Król James i Steph Curry rządzą też w NBA Jam
Szkoda, że nieoficjalnie. EA powinno wreszcie odgrzać tego kotleta.
EA podjęło dwie próby ożywienia NBA Jam w ostatniej dekadzie. Obie nie wypaliły, ale moim zdaniem firma powinna spróbować po raz trzeci. Tym razem na poważnie, bez dziwnych pomysłów pokroju sprzedawania takiej gry w pudełku. Ramie wydawnicze EA Sports co roku dostarcza graczom nową odsłonę serii FIFA, nowego Maddena, NHL czy golf. Brakuje basketu. I coś mi mówi, że dalej będzie brakować.
Bo widzicie - NBA Live w zeszłym roku znowu nie wyszło. EA obiecało premierę w najbliższym marcu, ale mamy styczeń, a o grze jest cichutko. Już pisząc o tym opóźnieniu zastanawiałem się jaki sens mogłaby mieć premiera w środku sezonu. W dodatku obok gry, która dominuje na wirtualnych parkietach tak mocno, że niegdyś flagowa seria EA zawisła w przykrym niebycie.
Chcąc zagrać w NBA Jam współczesnymi gwiazdami pokroju Jamesa, Duranta czy Curry'ego muszę liczyć na innych. Na przykład na miłośnika serii, który podmieni oryginalnych zawodników na nowych w stareńkiej wersji NBA Jam z 1994 roku (moda znajdziecie tu).
NBA Jam 2k17 - OFFICIAL LAUNCH TRAILER - NBA Jam SNES Rom Hack / Roster Update
Nie wiem nawet czy jakoś bardzo chcę, bo jednak z każdym rokiem NBA Jam zyskuje na uroku właśnie dzięki możliwości grania zawodnikami z pięknych lat młodości. Nie potrafię wiele zarzucić tamtejszej rozgrywce, Jordan zjada każdego współczesnego gwiazdora, ale jestem też pewien, że bardzo chciałbym zobaczyć NBA Jam na miarę XXI wieku. A w międzyczasie wyrosło przecież nowe pokolenie graczy, którzy niekoniecznie wiedzą kto był "listonoszem" w Utah Jazz. Może przy okazji filmowego Kosmicznego Meczu 2 z LeBronem Jamesem. Może...
Maciej Kowalik