Lego Star Wars III: Clone Wars to formalnie czwarta legogra od Traveller's Tales poświęcona Gwiezdnym Wojnom. Poprzednie przenosiły na ekrany telewizorów Starą i Nową Trylogię, ta jest adaptacją emitowanego na Cartoon Network serialu animowanego pod tym samym tytułem. Serialu, z którym nie miałem styczności. I jak zwykle w przypadku legogier, nie okazało się to być problemem.
Traveller's Tales od 2006 roku wypuszcza regularne kolejne legogry. Podstawowy schemat jest zawsze ten sam: jeden lub dwóch graczy sterują klockowymi ludkami, zbierają klockowe monety, rozwiązują proste klockowe zagadki i okładają się klockowymi piąchami z klockowymi przeciwnikami. Na przestrzeni czasu pomysł był rozwijany, dodawano kolejne atrakcje, ale jeśli jesteście fanami serii i spodziewaliście się po Clone Wars rewolucji, to niestety, to nie ta gra.
Mam ogromną słabość do legogier. Uwielbiam grać w nie razem z narzeczoną i najnowsza odsłona serii dostarczyła nam zabawy na kilkanaście wieczorów. Zbieraliśmy monety, walczyliśmy z ogromnymi robotami, braliśmy udział w bitwach w przestrzeni kosmicznej i na lądzie. Wcielaliśmy się w roboty, droidy, klony, rycerzy Jedi, a także w Jar Jar Binksa, którego, jak się okazało, moja dziewczyna lubi. Strasznych rzeczy można się dowiedzieć po siedmiu latach związku.
Największą nowością w Clone Wars są poziomy "bitewne". Twórcy przygotowali coś, co w gruncie rzeczy jest bardzo prostą strategią czasu rzeczywistego. Trzeba zajmować kolejne sektory mapy, od czasu do czasu wydając polecenia oddziałom na polu bitwy. Tego rodzaju etapów znalazło się tu zaledwie kilka, ale skłamałbym, pisząc, że są najbardziej ekscytującym fragmentem gry.
Legogry to produkcje od lat 7 do 107, przy których wszyscy mogą się bawić, choć większość tzw. "hardkorowych graczy" olewa je, bo przecież są dla dzieci, a oni są dorośli i muszą strzelać do kosmitów. Prawda jest jednak taka, że jeśli chodzi o konstruowanie poziomów, studio Traveller's Tale to najwyższa półka w świecie gier.
W Clone Wars nie znajdziemy zbyt wielu momentów wymagających od graczy kooperacji w rodzaju tej z Lara Croft and The Guardian of Light, ale wiele etapów to majstersztyk elektronicznej rozgrywki. W ilu grach z dzielonym ekranem dochodzi do sytuacji, w której jedna osoba toczy emocjonujący pojedynek z bossem, a druga, na innym końcu planszy, stara się rozwiązać jakąś prostą zagadkę logiczną? Albo jedna szuka sposobu na wysadzenie centrum dowodzenia, a druga z minigunem w rękach odpiera nieskończone fale nacierających robotów. Wielokrotnie łapałem się na myśli "jej, ale to jest super, szkoda, że to tylko klocki”.
Tradycyjnie dla serii dotarcie do finału linii fabularnej nie oznacza końca gry. Pomimo kilkunastu godzin na liczniku, panel kontrolny wskazywał, że przed nami pozostało blisko 60 proc. gry do wymaksowania i odkrycia wszystkich sekretów. Poziomy są tak skonstruowane, że trzeba do nich wrócić po odblokowaniu następnych postaci, aby dotrzeć do wcześniej niedostępnych etapów. Słowem, ci, którzy chcą po prostu pograć, dostaną kilkanaście godzin zabawy, a maniacy zbieractwa znacznie, znacznie więcej.
Werdykt Clone Wars nie jest grą idealną. Kilkukrotnie podczas zabawy spotkałem się z głupimi bugami, które zmuszały mnie wręcz do rozpoczynania poziomów od początku. Bitwy lądowe są nudnawe, a rozbudowywanie huba, czyli przestrzeni dostępnej pomiędzy misjami, wymaga znacznie więcej głupiej bieganiny, niż choćby odkrywanie tajemnic Hogwartu z zeszłorocznego Lego: Harry Potter.
Bez względu jednak na pewne zmęczenie materiału i powtarzalność pomysłów, Lego Star Wars III: Clone Wars to świetna produkcja dostarczająca bezpretensjonalnej zabawy na wiele wieczorów. W tym roku czeka nas jeszcze jedna legogra, w świecie Piratów z Karaibów, może tam będzie więcej nowych pomysłów.
Ocena: 4/5 - Warto (ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów).
Data premiery: 25.03.2011 Deweloper: Traveller's Tales Wydawca: Traveller's Tales Dystrybutor: LEM PEGI: 7 Egzemplarz gry do recenzji dostarczył wydawca.
Konrad Hildebrand