Life is Strange 2 - recenzja. Sean i Daniel na krańcu świata
Wprawdzie rzecz się dzieje w Ameryce, ale akcja gry naprawdę toczy się na końcu znanego świata.
"Dwaj bracia, Sean i Daniel Diaz, są świadkami wypadku w Seattle. Ze skrawka gazety, który widoczny jest na zwiastunie, dowiadujemy się, że policjant przypadkowo zastrzelił niejakiego Estebana Diaza, a następnie sam zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Jedyny świadek zajścia znajduje się w szpitalu i jest nieprzytomny. Dwaj synowie Estebana, Sean i Daniel, są poszukiwani przez policję." O tym wiemy z zapowiedzi i zwiastunu, który pojawił się miesiąc temu.
Platformy: PC, PS4, Xbox One
Producent:DONTNOD
Wydawca: Square Enix
Data premiery: 27.09.2018
Wersja PL: Nie
Wymagania: Windows 7-10, procesor Intel Core i3-2100, 4 GB RAM, 2 GB GeForce GTX 650
Graliśmy na PS4 Pro. Grę udostępnił wydawca. Zdjęcia pochodzą od autorki tekstu.
Ile w Life is Strange 2 jest z klimatu przygód Max i Chloe? Na czym polegają moce chłopców, w niejasny sposób zasugerowane w zwiastunie? Dostaniemy więcej dramatu, przygody, czy może kryminału? Lojalnie uprzedzam - pierwszy odcinek, którego przejście zajmuje 4 godziny, zbudowany jest zgodnie z regułami sztuki komponowania seriali. Czyli po ujrzeniu napisów końcowych zalęgnie się w waszych umysłach więcej pytań i wątpliwości, oraz przeświadczenie, że w dalszych częściach "to się dopiero będzie działo"! Ten odcinek zawiera mocne otwarcie, potem daje nam trochę czasu na poznanie bohaterów, sugeruje, co ma się wydarzyć, po czym zupełnie z innej strony uderza na odlew. Znajdujemy się w bardzo nieprzyjemnej sytuacji, która ma na celu sprawdzenie więzi głównych bohaterów. Oraz charakteru napotkanych postaci.Przy tej okazji doszłam do wniosku, że to niesamowite, jak bardzo potrafią zmylić pozory i jak osoby oceniane na pierwszy rzut oka jako niewarte zaufania okazują się być przyzwoitymi ludźmi. Przy okazji nie pozostał bez znaczenia fakt pochodzenia chłopców (Meksyk) oraz związane z tym przekonania niektórych Amerykanów. I to też jest ciekawe i warte doświadczenia, mimo że przykre.Life is Strange 2 to jest zupełnie inna od poprzedniczki gra, w której nawiązania do przygód Maxwell są nienachalne. I tak należy tę produkcję rozpatrywać - jako zupełnie nową jakość. Oczywiście, ze względu na formułę oraz studio pewne porównania narzucają się same, ale postaram się tutaj ograniczyć je do minimum. Uważam mianowicie, że nie trzeba znać pierwszej części, by czerpać przyjemność z drugiej.Przygody Max i Chloe zaczęły się jak kino przygodowe, które potem nabrało cech dramatu i filmu obyczajowego. W Life is Strange 2 narracja jest już nieco inna. Jak wspomniałam, zaczyna się szybko i mocno, a potem emocje zostają wygaszone - chociaż nigdy tak do końca nie czujemy się bezpieczni. Więcej jest też budowania nastroju, pozornie błahych rozmów, kamery leniwie przesuwającej się po otoczeniu. To bardzo wyważona produkcja o starannie przemyślanej akcji i słodko-gorzkim klimacie, w której jednak nie ma wiele melancholii.Niepokojące są ujęcia, w których obserwujemy głównych bohaterów niejako z ukrycia. Rzucają się wtedy w oczy dwa aspekty ich podróży - niepewność w odniesieniu do otoczenia, które jest nowe i obce, oraz zagubienie chłopców. Widać, że to wciąż jeszcze dzieci. Wszystko jest od nich większe. Drzewa sięgają nieba, patrzymy przez ich splątane gałęzie na przesuwająca się obłoki i rośnie w nas poczucie własnej kruchości. Horyzont jest zawsze bardzo daleko. Długie kadry ukazują braci Diaz na tle rzeki i lasu jako takie małe żyjątka, które włóczą się po lesie bez celu. Od samego początku wiadomo, że nie jest to zwykła weekendowa wycieczka, mimo że Sean próbuje utrzymać taką iluzję.Zastanowiło was kiedyś, w jak różny sposób ludzie mówią o uczuciach? Są takie kultury, w których duże słowa są na porządku dziennym i których przedstawiciele wprost mówią, co czują. Ale ja bardziej cenię uczucia niewyrażone wprost, a w subtelny sposób ukazane. Wprawdzie nieśmiałość widoczna w filmach japońskich jest dla mnie, człowieka z Europy, czasami nie do zniesienia, ale doceniam delikatność takiego zachowania. Dlatego jestem pod takim wrażeniem tego, co stworzyło DONTNOD. Królują w naturalnych, niewymuszonych i szalenie autentycznych dialogach. Silnik niby jest lepszy, ale twarze bohaterów nie są bardzo ekspresyjne. Za to nadrabiają gestami oraz głosem, co przy mistrzowskim poziomie aktorów tworzy razem bardzo dobrze opowiedzianą historię.Czy trafiają się ciężkie wybory, które