Ktoś zamawiał pieczone Orki? - Orcs Must Die!
Wiele magicznych stworzeń, zamieszkujących fantastyczne krainy chętnie powitalibyśmy w swoim świecie. Orkowie do nich nie należą. Niestety są za głupie, by to zrozumieć, więc trzeba przemówić do nich językiem który znają - siłą i odrobiną sprytu.
10.10.2011 | aktual.: 08.01.2016 13:22
Na szczęście na straży fortecy, w której znajdują się portale, przez które zielone hordy mogłyby przeprowadzić inwazję na spokojne królestwo, stoi potężny mag. Długa broda, budząca respekt szata i laska, z której emanuje moc - wszystko jest na miejscu. Niestety jak wielu wielkich ludzi, spotyka go bardzo głupia śmierć. W grze wcielimy się więc w jego ucznia. I bynajmniej nie mówimy tu o żadnym prymusie...
Zawsze popularne są kolce w podłodze, wyrzutnia strzał wbudowana w ścianę czy wielki tłuczek spadający na wrogów z sufitu. Śmiechu dostarcza sprężynująca podłoga, wyrzucająca przeciwników do lawy, a gdy któryś z Orków podejdzie zbyt blisko wyskakującej ze ściany szatkownicy, śmierć jest natychmiastowa. Ekwipunek wybieramy przed każdą misją, ale miejsce jest ograniczone, więc trzeba swój wybór przemyśleć. Poza uniwersalnymi pułapkami jest bowiem kilka na pozór nieprzydatnych, które jednak swój zabójczy potencjał ujawniają na przykład w wąskich korytarzach.
Konrad Hildebrand: Absolutnie kapitalna gra dla wszystkich. OMD udowadnia, że da się pogodzić ogłupiającą akcję z główkowaniem i zaserwować je graczowi naraz. W większości gier Tower Defense istnieje jeden określony zestaw wież, który sprawdza się w większości sytuacji. Tutaj każdy poziom został zaprojektowany tak, aby zmuszać do wprowadzania różnych taktyk, dzięki czemu gra nie nudzi i zmusza wręcz do powrotów i wymęczenia planszy na do końca. Nigdy nie sądziłem, że podpalanie orków i spychanie ich do zbiornika z kwasem może dawać tyle frajdy. To nie jest zwyczajny, nudny Tower Defense, to pełnokrwista gra akcji. Tyle, że tym razem jest to krew orków.
Poza pułapkami nasz mag bojowy wyposażony jest zawsze w magiczną kuszę (pełniącą rolę zarówno snajperki jak i karabinu maszynowego), do której możemy dorzucić jeszcze miecz i kilka innych elementów garderoby, które pozwolą tworzyć ogniste kule, zamrażać przeciwników czy razić ich piorunami. Orcs Must Die! nie zmusza nas bowiem do biernego przyglądania się akcji. Więcej - po przejściu pierwszego aktu, przed i w trakcie misji możemy kupować ulepszenia, które w gruncie rzeczy wyznaczają nasz styl gry - albo dopakowujemy skuteczność pułapek, albo naszego bohatera. Dwie gry (tower defense i siekanina) w jednej? Może bez takiej przesady, ale spokojnie możecie przejść kampanię dwa razy i czerpiąc z niej inne doznania, wynikające z kładzenia nacisku na inne sposoby gry.
I pewnie to zrobicie, bo rozgrywka wciąga jak diabli. Swoje robi tu śliczna, kolorowa grafika pokazująca eksterminację orków, ogrów, koboldów, gnolli i innych kreatur w niezbyt brutalny, ale jednocześnie satysfakcjonujący sposób. Nawet w obliczu najliczniejszej hordy, gra nie traci płynności animacji. Wielką cegłę frajdy dokłada też ostra, metalowa muzyka z rzadka zahaczająca o bardziej symfoniczne tony. Aż chce się siekać, palić i miażdżyć, a tak się dobrze składa, że właśnie na tym polega rozgrywka.
Orcs Must Die! dostarcza to uczucie satysfakcji, gdy widzimy, jak rozpędzona horda wielkich orków natyka się na nasze niespodzianki i jej szeregi stopniowo przerzedzają się. Z każdym kolejnym atakiem przez pierwszą falę umocnień przedziera się coraz więcej przeciwników, ale i gracz dysponuje już funduszami na nowe pułapki, które może postawić na ich drodze. Pod koniec większości z poziomów nie ma już innego wyjścia, jak wzięcie sprawy w swoje ręce, zwłaszcza, że na arenę wkraczają bossowie, na których trzeba użyć odpowiedniego sposobu.
Chylę czoła przed autorami za takie zbalansowanie gry. Przez pierwsze chwile czujemy się jak półbóg mogący odeprzeć ataki z zamkniętymi oczami, nasłuchując tylko czy pułapki działają. Za to pod koniec uwijamy się jak w ukropie, stawiając pułapki na ślepo i modląc się o szybszą regenerację many, bo ostatnia kula ognia może zaważyć na wyniku starcia. A może zauważymy wtedy wielki żyrandol nad głową ostatniego ogra, który da się zestrzelić... Emocji i dramatyzmu znajdziecie tu na pęczki. Znajdzie się też odrobina frustracji, ale tej dobrej - motywującej, a nie każącej rzucić padem w ścianę i obrazić się na świat.
Werdykt Orcs Must Die! to idealny przerywnik pomiędzy "większymi" produkcjami. Musicie jednak uważać, planując wieczór, bo eksterminacja orków wciąga tak mocno, że równie dobrze może zastąpić dowolną grę, którą chcieliście odpalić "za momencik". Rozgrywka co chwilę wzbogaca się o nowe elementy, a widząc pachnącą nowością pułapkę na ekranie ładowania, po prostu trzeba grać dalej, by zobaczyć, jak się spisuje. Zabawa nie kończy się też prędko. Pojedyncze przejście gry to dobre kilka godzin, po których będziecie pewnie chcieli wymaksować każdą z plansz z użyciem nowych pułapek. A najwyższy poziom trudności... Oj, tam trzeba już mieć naprawdę solidny plan. Kupujcie i bawcie się w najlepsze, bo Orcs Must Die! jak mało która gra z cyfrowej dystrybucji warta jest tego 1200 MSP.
Maciej Kowalik
PS Gra trafiła też na PC. Wersję pudełkową, z podwójną wersją językową do wyboru możemy kupić za 50 złotych. Natomiast pojutrze gra pojawi się w Steam. Można zamówić ją tam w cenie 10,99 Euro.
Orcs Must Die! (PC)
- Gatunek: akcja
- Kategoria wiekowa: od 12 lat