Krótka historia ostatniego Guitar Hero. Tego, którego nie było
W zeszłym roku, w studiu Vicarious Visions wciąż trwały prace nad grą o roboczym tytule Guitar Hero 7. Po wizycie Erica Hirshberga projekt został skasowany, a odpowiedzialna za niego ekipa zwolniona.
06.12.2012 | aktual.: 05.01.2016 16:27
Informacje o przebiegu prac zdobył Stephen Totilo z Kotaku. Jego anonimowy rozmówca nie krył pogardy dla gry, a proces jej stworzenia nazwał katastrofą. Powody takiego stanu rzeczy w gruncie rzeczy były trzy.
Po pierwsze - gitara. W Guitar Hero 7 miał to być jedyny dostępny instrument - gra nie pozwalałaby na podpięcie perkusji i mikrofonu. Powrót do korzeni i ograniczanie kosztów? Otóż nie, bo gitara miała być inna. Na gryfie dostałaby dodatkowy przycisk a miejsce przycisku-struny miało zająć... sześć prawdziwych strun. W przeciwieństwie do Rocksmith, do GH7 nie moglibyśmy podpiąć prawdziwego instrumentu. Efekt?
Struny reagowały słabo, wyprodukowanie gitary kosztowało fortunę, a nikt nie wiedział, jak sprawić, by kupił to zwykły "Kowalski". Pomysł na ożenienie plastikowego akcesorium z prawdziwą gitarą w momencie, gdy było jasne, że ludzie znudzili się już grami muzycznymi jest zresztą wynikiem drugiego grzechu Vicarious Visions - zbyt wielkich ambicji.
Studio chciało odcisnąć swój charakter na stronie wizualnej serii, więc wyrzuciło do kosza projekty postaci i styl poprzednich części. Tyle, że na dopracowanie własnych pomysłów nie mieli czasu, więc
Postacie wyglądały, jakby ktoś przywalił im w nos Innym pomysłem były areny zmieniające się pod wpływem muzyki. Każdy utwór miał w unikalny sposób wpływać na otoczenie. Koncepcja fajna, aczkolwiek przygotowanie takich efektów dla ponad 80 piosenek przerosło możliwości studia.
Zresztą sama muzyka była trzecim gwoździem do trumny Guitar Hero 7. A w zasadzie jej brak.
Kiedy budowali playlistę, każdy ze zdrowym umysłem poczuł zgrozę[...]Mieli wszystkie najgorsze hity z lat 90-tych. Z braku czasu i pieniędzy nie mogli dostać wartościowej muzyki, więc wrzucali do gry taniochę w stylu "Closing Time" i "Sex and Candy". Mieli też kawałki wykorzystywane w serii już przynajmniej trzy razy. W momencie, w którym gracze mieli już dość gier muzycznych, nie rokowało to wielkich szans na sukces. Stąd decyzja o anulowaniu projektu. Nie sądzę, by było tu nad czym płakać. Jeśli gry muzyczne mają kiedyś powrócić to raczej nie w ten sposób.
źródło: Kotaku
Maciej Kowalik