom udało się mnie zaszokować; o zakończeniu drugiego epizodu, gdy nie tylko rzucili mi w twarz podjętymi wcześniej decyzjami, ale kazali także wykazać się spostrzegawczością - a potem nie pozwolili cofnąć czasu. O genialnie pokręconym piątym epizodzie, o perfekcyjnie przemyślanej symbolice, o tym, jak zapragnąłem prawie pod koniec uściskać tego, kogo wcześniej najchętnie bym powiesił - i o tej chwili, gdy zdałem sobie sprawę, jak go skrzywdziłem... O Max, Chloe, Davidzie, Joyce, Warrenie, Marku, Nathanie, Victorii, Warrenie...
Life is Strange
Life Is Strange ma jeszcze w zanadrzu świetnie pomyślane znajdźki, o których nie napisałem ani słowa, a także parę innych trików i sztuczek. Nie czuję jednak, bym musiał o nich wspominać, bo i tak nie wpłyną na ostateczny werdykt. Odkryjcie je sami - nie popełnijcie błędu i nie przejdźcie obok tej gry obojętnie. Będziecie żałować.
Tomasz Kutera
Autor jest pracownikiem studia CI Games.
Platformy:PC, PS3, PS4, 360, X1 Producent:Dontnod Entertainment Wydawca:Square Enix Dystrybutor:Cenega Data premiery:20.10.2015 - ostatni odcinek PEGI: 16 Wymagania: 2 GHz, 2 GB RAM, karta graficzna 512 MB
Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Testowaliśmy wersję na PS3 i PS4. Screeny pochodzą od wydawcy.