Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów - zabawa z laserowymi mieczami [RECENZJA]
11.04.2022 17:24, aktual.: 12.04.2022 13:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Najnowsza odsłona serii gier o Lego nie przynosi rewolucji, ale przecież nikt się jej nie spodziewał. Jest jednak obfitującą w zawartość, radosną przygodą, która przypomina o tym, co najważniejsze w Gwiezdnych wojnach.
Jeden z podnoszonych przez fanów zarzutów do drugiego filmu nowej trylogii - Ostatniego Jedi - odnosił się do użycia przez Luke'a Skywalkera terminu "laserowe miecze". Bo jakże to tak! Postać uważana za fundament czystości Jedi, wzór rycerskich cnót, miałaby wyśmiewać idee stojące za zakonem? Interpretacja szła jeszcze dalej - to nie tylko Luke przestaje wierzyć w Jedi, to również twórca filmu - Rian Johnson - śmie kalać świętość Gwiezdnych wojen. Laserowe miecze? Przecież to są MIECZE ŚWIETLNE.
Kiedy film Johsona miał swoją premierę, patrzyłem na tego typu reakcje z pewnym zażenowaniem (również dlatego, że osobiście uważam go za najlepszy z nowej trylogii - deklaracja, która jestem pewien nie przysporzy mi pozytywnych komentarzy pod tą recenzją - ale jest w nim świeżość i energia, której brakuje pozostałym dwóm; jest fajny ferment, chęć naruszenia status quo, konstatacja, że nowe czasy potrzebują nowych Gwiezdnych wojen - a nie tylko odgrzewania tropów i historii sprzed 40 lat; ale nie czas i miejsce tu na to). Niezależnie od jego prywatnej oceny, jedno pozostaje dla mnie bez wątpliwości - szkoda, że ludzie zapomnieli, czym Gwiezdne wojny w swoim rdzeniu są i być powinny.
A są i być powinny przede wszystkim dobrą zabawą. Fantazją o rycerzach i księżniczkach w kosmosie, baśniami o walce dobra ze złem, pobudzającymi wyobraźnię najmłodszych i całkiem dorosłych. Nie potrzebują nadęcia, nie potrzebują internetowych "flejmów" na setki postów i tysiące słów. Absolutnie nie powinny wywoływać złości. "Luzu trochę więcej mieć musisz" - to powinny być pierwsze słowa mistrza Yody do typowego współczesnego fana tej marki.
Lego przygoda
Powinny być, ale nie będą, bo mistrz Yoda nie istnieje. Drugą najlepszą rzeczą na odtrutkę od nadmiernego nadęcia może być Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów. Gra, która przypomina, że to właśnie o zabawę chodzi w tej serii. Jest to niewątpliwie najambitniejsza produkcja Traveller's Tales, łącząca w sobie wydarzenia z wszystkich 9 filmów. Jest to więc okazja poznania całej sagi w spójnej, zabawnej formie i przekonania się, że naprawdę świetnie im ona służy!
Zamiast napinać się i oburzać na aktorstwo Haydena Christensena - młodego Anakina Skywalkera / Dartha Vadera w trylogii prequeli - możemy razem z grą pośmiać się z jego nienawiści do piasku. Zamiast natrząsać się nad kwestią medalu dla Chewbacci - zobaczyć, jak tę kwestię parodiuje TT Games. Nawet trzecia część nowej trylogii - Skywalker Odrodzenie - dzięki poczuciu humoru wypada tu dobrze i spina się z całą resztą.
Przechodząc grę nie raz byłem zaskoczony tym, jak emocjonujące i dające frajdę potrafią być to historie, jeżeli odrzeć je z wszystkich fanowskich oczekiwań, z tych pretensji, płaczów i żali, kiedy pozwolić im być trochę absurdalnymi, ale pełnymi serca opowieściami z odległej galaktyki.
Wszystkiego po trochu
Pod względem rozgrywki Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów nie wytycza nowych ścieżek, ale jest na tyle zróżnicowane i pełne treści, że zupełnie to nie przeszkadza. Gra funkcjonuje tak samo jak poprzednie - jako platformówka 3D z możliwością grania w trybie kooperacji, z krótkimi poziomami odtwarzającymi fabułę filmów. Wprowadza jednak mnóstwo drobnych urozmaiceń i nowości do formuły.
