Lepsze jest zawsze wrogiem dobrego, czyli rzecz o ekranach konsol przenośnych

Lepsze jest zawsze wrogiem dobrego, czyli rzecz o ekranach konsol przenośnych

Lepsze jest zawsze wrogiem dobrego, czyli rzecz o ekranach konsol przenośnych
Paweł Olszewski
25.03.2017 13:06

O tym jak nauczyłem się akceptować niedoskonałość i cieszyć z grania.

W związku z premierą Switcha wpadłem na pomysł żeby zainteresować się zakupem 3DS-a. Z Nintendo jest bowiem podobnie jak z Apple: pierwsza iteracja nowego sprzętu najczęściej jest oględnie mówiąc niezbyt udana. Firma wypuszcza ją na rynek by przetestować za srogie pieniądze zagorzałych zwolenników marki, a potem na spokojnie wydaje poprawioną wersję, pozbawioną największych błędów prototypu. W międzyczasie zaś technologia się starzeje, gadżet traci blask świeżości, a proces produkcji dojrzewa, dlatego z reguły ta kolejna wersja jest na dodatek nieco tańsza.Skoro zatem wszyscy rzucili się na Switcha, ja zacząłem rozglądać się za 3DS-em, konkretnie New 3DS XL, bo to właśnie było wydanie kolejne poprawione, w dodatku z większym ekranem, jako że wzrok już nie ten. W ten oto sposób odkryłem bardzo interesujące zjawisko z pogranicza sprzętu i socjologii, a mianowicie konsole 3DS z idealnymi ekranami oraz ludzi ich poszukujących - sam nie wiem co ciekawsze.Okazuje się bowiem, że Nintendo w swoich flagowych konsolkach montowało dawniej ekrany TN, natomiast od pewnego czasu pojawiają się w nich ekrany IPS. Teoretycznie charakteryzują się one lepszym odwzorowaniem barw i szerszymi kątami widzenia, przez co są bardziej pożądane przez nabywców, szczególnie tych, którzy zbyt dużo czytają o technologiach i do swojego komputera wybierali najlepszy możliwy monitor w rozsądnej cenie.

Firma Nintendo nie montuje jednak ekranów IPS według jakiegoś przewidywalnego klucza, tylko losowo montuje IPS lub TN we wszystkich modelach. Żeby było śmieszniej, 3DS ma dwa ekrany i każdy z nich może okazać się taki lub taki, co w statystyce określilibyśmy jako losowanie niezależne. Tym samym możliwe są następujące kombinacje: podwójny TN, dolny IPS i górny TN, dolny TN i górny IPS oraz podwójny IPS. Ten ostatni model określany jest jako Dual IPS i uważa się go za idealny - jest zatem najbardziej poszukiwany i stanowi swego rodzaju Święty Graal dla zagorzałych nintendomaniaków.Ponieważ w związku z podejściem Nintendo nie istnieje żaden stuprocentowo pewien sposób żeby kupić nowy egzemplarz Dual IPS w sklepie, poszukiwacze Świętego Graala zaczęli stosować rozmaite strategie mające na celu zwiększenie swoich szans. W internecie znaleźć możemy rozważania dotyczące prawdopodobieństwa wystąpienia takiego modelu w poszczególnych seriach 3DS-ów: wysoko cenione są limitowane edycje Majora’s Mask i Hyrule Gold. Niektórzy próbowali podejścia ludzkiego: objeżdżali sklepy oglądając egzemplarze wystawowe lub prosząc sprzedawców o rozpakowanie nowych. Inni stawiali na prawo wielkich liczb, zamawiając do skutku 3DS-y i sprzedając te które nie miały odpowiedniego ekranu (lub ekranów, jeśli ktoś nie uznawał kompromisów). Szczególnie rozśmieszyli mnie pragmatyczni eksperymentatorzy, którzy ważyli nierozpakowane pudełka z konsolami na przenośnych wagach kuchennych, gdyż ekrany IPS są o parę gramów cięższe.Najzabawniejsze w tym wszystkim jest jednak co innego. Otóż nihil novi sub sole, czyli nic nowego, panie szanowny. Widziałem to już wcześniej i to nieraz.

