LEGO Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy - recenzja. Chewie, jesteśmy w domu!

Czy stare klocki można nauczyć nowych sztuczek?

LEGO Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy - recenzja. Chewie, jesteśmy w domu!
Maciej Kowalik

06.07.2016 | aktual.: 07.07.2016 10:26

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Okazuje się, że tak. Wreszcie przy recenzji legogry nie muszę powtarzać wstępu o tym, jak zawsze czekam na kolejny odcinek tylko po to, by mnie potem rozczarował. Przebudzenie Mocy oszczędziło mi tego uczucia, fundując sporo zabawy, za którą bardzo polubiłem tę serię.Na pierwszy rzut oka to po prostu kolejna część tasiemca, który wszyscy dobrze znamy. Jeśli graliście w którąś z wcześniejszych gier, to błyskawicznie poczujecie się tu jak w domu. Wcielając się w rozmaite postacie z filmu JJ Abramsa, kręcimy się wokół wydarzeń z jego scenariusza od startu do końca. Oczywiście nie wszystko wydarza się tu dokładnie jak w kinie. Jest miejsce na humor i wzbogacenie scen o proste zagadki, z którymi filmowi bohaterowie nie musieli sobie radzić.Jest przyjemnie, choć znów nie możemy pograć w trybie kooperacji przez sieć. Przebudzenie Mocy nie zaskakuje na każdym kroku, ale trudno nie odnieść wrażenia, że akurat tej grze TT Games poświęciło więcej uwagi niż jakiejkolwiek innej od kilku lat. I to w zupełności wystarczy, by powróciła magia tej serii.Głupio byłoby kończyć recenzję po tysiącu znaków, więc śpieszę z wyjaśnieniami, co tym razem zagrało lepiej. Przede wszystkim to pierwsza gra z serii z polskim dubbingiem. Do niego samego można się przyczepić, gdy aktorzy akcentują wyraz, który w danej sytuacji nie jest najważniejszy. Powróciły też problemy z głośnością ich kwestii ale to chyba jedyna prawdziwa niedoróbka Przebudzenia Mocy.

Pierwszy polski dubbing nie jest pierwszym dubbingiem w serii, jednak mnóstwo nagranych specjalnie na potrzeby tej gry linijek jest też kapitalną decyzją od strony projektu rozgrywki. Wcześniej zdarzały się momenty, w których gra chciała czegoś od gracza, ale nie miał on pojęcia czego. Teraz bohaterowie podpowiadają "połącz te kable, wejdź na tamtą półkę, zrób to czy zrób tamto". Aczkolwiek bez denerwowania powtarzaniem tych kwestii w kółko.Dzięki temu udaje się uniknąć momentów furii, gdy desperacko szukamy w okolicy nierozwalonych klocków, które być może uda się połączyć w przydatną konstrukcję.

Rozbudowana warstwa audio to też źródło sporej liczby mniej lub bardziej udanych żartów opowiadanych przez drugoplanowe postacie. Nie zawsze udanie "sprzedawanych" przez aktorów głosowych, ale gdy usłyszałem, że szturmowiec chwali się koledze rekordem strzelnicy 3/20, poczułem, że dobrze dogadałbym się z autorami gry.

