Kopałem, biłem i siekałem z Mistrzem Cebulą na PS4. Wam też polecam
Warto sprawdzić remaster PaRappa the Rapper w ruchu.
Zapowiedź powrotu ojca chrzestnego współczesnych gier rytmicznych to obok rozgrywki z odświeżonej trylogii Crasha najjaśniejszy pod sentymentalnym względem punkt tegorocznego PlayStation Experience. Nie ma nic lepszego niż pokazanie, że ktoś odkurza właśnie bombę z przeszłości, oraz podsumowanie lakonicznym "demko produkcji możecie już pobrać na wasze konsole". Ostatnio tak przyjemnie było z P.T. I wiecie, jak się potem skończyło...
PaRappa The Rapper Remastered - PlayStation Experience 2016 Trailer | PS4
Połknąłem je sześć razy. Pod rząd. Lekko patologiczne nastawienie do wszelkiego retro często sprawia mi problemy z powrotem do rzeczywistości. A PaRappa the Rapper Remastered żeruje na bardzo niewinnych wspomnieniach - oryginał za chwilę skończy w Europie dwadzieścia lat (w Japonii kończy je... dzisiaj). Jeżeli to początek nowej strategii Sony, by wszystko, co dobija do jakiejś rocznicy, wyciągać z szafy, to nadchodzi bardzo ciekawy okres dla graczy, którzy wychowali się przy Szaraczku.
To nie pierwszy raz, gdy powraca płaski raper. Była przecież i oficjalna "dwójka", było UmJammer Lammy, był gościnny występ w klonie Smasha, All-Stars Battle Royale, no i był port oryginału na PSP w 2007 roku. Na tle tego ostatniego szczególnie warto sprawdzić remaster. Ale mam mieszane wrażenia. Dopóki trwa gra, wszystko prezentuje się świetnie, naprawdę świetnie. Podciągnięta rozdzielczość i podbita płynność w tym przypadku zdecydowanie "robią". By nie zgrzytnąć zębami przy oryginale, trzeba go dziś podłączyć do telewizora CRT. Inaczej zresztą musielibyście walczyć z lagiem, który jest zmorą starych sprzętów pod większością współczesnych wyświetlaczy. A wiadomo, że gra rytmiczna z lagiem to żadna gra. Wygląda więc mniam-mniam, do tego jeszcze działa tak, jak powinno.
Gorzej z przerywnikami filmowymi. O wiele gorzej. Bo nikt z nimi niczego nie zrobił. A przecież już pierwotnie oglądaliśmy je w małym okienku. Jasne, że jak ktoś powie "z klasyką się nie zadziera, musieli zostawić", to zębów mu za to nie wybiję, lecz osobiście wolałbym animacje stworzone od nowa niż stuprocentowy sentyment. Bo pamięć często watą oblepia prawdziwą formę wspomnień. PaRappa to tego idealny dowód. Za dużo roboty, zrobić od nowa? Serio? W grze, która trwa czterdzieści minut? Ten argument powracać pewnie będzie w temacie remastera jak bumerang, w każdej o nim dyskusji. Pobierzcie demo, sami sprawdźcie, czy nie kłuje Was to w patrzałki.
Czy PaRappa the Rapper Remastered będzie wielkim hitem? Wiele postawiłbym na "nie". To hermetyczna, osobliwa produkcja, do której potrzeba a) luzu i odporności na dziwactwa, b) gustu muzycznego tolerującego "lata dziewięćdziesiąte", c) przygotowania na niewielką rozmiarem (większą duchem) zawartość, d) związanych z oryginałem wspomnień. Ostatnie podkreśliłbym szczególnie.
Młodsi powinni ten powrót z przeszłości potraktować jako okazję do fajnych badań, sprawdzenia, skąd wzięła się połowa minigierek w dzisiejszych wielkich pozycjach. Jak inaczej wytłumaczyć im, ile siły jest w rapującej główce cebuli? Ach, tak, oczywiście, że demko obejmuje wyłącznie pierwszą piosenkę. Nie ma lepszego materiału na nostalgiczny cios w twarz niż powtórka z nawijki Chop Chop Master Oniona. "Jump, kick, chop"!
PaRappa The Rapper Remastered - Demo Gameplay [HD 1080P/60FPS]
Prawdziwe bajdurzenie przy ognisku zrobimy sobie przy okazji premiery remastera, czyli kiedyś tam w przyszłym roku. Teraz chcieliśmy Wam wyłącznie przypomnieć, że demko wisi w PlayStation Store (tutaj!). I choć wyraziłem pewne obawy - chcę nie tylko PaRappy; chcę potem Lammy, chcę Gitaroo Mana albo Vib-Ribbona. Bo gry rytmiczne kocham od ich narodzin. Fajnie, że następne w kolejce są LocoRoco i Patapony (już dawno powinni je wyciągnąć z trumienki PSP), ale kurczę - dawać resztę ikon, i to prędko.
Ach - wszystkiego najlepszego, ty uroczy psiaku! Nic się nie zmieniłeś przez te dwadzieścia lat.
Adam Piechota