Mamy więc nowy system walki, będący swego rodzaju uproszczoną wersją beat 'em upowej walki z gier o Batmanie, mamy tu elementy strzelanki z systemem osłon, mamy sekwencje pilotowania statków w przestrzeni kosmicznej. Przeskakujemy od jednego do drugiego bez chwili wytchnienia, dzięki czemu gra nie staje się nużąca i tylko dodaje jej to zabawowego charakteru.
Grając w te gry zawsze mam wrażenie, że celem twórców jest po równo stworzenie pastiszu znanych filmów i oddanie dynamiki dziecięcej zabawy. To Gwiezdne wojny oczami odtwarzających film za pomocą klocków dzieci. Nie wszystko jasno tu z siebie wynika, ale przecież czy musi? Fruuuu leci X-Wing STRZELAJ DO MYŚLIWCÓW IMPERIUM.
Dla młodszych graczy jest to też świetna okazja do zapoznania się z rozmaitymi mechanizmami, stosowanymi od lat w "dorosłych" grach. Wspomniane strzelanie z perspektywy trzeciej osoby i system walki, ale też wspinanie się na wieże w stylu Assassin's Creeda czy Far Cry'a, eksploracja w otwartym świecie - mamy tu syntezę pomysłów designerskich i patentów z całego świata gier.
Klątwa otwartego świata
Trochę szkoda tylko, że otwarty świat zdaje się być trochę straconą szansą. Pomiędzy misjami możemy go zwiedzać, wykonując zadania poboczne i szukając tysięcy znajdziek. Być może ten element gry przypadnie do gustu najmłodszym, dla mnie był jednak całkowicie niepotrzebny.
Po pierwsze dlatego, że sama kampania dla pojedynczego gracza jest dostatecznie długa - przejście każdej z części zajmuje do ok. 2h. Nie trzeba sobie tego dodatkowo wydłużać powtarzalnymi aktywnościami.
A po drugie dlatego, że chyba nawet sami twórcy niespecjalnie wierzyli w tę część gry. Wydaje się ona zrobiony bardzo mocno "na odczepne". Zadania poboczne to po prostu szukanie kolejnych znajdziek, pozbawione elementów fabularnych. Nic się na tych otwartych lokacjach nie dzieje, nic nie zachęca gracza do ich zwiedzania.
Śmiech i zabawa
Oczywiście wiele z tego już było i chociaż wydarzenia z wszystkich filmów opowiadane są na nowo, to tak naprawdę nowe są tu jedynie Ostatni Jedi i Skywalker Odrodzenie. We wszystkie pozostałe części mieliśmy już okazję zagrać w formie Lego. To chyba tak naprawdę mój jedyny poważniejszy zarzut do nowej gry Traveller's Tales.
Zarzut, którego wagę tak naprawdę każdy musi ocenić sam. Jeżeli graliście we wszystkie gry z tej serii, to ta nowa niczym wielkim was nie zaskoczy i zapewne możecie ją pominąć. Ale jeżeli - tak jak ja - mieliście do czynienia tylko z kilkoma, dawno temu i chcielibyście sobie przypomnieć, jaką frajdę potrafią dawać - to jak najbardziej warto.
Nie ma tu niczego szczególnie odkrywczego, ale to jednocześnie najpełniejszy growy zestaw w historii tej marki. Zmieścić dziewięć filmów w jednej grze samo w sobie jest niemałym osiągnięciem. Jest to przy tym gra spójna (być może w istocie bardziej spójna niż 9 filmów), potrafiąca świetnie bawić przez swój niemały czas trwania.
Patrząc na Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów można pomyśleć, że jest to ostateczna forma tych gier. Być może w temacie nie ma nic już więcej do powiedzenia. Zapewne nie będzie to ostatnia gra z serii Lego, ale gdyby miała być - to byłoby to idealne pożegnanie.
Ocena: 4/5
Grę do recenzji udostępnił nam jej wydawca, firma Cenega Polska. Graliśmy na konsoli Xbox One X. Screeny podchodzą od redakcji.