Ktoś mi popsuł Duszę
Graliście kiedyś w grę, której jeden drobny szczegół psuł przyjemność z całej zabawy? Większość dzisiejszych wysokobudżetowych gier jest na tyle złożona, że gdy jeden element zawodzi, to reszta go równoważy. Inaczej jest w grach mniejszych.
30.01.2010 | aktual.: 15.01.2016 15:29
Soul to prosta gra z Xbox Live Indie Games, przy której nie jestem w stanie wysiedzieć dłużej niż trzy minuty.
Stworzone przez Kydos Studio Soul to ujętą w klimatyczną formę graficzną prosta gra polegająca na przeprowadzeniu tytułowej duszy przez ponury szpital, bez dotykania ścian i wystających z nich potworów, które co chwila kłapią paszczami. W internecie takich gier jest mnóstwo, ale mało która stara się ubrać dobrze znaną mechanikę w jakąś bardziej interesującą formę - wyjątkiem potwierdzającym regułę jest Adventurous Eric. No i teraz Soul.
Chyba każdy w swoim internetowym życiu natknął się na grę-żart: stawia przed graczem zadanie ostrożnego przeprowadzenia kursora przez labirynt, a po dwóch-trzech planszach atakuje jakąś straszną twarzą, której towarzyszy koszmarne wycie. No i Soul jest takie same. Tyle, że nie jest żartem.
W skupieniu staram się przeprowadzić moją świecącą duszę przez ciemną klatkę schodową, gdy nagle łups!
Podskakuję na krzesełku przyciskając pad do swojej wątłej klatki piersiowej, siedzę cały skulony, ale gram dalej. W końcu może to raz tak tylko. Po chwili się lekko rozluźniam, znowu skupiam na grze. I wiecie co?
Dokładnie.
Grając w Soul czuję się, jakbym siedział w ponurej sali przesłuchań. Zwisająca z sufitu lampa daje mało światła, gdzieś w rogach pomieszczenia czają się wilgoć i pająki. Ja siedzę przy stole i trzęsącymi się dłońmi staram się bez przekraczania linii narysować jakiś skomplikowany szlaczek, a stojący obok strażnik co kilka minut razi mnie prądem. Średnia przyjemność.
Wkurzyłem się. Soul wygląda naprawdę rewelacyjnie - od momentu włączenia bez większych słów komentarza wprowadza w rozgrywkę. Pad trzęsie się w rytm zamierającego serca, po chwili słychać przeciągłe piiiiip szpitalnej maszyny i gotowe, steruję kuleczką. Nie ma tu żadnych opcji, jest jedynie przycisk start. Zasady gry pojmuje się w mig. Cały ten spójny nastrój rozbija jednak ta durna wyskakująca twarz, która jak się okazuje, była obecna także w zwiastunie.
Zaczynałem grę kilka razy i mimo, że za każdym razem kuzynka Sadako wyskakuje w mniej więcej tych samych miejscach i mimo szansy na przygotowanie się, to moja reakcja była identyczna.
Gra kosztuje raptem 80 MSP, więc sprawdźcie ją koniecznie. Jest też demo. Ja pomimo zakupu, nie mam siły bać się dalej. Nie wiem co skłoniło autorów, do wrzucenia do już dostatecznie trzymającej w napięciu gry tego rodzaju niespodzianki. I straszna szkoda, że nie można jej wyłączyć. Chyba mam za słabe nerwy.