Konsolowe Lichdom: Battlemage mocnym kandydatem do miana najbardziej spapranej technicznie gry generacji

Konsolowe Lichdom: Battlemage mocnym kandydatem do miana najbardziej spapranej technicznie gry generacji

Konsolowe Lichdom: Battlemage mocnym kandydatem do miana najbardziej spapranej technicznie gry generacji
Maciej Kowalik
25.04.2016 12:57, aktualizacja: 26.04.2016 10:54

Do gier, którym czegoś brakuje lub od czasu do czasu "chrupią" zdążyliśmy się już na konsolach przyzwyczaić. Ale tak zepsutego portu dawno nie było.

Gier FPP, w których możemy na lewo i prawo siać pożogę w skórze potężnego maga jest jak na lekarstwo, więc komuś może przejść przez myśl chęć kupna Lichdom. Jeśli tak, to lepiej zrobić to na PC. Z dwóch powodów.

Lichdom: Battlemage - Launch Trailer

Pierwszym jest cena. Lichdom ujrzało na PC światło dzienne w sierpniu 2014 roku. Jak możecie się domyślać wielkim hitem gry nie okrzyknięto, co oznacza, że obecnie można spokojnie wyglądać jej w rozmaitych zestawach za "co łaska". Ba, w ramach Bundle Stars nawet teraz, jeszcze przez 7 dni można nabyć ją za niecałe 3 Euro w paczce m.in. z Dustforce DX, Cook, Serve, Delicious czy remakiem Giana Sisters i dodatkiem. Oferta niczego sobie dla kogoś, kto po prostu chciałby wieczorem podsmażyć kilka fal przeciwników ognistymi kulami. Na PS4 i Xboksa One gra trafiła w minionym tygodniu i kosztuje (nie)odpowiednio 209 zł oraz 199,99 zł.

Ale to nie koniec "dobrych" wieści.

Digital Foundry przyznało konsolowemu portowi Lichdom tytuł "najgorzej działającej gry, jaką serwis kiedykolwiek testował". Battlemage bije w tym temacie na głowę Broforce, Assassin's Creed Unity i Śródziemie: Cień Mordoru na PS3. Redakcja przyznała, że tak zepsutej produkcji nie widziała od początku testowania gier pod kątem płynności animacji w 2008 roku. Lichdom na PS4 wyciąga średnio 15 fps-ów, choć spada nawet do 10. Na Xboksie One jest tak samo, a w dodatku nie działa v-sync.

Lichdom Battlemage PS4/Xbox One: Worst Frame-Rate We've Ever Tested

Oczy faktycznie bolą. Można by zażartować, że w takim razie 2,5-minutowe loadingi zaprojektowano w trosce o zdrowie gracza, ale gdy przypomnimy sobie ile za grę woła wydawca - Maximum Games - do śmiechu już nie jest.

Firma jest oczywiście świadoma, że gra to techniczny bubel i obiecuje na swojej stronie poprawę tego stanu rzeczy. Tyle tylko, że znów kolejnemu deweloperowi szwankuje chronologia. Najpierw trzeba skończyć grę, by potem ją wydać. Nie odwrotnie. W komunikacie czytamy:

Tymczasem powinien on brzmieć:

Mam nadzieję, że nie wtopiliście w to pieniędzy i... zacieram rączki. Tak spaprana - nie oszukujmy się, po prostu niegrywalna - wtopa może w dłuższej perspektywie stać się kolejnym kamyczkiem wrzuconym do ogródka prokonsumenckich zmian w konsolowej cyfrowej dystrybucji. Gracze muszą być chronieni przed tego typu bublami. GOG, Steam czy Origin dostosowały się do czasów, w których w dniu premiery pewne jest tylko ściągnięcie kasy z karty, a samo działanie gry już nie. Konsole też powinny.

A skoro już w temacie portów jesteśmy, to tak się składa, że ich temat poruszył Tomek Gop ze swoimi gośćmi w najnowszym odcinku videocastu Przegrani. Warto się dokształcić.

Przegrani #33 - Portowanie Gier (24kwi2016)

[źródło: Eurogamer, Kotaku]

Maciej Kowalik

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)