Lego Worlds - recenzja. Im mniej lat, tym większa frajda
24.03.2017 12:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ta legogra jest nieco inna.
Klocków Lego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Duńska firma stworzyła zabawkowy fenomen, na którym wychowały się całe pokolenia. Dziś Lego nadal towarzyszą dzieciom i dorosłym, a dzięki Traveller’s Tales możemy mieć z nimi również kontakt wirtualny, za pośrednictwem gier.
Platformy: PC, PS4, Xbox One
Producent: Traveller's Tales
Wydawca: Warner Bros.
Dystrybutor: Cenega
Data premiery: 07.03.2017
Wymagania: Intel Dual Core 2Ghz; 4 GB RAM; karta graficzna 512 MB
Graliśmy na PS4. Grę do recenzji udostępnił dystrybutor, zdjęcia pochodzą od redakcji.
Dotychczasowe klockowe produkcje pod szyldem TT opierały się na licencjach – ekipa brała na warsztat filmy, komiksy i robiła z nich całkiem zgrabne przygodówki dające frajdę nawet tym, których fizyczne Lego obchodzą tyle co zeszłoroczny śnieg. Wraz z pokazaniem światu Lego Worlds, sytuacja się zmieniła, bo tym razem w nasze ręce trafia gra będąca swego rodzaju wirtualną "piaskownicą".Czym jest zabawa w prawdziwej piaskownicy? Mamy materię w postaci piasku, mamy wytyczone pole zabawy, zapewne trochę rekwizytów i narzędzi, i… możemy robić, co chcemy. Chcemy lepić babki z piasku, lepimy. Chcemy zakopać kolegę po szyję w piachu – zakopujemy. Celem samym w sobie jest zabawa a nie gonienie jakiegoś mniej lub bardziej zdefiniowanego "króliczka".
W Lego Worlds jest praktycznie tak samo. Twórcy dali nam piaskownicę. Ogromną piaskownicę, bo akcja toczy się na generowanych losowo planetach opartych na dość zróżnicowanych biomach. Planety są różnej wielkości, różnie ukształtowane, różnie zasiedlone. Każdy może znaleźć miejsce do zabawy, które mu odpowiada.
Twórcy dali nam też narzędzia. Na szczęście nie są to wiaderka, łopatki czy grabki. Dostajemy – a raczej nasz ludzik-awatar – do rąk sprzęt pozwalający w praktycznie dowolny sposób zmieniać otaczający nas świat, budując z pojedynczych klocków, modyfikując teren, kopiując elementy, które nam szczególnie przypadły do gustu. Możliwości jest ogrom i jeśli tylko wystarczy nam cierpliwości, możemy przenieść na grunt Lego Worlds nawet Sosnowiec.Od prawdziwej piaskownicy Lego Worlds różni się jednym, kluczowym elementem. Wychodząc na dwór i kierując się na plac zabaw, dysponujemy większością elementów potrzebnych, by bawić się do woli. W grze jest nieco inaczej. Początkowo nasz ludzik nie potrafi powołać do życia nawet klockowej świnki czy posadzić najzwyklejszego kwiatka. Z czasem jednak, wraz ze skanowaniem kolejnych elementów otoczenia, wachlarz możliwości zaczyna otwierać się coraz szerzej.Aby zobaczyć go w pełnej okazałości, trzeba jednak oddać się pogoni za przysłowiowym króliczkiem. W Lego Worlds są nim klocki, które musimy najzwyczajniej w świecie zdobyć. Szukamy więc, gdzie się da złotych klocków, które odblokowują bardzo przydatny sprzęt (aparat fotograficzny, wciągarkę czy lampę) oraz pozwalają nafaszerować naszą kosmiczną rakietę mocą do odkrywania coraz to większych planet. Również gdzie tylko się da, szukamy klocków, z których możemy potem budować co nam tylko przyjdzie do głowy. Początkowo wybierać można jedynie z kilku rodzajów elementów, tych najprostszych.
Poszukiwania są niestety dosyć żmudne, bo okropnie powtarzalne. Najlepszym źródłem znajdziek okazują się być porozrzucane po planetach skrzynki. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że rozrzucano je w czasach geologicznej młodości badanych planet i większość poukrywana jest głęboko pod powierzchnią. Chcąc szybko zdobyć większą ilość klocków czy sprzętu, trzeba jak najefektywniej wiercić dziury w ziemi, żeby dotrzeć do skrzynek.