Seria Lego ma tendencję do wprowadzania nic nie znaczących nowinek, które w dodatku są kiepsko wykonane. Jak "resogunowe" strzelanka czy ostrzeliwanie się w trakcie pościgu w ostatnich przygodach bohaterów Marvela, ucieczki przed dinozaurami ze Świata Jurajskiego i kilku innych okazji. Przebudzenie Mocy ma swoje trzy pomysły. I - o dziwo - każdy z nich spisuje się bez zarzutu. Stosunkowo najmniej frajdy daje ostrzeliwanie się zza osłon, ale autorzy nie przeginali z implementowaniem tego elementu. Za to lot za sterami X-Winga czy Sokoła Millenium, to już wyższej klasy czad. Przynajmniej dla kogoś, kto ma ciary przy każdym wystrzale starwarsowego blastera. Czasem lecimy wytyczonym korytarzem, ale są też momenty z otwartym niebem i kilkoma żołdakami do strącenia. Nie kojarzę przyjemniejszego przerywnika od zwykłej rozgrywki w historii serii.Ostatni dodatek to możliwość zbudowania z jednych klocków kilku różnych rzeczy. Czasem każda z nich pozwala pokonać przeszkodę czy wroga na inny sposób. Zwykle chodzi jednak o wybranie odpowiedniej sekwencji ich budowania, by poradzić sobie z bardziej złożonym problemem. I znów ma to przyjemne konsekwencje dla odbioru gry. Nie trzeba zagracać planszy trzema różnymi przedmiotami, które gracz najpierw miałby zniszczyć, bo potem przebudować. Mniejszy rozgardiasz, płynniejsza rozgrywka. Ale nie tak płynna, bym kilkukrotnie nie zatrzymał się przy jakiejś zagadce. Lesista Takodana przypomniała mi nimi stareńkie przygody klockowego Indiany Jonesa czym bardzo mnie ucieszyła. Mam też wrażenie, że TT Games tym razem słusznie stwierdziło, że atakowanie gracza hordami przeciwników do przemielenia nie jest tak seksownym pomysłem, jak niektórym mogłoby się wydawać. Jeśli w następnych odcinkach serii ta refleksja wyewoluuje w zastąpienie większości walk zagadkami, będę w siódmym niebie.Paweł Olszewski: Jeżeli kochasz Gwiezdne wojny, pokochasz też Lego Star Wars. Za klimat, humor i niezobowiązującą rozgrywkę. Pół roku od kinowego seansu świetnie odświeżyć sobie historię "Przebudzenia mocy". W krzywym zwierciadle. Jest tu i tradycyjne bieganie, i zbieranie klocków, i budowanie kilku konstrukcji z jednego zestawu, i sekwencje symulacyjne za sterami myśliwców. Polecam, nawet tym, którzy od Legogier dotąd stronili.Wspomniałem, że w grze odgrywamy wydarzenia z filmowego Przebudzenia Mocy. Jak pewnie się domyślacie, ma to wpływ na jej długość. Plusem jest możliwość odblokowania dodatkowych misji dopowiadających historie, które film pominął. Chociażby to, jak Poe Dameron uratował admirała Ackbara czy jak Han i Chewie polowali na rattary, zanim nie natknęli się na Rey, Fina i Sokoła Millennium.Ale to wciąż nie sprawia, że długością zabawy najnowsza legogra ma szansę dorównać poprzednim, które brały na siebie po kilka filmów. Dwa wieczory i po sprawie. Potem zostaje już tylko tryb gry dowolnej i czyszczenie plansz z sekretów postaciami, których fabularna kampania nie przewidywała.Po kilku chwilach z Przebudzeniem Mocy odetchnąłem z ulgą, przekonany, że tym razem rozczarowania nie ma. Z tego zdania można wyczytać, że specjalnie wysokich wymagań przed tą serią już nie stawiam i to w zasadzie prawda. Oczekuję od niej kilku wieczorów spędzonych z bohaterami, których bardzo lubię, trochę śmiechu, kilku ciekawych zagadek. Gdybym miał dziecko, doszłaby jeszcze testowana przez znajomych frajda z międzypokoleniowej zabawy, do której legogry nadają się świetnie.

Platformy: PC, PS3, PS4, PS Vita, 360, X1, Wii U, 3DS

Producent: TT Fusion

Wydawca: Warner Bros.

Dystrybutor: Cenega

Data premiery: 28.06.2016

PEGI: 7

Wymagania: Intel Core 2 Quad Q6600 (2.4 GHz) / AMD Phenom x4 9850 (2.5 GHz); 4GB RAM; GeForce GT 430 (1024 MB)/ Radeon HD 6850 (1024 MB)

Grę do recenzji dostarczył dystrybutor. Graliśmy na PS4. Obrazki pochodzą od redakcji.

A Przebudzenie Mocy nawet lepiej niż ostatnie odsłony, bo zostało "złożone" dużo lepiej od nich. Polski dubbing, zmiany w projekcie rozgrywki, udane dodatki. Czego chcieć więcej? Pewnie kilku dodatkowych planet do zwiedzenia i uśrednienia głośności dialogów. Ale i tak jestem zadowolony.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Komentarze (1)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.