będą nam spędzać sen z powiek? Nie w aż takim stopniu, jak moglibyśmy się tego spodziewać. Nie decydujemy o czyimś życiu lub śmierci. Ale jako że wcielamy się w rolę Seana, czeka nas zadanie niezmiernie ważne - a mianowicie, uchronienie Daniela i ukształtowanie go. To słodki, niewinny chłopiec, który wciąż żyje w swoim dziecięcym świecie ideałów i od nas zależy, czy brutalnie go stamtąd wyrwiemy, czy też spróbujemy ukazać niełatwą rzeczywistość w jak najmniej bolesny sposób. To trudne zadanie, ponieważ Seanowi brakuje doświadczenia. Nie mówi jak dorosły, który wie, że wszystko będzie dobrze, bo sam wiele przeszedł. Jeszcze do niedawna problemami chłopaka było, jak zagadać do dziewczyny na imprezie, a tu nagle musi dbać o schronienie i pożywienie dla siebie i brata. To nagła zmiana perspektywy, która w zwykłych okolicznościach nie miałaby miejsca, albo nastąpiła powoli, w toku wchodzenia w dorosłość. Jestem niezmiernie ciekawa, jak ta podróż odmieni Seana i Daniela.Myślę, że z powodu tej uczuciowej wstrzemięźliwości produkcja ta może być bardziej przystępna dla osób, które zniechęciła ekspresyjność bohaterek poprzednich części. Wiecie, nie chcę tutaj szerzyć jakichś XIX wiecznych teorii o egzaltowanych kobietach popadających w melancholię oraz wyzbytych uczuć mężczyznach, którzy w życiu nie uronili ani jednej łzy, ale emocje Max i Chloe były naprawdę intensywne. I mimo że dla mnie ich związek był bardzo przekonujący, wiem, że nie wyczerpuje tematu emocji, które targają młodymi ludźmi.Sean i Daniel stanowią też zupełnie inny układ. Są braćmi. Sean znajduje się w wieku, w którym pewnie dogadałby się z Max czy Chloe, ale już dziewięcioletni Daniel posiada tę rozczulającą niewinność, którą zapowiadała krótka produkcja The Awesome Adventures of Captain Spirit. Czy bracia Diaz będą tak samo przekonujący? Wygląda na to, że tak. Na polu boleśnie ludzkich historii DONTNOD ma jeszcze bardzo wiele do odkrycia. Liczę na to, że zrobią to w najlepszym stylu.W drugim odcinku wszystko kręci się wokół ustalania zasad i przestrzegania ich. Sean bierze na swoje barki wiele - opiekę nad bratem, ustalanie trasy ich wędrówki, oraz, co najtrudniejsze, próbę ujęcia w karby mocy brata. "With great power comes great responsibility" - to zdanie mogłoby stać się mottem całego odcinka.Który rozwija się jeszcze wolniej, niż pierwszy. Doceniam stopniowe budowanie klimatu, ale podziwianie lasu i niespieszne spacery w takt muzyki to były zabiegi dobre w poprzednim odcinku. Tutaj liczyłam na zagęszczenie atmosfery i więcej trudnych sytuacji. Okoliczności sprzyjają: Daniel bawi się mocą, czuje własną siłę, a Sean, cóż, on też przechodzi ciężki okres. Ma zatem skłonności do ryzyka, zabawy i od czasu do czasu musi się wyżyć. Przy takim założeniu drugi odcinek powinien być szybszy i pełen niebezpieczeństw. Nie żebym chciała od razu zrobić z Daniela "Dark Phoenix Kid", ale zabrakło mi szczypty szaleństwa.Ponadto mówimy jednak o konwencji przygody. Bohaterowie powinni mieć szczęście/pecha do niezwykłych wydarzeń, ciekawych postaci i zbiegów okoliczności, które nie przytrafiają się na co dzień. Dlatego chcemy o nich czytać i je przeżywać, właśnie ze względu na tę niesamowitość. A dalszy ciąg przygód Seana i Daniela jest nad wyraz spokojny.Nawet ja, osoba czytająca wszystkie dialogi w Divinity: Original Sins oraz opisy przedmiotów w Numenerze, poczułam znużenie. Rozmowy są dość schematyczne i przez to mało porywające. Daleko im do błahych, ale jednak ujmujących swą banalnością dialogów Chloe i Max, albo ciężkich od napięcia wieczorów Chloe z Rachel. Chłopcy co i raz wracają do wydarzeń z rodzinnego miasteczka, ale nie komentują ich w sposób wiarygodny. Może scenarzyści chcieli ukazać ich zmęczenie, które wytłumia emocje? Albo uznali, że dziewięciolatek nie ma o czym rozmawiać z nastolatkiem? Na szczęście nie jest źle, tylko miejscami trochę nudno. Za to poznajemy lepiej historię rodziny Diaz i pod koniec akcja nieco przyspiesza. Poza tym, okazuje się, że te niby błahe rozmowy z Danielem są niezmiernie ważne w budowaniu relacji. Nie chcąc zdradzać fabuły, powiem tyle: pod koniec zorientowałam się, że odniosłam spektakularną porażkę pedagogiczną. Sean utracił zaufanie Daniela i wyraźne odczułam powiększający się między braćmi dystans. Co więcej, spodziewam się, że jeśli nie uda mi się naprawić sytuacji, w następnym odcinku dzieciak może mi po prostu uciec, ponieważ straci wiarę w Seana jako przywódcę. I ponieważ zanosi się na to, że Sean będzie zajęty innymi sprawami...