Szkoda, że bardziej rozrywkowe podejście do tematu nie jest tak efektywne. Gdyby łapanie Psotników (małe, zielone pokurcze uciekające przed nami gdzie pieprz rośnie) i wykonywanie zadań dla napotykanych postaci było chociaż odrobinę ciekawsze, być może sprawa wyglądałaby inaczej. Niestety, Psotniki spotykałem najczęściej w drodze od jednego odwiertu do drugiego....Z zadaniami dla bohaterów niezależnych nie było lepiej. Rzadko poświęcałem im uwagę, bo w czasie potrzebnym, żeby przeszukać okolicę albo przypomnieć sobie, że na innej planecie widziałem coś potrzebnego ludzikowi na tej aktualnie zwiedzanej, mogłem dokopać się do dwóch, trzech kolejnych skrzynek. Trochę szkoda, że zadania nie angażują gracza bardziej. Robienie zdjęć z odpowiednimi elementami w kadrze, walka z potworkami, obsadzenie okolicy pszenicą czy zbudowanie komuś domku na drzewie nie wciąga i nudzi szybciej niż żmudne odwierty.Dobrze przynajmniej, że Lego Worlds jest przyjemne dla oka. Pomijając problemy z dorysowywaniem oddalonych elementów krajobrazu, całość prezentuje się całkiem ładnie, a dynamiczne oświetlenie tylko dodaje klockowemu światu uroku. Nie jest to zresztą jedyny dobrze prezentujący się element Lego Worlds. Losowo generowane światy żyją własnym życiem.Są pełne ludzi, zwierząt, stworów, budowli, lasów, złomowisk. W okolicy zazwyczaj pełno jest też różnego rodzaju środków lokomocji – i celowo nie mówię tu o pojazdach. Świat żyje i ma w sobie ducha wcześniejszych, tematycznych odsłon Lego. Detali nie brakuje, a i co chwilę widać, że twórcy zadbali też o drobiazgi, na które teoretycznie większej uwagi nie zwracamy.Gdybym miał oceniać Lego Worlds tylko ze swojego punktu widzenia, powiedziałbym „Meh, darujcie sobie, to nie jest gra dla starych ludzi”, ale na szczęście posadziłem przed konsolą 2/3 moich dzieci i nagle okazało się, że Lego Worlds potrafi bawić i cieszyć. Maluchy spędziły przed ekranem parę ładnych godzin i poza okazyjnymi kłótniami, bawiły się bardzo zgodnie, chociaż zazwyczaj osobno. To one pokazały mi, jaką radochą jest latanie i strzelanie. To one odkryły, że zmieniając ludzika-kosmonautę w ludzika-szkielet, można chodzić po dnie morza. To one pokazały mi, że ten otwarty świat bez większych ograniczeń staje się prawdziwą piaskownicą, w której można się naprawdę dobrze bawić.
To one zostawiły po sobie już dwie zdewastowane, zastawione dziwnymi konstrukcjami planety i z chęcią ruszą na kolejną, żeby siać chaos i zamieszanie. Ja jestem im potrzebny jedynie do kopiowania budynków, które im się spodobają. Dzięki temu cukierkowy świat dorobił się westernowej wieży zegarowej, a na środku lodowej pustyni stanęła cała wieś z domów na palach, które pierwotnie stały na jakiejś bagnistej, pełnej aligatorów planecie. Mam wrażenie, że gdyby pokuszono się o dodanie dubbingu do zadań, dzieciarnia bawiłaby się jeszcze lepiej – bo bez tego po prostu nie wiedzą, co mają robić, żeby zrealizować zadanie.Grając z moimi pociechami, dobrze się w Lego Worlds bawię, bo zabawa bez celu z dziećmi to całkiem co innego niż zabawa bez celu samemu czy z innymi dorosłymi. Nie sprawia to, że Lego Worlds nagle staje się wybitnym pomysłem na spędzanie czasu, ale patrzę na niego trochę cieplej. Z chęcią przypomnę o nim dzieciakom, kiedy pojawią się jakieś aktualizacje lub nowa zawartość do sprawdzenia.
Polecę Lego Worlds rodzicom, do wspólnej zabawy z pociechami. Do zabawy solo polecę chyba tylko wielkim fanom Lego. Tym, którzy naprawdę chcą poświęcać masę czasu na budowę wielkich rzeczy. Tym, którzy szukają rozrywki, wyzwań, kosmicznej przygody – nie. Ci lepiej zrobią, czekając na kolejną odsłonę „przygodowych” Lego.