Osobiście zetknąłem się z podobnym fenomenem w czasach PSP, gdzieś w okolicach roku 2006. Gdy kupiłem swój egzemplarz w Japonii, nic nie zapowiadało późniejszych perturbacji. Razem z konsolą nabyłem też Lumines i Ridge Racer (“Riiiiiiiidge Raaacer!” - czy ktoś jeszcze pamięta okrzyk Kazuo Hiraiego sprzed ponad dekady?). Granie w Lumines było fantastycznym doświadczeniem, feeria barw eksplodowała na małym ekranie, ale przy samochodach biorących wiraże pełnym pędem pojawiały się lekkie powidoki i trochę to psuło klimat. Byłem jednak w pierwszej fazie zakochania w PSP i zignorowałem ten drobiazg. Problemy pojawiły się wraz z zakupem Grand Theft Auto: Liberty City Stories: budynki pływały, za szybko poruszającymi się obiektami zostawały ślady, próba gwałtownego skręcenia przyprawiała o mdłości. Innymi słowy wrażenia jakby człowiek był ciężko pijany albo i po mocniejszych substancjach psychoaktywnych. Dlaczego?Otóż okazało się, że w pierwszych PSP montowane były dwa rodzaje ekranów z różnymi czasami reakcji matrycy. Nie pamiętam rozróżnienia na IPS i TN, najprawdopodobniej oba były TN, po prostu jedne smużyły, a drugie nie. Podobnie jak w przypadku 3DS-ów nie istniała stuprocentowo pewna metoda by rozpoznać z którym z nich mamy do czynienia na podstawie numeru seryjnego czy kraju produkcji. Co prawda PSP zmontowane w Japonii uważane były za te lepsze, ale nie oznaczało to że automatycznie w środku znajdzie się ekran o niskim czasie reakcji, czego najlepszym dowodem był mój japoński egzemplarz.

Byłem wtedy młodszy, granie znajdowało się wyżej na liście priorytetów, więc po powrocie do Polski obszedłem ileś sklepów z grą Fired Up, na której bardzo łatwo było zaobserwować czy ekran smuży czy nie (szybko ruszające się ciemne elementy na tle jasnoniebieskiego nieba), prosząc sprzedawców o demonstrację. Czyli dziesięć lat temu zrobiłem dokładnie to samo, co teraz robią poszukiwacze podwójnych IPS-ów - i dzięki temu stałem się posiadaczem PSP z tym lepszym ekranem. Dzisiaj jednak nie chciałoby mi się tracić czasu i energii na pościg za perfekcją, z wielu różnych przyczyn.Po pierwsze, przez lata grania widziałem to już po wielokroć: teoretycznie lepsze ekrany PSP-2000 i jeszcze lepsze PSP-3000, które koniec końców okazały się wcale nie takie fajne z uwagi na przeplot. Potem prześliczny ekran OLED w PlayStation Vita i awantura o zastąpienie go LCD w wersji Slim. Dawno temu dwie wersje podświetlanego ekranu w Game Boyach Advance SP i różnice między nimi. Ba, nawet szukając starego laptopa MS-DOS do grania retro człowiek nagle uświadamia sobie, że wtedy też były różne matryce: STN i TN, różniące się czasem reakcji i precyzją odwzorowania kolorów (ta druga była lepsza).Po drugie, być może to kwestia mojego upośledzenia widzenia barwnego albo ogólnego zmęczenia wzroku, ale obecnie te różnice nie przeszkadzają mi aż tak bardzo, a w codziennym użytkowaniu są praktycznie pomijalne. Przytoczone wyżej przykłady GBA SP i ekranów dosowych laptopów faktycznie były widoczne na pierwszy rzut oka. Ale różnice między matrycami wyższych modeli PSP, Vity czy 3DS widać przede wszystkim wtedy, gdy zestawi się obok siebie dwa różne egzemplarze. To trochę tak jak porównanie wersji gier z PS4 i Xboksa One: jeśli przyjrzeć się uważnie statycznym zrzutom ekranu i powiększyć fragmenty, to można określić gdzie dany tytuł prezentuje się lepiej. Ale w trakcie grania, zwłaszcza jeśli dużo się dzieje na ekranie, to że jedna wersja wygląda odrobinkę lepiej niż druga najczęściej nie ma najmniejszego znaczenia. Szczególnie gdy tej drugiej nie ma obok żeby porównać.

Wreszcie po trzecie, szkoda mi czasu na uganianie się za ideałem. Jeśli ktoś uważa, że warto inwestować wiele godzin i pieniędzy w znalezienie perfekcyjnego egzemplarza konsoli -  oczywiście szanuję to i rozumiem że ludzie mają różne priorytety. Ja jednak wolałbym w międzyczasie przejść kilka gier, pograć, wypocząć, przeżyć trochę przygód w wirtualnych światach. Czasu coraz mniej, pieniędzy na rozrywki również (inaczej wygląda planowanie zakupów gdy jest się kawalerem, inaczej jako rodzina), zamiast trwonić je na marginalnie lepsze warunki grania, wolę po prostu grać. Nawet jeśli doznanie będzie minimalnie mniej estetyczne.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)